Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2015, 20:48   #3
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Fort 2015 - relacja tak jakby

Taka tam amatorska relacja...

[MEDIA]http://i58.tinypic.com/15ez14i.jpg[/MEDIA]

Tegoroczny Fort zaczął się dla mnie razem z rozpoczęciem konwentu, czyli w środę 8 lipca. Przyjechałem w dzień zaraz po wielkim kataklizmie pogodowym, który fortowicze nazwali "armagedonem". Była to noc z wtorku na środę, kiedy to na Śląsku rozpętała się ogromna burza, wiatr łamał drzewa, a nawet zrywał dachy z "Biedronek".
Mimo wielu trudów, strat w namiotach, organizatorzy oraz konwentowicze, którzy już tamtej nocy nocowali na terenie imprezy, świetnie sobie poradzili z przetrwaniem.

Pierwszego dnia udało mi się dojechać na miejsce około godziny 15. Byłem nieco zmartwiony, że ominąłem kilka punktów z programu konwentowego (m.in. Warsztaty łucznicze), jednak jak później się dowiedziałem, wiele z tych atrakcji nie odbyło się ze względu na wciąż pochmurną pogodę.
Na szczęście już wieczorem, kiedy pogoda nieco się uspokoiła, udało się zorganizować konkurs improwizacji, który zebrał wielu uczestników, a także pokaźną publiczność.

Drugiego dnia konwentu odbyła się konkurencja Żerta co chceta!, której nazwa mówi sama za siebie. Uczestnikom dane było zjeść różne, ciekawe i niezbyt smaczne potrawy przygotowane przez organizatorów, jak na przykład szproty posypane wiórkami kokosowymi i rodzynkami. Oczywiście spożycie tejże kulinarnej wariacji musiało odbyć się bez użycia rąk.
Tego samego dnia odbyła się jeszcze prelekcja odnośnie mechaniki Gry Głównej, gdzie wytłumaczono zasady panujące na larpie, jak również omówiono umiejętności i wyczyny, jakie mogły mieć postacie graczy.

Trzeci dzień konwentu przeznaczony był przygotowywaniu postaci, przebieraniu się w stroje, ich ocenę oraz samą grę.
Gra Główna, czyli larp w świecie Warhammera, zapowiedziana była na godzinę 16. W praktyce odbyła się z półtoragodzinną obsuwą oraz trwała do północy, czyli relatywnie nieźle. Drugiego i trzeciego dnia gra odbyła się w miarę punktualnie.
Opóźnienie spowodowane było długim zwlekaniem graczy z przebraniem się i okropnie mozolnym rozdawaniem wyczynów dla postaci.

[MEDIA]http://i60.tinypic.com/v3g4cg.jpg[/MEDIA]
Jeśli zaś idzie o fabułę Gry Głównej, czyli tego, po co najwięcej ludzi przyjeżdża na Fort, to mogę jedynie wypowiedzieć się ze strony frakcji, w której sam grałem.
Zacznę jednak od tego, że cała akcja miała miejsce w nieprzyjemnym, brudnym świecie Warhammera, gdzie śmierć czyha na ciebie za każdym rogiem, a nikt za bardzo nie przejmie się twoim zgonem.
Niestety muszę przyznać, że z tego powyższego, ciężkiego klimatu niewiele utrzymało się w tym roku na larpie. W moim, i nie tylko, odczuciu Fort zmierza bardziej ku tak zwanemu high fantasy znanemu z D&D, niż mrocznemu Warhammerowi.

Wspominałem już o frakcji. Otóż zazwyczaj na Forcie gracze dzielą się na różne grupy. W tym roku było nas, graczy, około 250, z czego część grała w tak zwanym mieście (faktycznie zbudowany, drewniany fort z zabudowaniami), a pozostali w lesie. Te dwie grupy dzieliły się na mniejsze, tak jak magowie, cyganie, najemnicy, łowcy i inni w mieście oraz druidzi, mroczne elfy, krasnoludy czy wyznawcy chaosu grający głównie pośród drzew.

[MEDIA]http://i61.tinypic.com/swtis8.jpg[/MEDIA]

Sam byłem jednym z mrocznych elfów, kapitanem korsarzy. Wiedzeni wizjami naszych wiedźm, dotarliśmy do obrzeży miasta Reinsfeld, gdzie ponoć ukryty był jakiś magiczny artefakt związany z naszym bogiem Khainem.
Tak rozpoczęła się nasza trzydniowa przygoda, pełna wewnętrznych konfliktów i przewrotów w dowództwie. Już pierwszego dnia pokusiłem się o poderżnięcie gardła naszemu dreadlordowi, który nie potrafił podjąć żadnej decyzji. Moje panowanie nad grupą mrocznych elfów trwało do połowy drugiego dnia, kiedy to sam zostałem obalony. Niestety zdarzyło się to w kiepskim momencie, bo zaraz później zostaliśmy odnalezieni przez strażników i wymordowani. Tak skończyła się moja przygoda z elfami, które później i tak zostały wskrzeszone przez Mistrzów Gry. Mnie taki obrót sprawy wydał się nie fair i wolałem wejść do gry jako zupełnie nowa postać.

Moje ostatnie chwile spędziłem jako upadły szlachcic, chcąc sprawdzić, jak naprawdę wygląda gra w mieście-forcie. Przyznam od razu, że wrażenia wcale nie są pozytywne. Wszędobylska plaża (zjawisko offtopowania) i nudy, jeśli nie było się zbrojnym czy magiem. Niestety, jako postać tła można jedynie samemu sobie napędzać grę i najlepiej mieć do tego grupkę znajomych, żeby nie skończyć jako samotny typ w karczmie, do którego nikt nie chce się odezwać.

Krótko podsumowując i porównując do dwóch poprzednich odsłon Fortu, na których byłem, stwierdzam, że konwentowo był to mój najlepszy Fort. Świetnie bawiłem się wśród grupy mrocznych elfów, którzy nie mieli ani chwili wytchnienia od klimatu, offtop był rzadki, a nawet udało mi się sklepać kogoś bezpiecznym mieczem. Na samym konwencie również dobrze się bawiłem. I choć w żadnej konkurencji nie wziąłem udziału, to jako widz miałem równie wielką frajdę.

Więcej zdjęć (bo powyższe to moje, robione liczydłem, poza tym mało, bo nie było czasu, by pstrykać, kiedy się grało):

https://www.facebook.com/media/set/?...=1&pnref=story

https://www.facebook.com/media/set/?...=3&pnref=story

Polecam obejrzeć!
 
Pan Elf jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem