Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2015, 10:42   #7
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
W pewnym momencie mógł poczuć spojrzenie Jenny na sobie. Dziewczyna zobaczyła “składające się” ognisko i zdążyła już pytającym wzrokiem obrzucić część towarzyszy. Ludzie pokierowali ją na długouchego swoimi spojrzeniami.
- Jak takie coś robisz? Do tej pory wszyscy, którzy magią się parali musieli szeptać zaklęcia - w głosie dziewczyny było słychać zafascynowanie, chociaż jej twarz wcale nie była pozbawiona obawy.
-To nie magia - wyjaśnił wyrywając się z zamyślenia - jestem psionikiem, moje umiejętności biorą się z możliwości mojego umysłu, dzięki którym mogę korzystać z sił wymiaru zwanego Osnową. Nie potrzebuję zaklęć.
- A. Emm… powtórzysz swoje imię? - zapytała bardka z nieco sponsowiałą twarzą.
-Anthrilien-odparł.
- Anth… Anth… riliren. Anthrilien. Ha, nie takie trudne - wymamrotała pod nosem dziewczyna uśmiechając się. Skoro nauczyła się imienia Fengraherma to czemu miała by tego nie wymówić?
- A co to wymiar? - powróciła do pytań.
-Osnowa, lub też Immaterium to wymiar w moim świeci złożony w całości z energii psionicznej. Zamieszkują je istoty które nazywacie demonami, a jego władcami są bogowie chaosu, czekający tylko na sposobność by wedrzeć się do materium- wyjaśnił.
- A… co to chaos? Co to bogowie? Materium? - widać było, że bardce wyjaśnienia tylko narobiły kolejnych pytań.
-Chaos to przeciwieństwo ładu. Materium to nasz, materialny świat. Zaś bogowie, cóż to już zależy jak na to spojrzeć.
- Cóż… nigdy nie słyszałam takiego określenia, więc… nawet nie wiem co to - Jenny podniosła ramiona. - Ale chaos to coś złego? Bo ja u siebie ciągle walczyłam z wymiarem władz na moim mieście i ich zasadami. Swoim porządkiem uciskali ludzi. Ciężko było coś zrobić bez łamania prawa.
-”Każda chwila złości, nienawiści, bólu, cierpienia, przyjemności i pożądania ma swe odbicie w śród sił chaosu”- zacytował- w moim świecie te siły niejako żywią się emocjami, rosną w siłę, a ich jedynym celem jest zalanie całego świata falą mordu i okrucieństwa. W moim świecie Chaos jest złem.
- Czy to znaczy, że nie możecie się kochać? - dziewczyna zadała pytanie zanim pomyślała. - Emmm… znaczy nie możecie się cieszyć, radować? Znaczy, to strasznie nie móc poddawać się emocjom. To jest dokładnie to o co walczę u siebie. Aby nie być nieczułym, szarym, robotnikiem chodzącym od swojego domu do swojego miejsca zamieszkania - Jenny pospiesznie wyrzucała słowa próbując zamarkować swoje głupie pytanie.
- Trudna to potyczka, walka z chaosem… - zaczął i zamilkł na chwilę jakby zastanawiając się. - Nie ma doskonałego przeciwieństwa chaosu, ład jest tylko względnym określeniem. W różnych kulturach za ład może być uważane coś zupełnie innego, prawo może być zupełnie inne. Nie jestem wstanie wyobrazić sobie perfekcyjnego porządku, ideału, zawsze może być coś lepszego i to nadal może nie być ładem. Chaos natomiast to rzecz skomplikowana w całej swojej prostocie. Mógłbym opisać doskonały chaos, brak wszelkich praw fizyki, związków przyczynowo skutkowych, brak jakiejkolwiek przewidywalności, brak jasno określonego początku i końca… tak, to bardzo trudna walka z potężnym przeciwnikiem…
Jenny popatrzyła na Anubisa. Może gdyby nie wizyta u nieludzi jego widok bardziej by ją zaniepokoił. Nie czuła się zbyt komfortowo niedaleko takiej bestii. Nie wydawał się jednak agresywny więc nie miała powodu do paniki. To zaś jak się wypowiadał sprawiało, że bardziej przypominał jej Susanoo co tym bardziej ją uspokajało.
- Łoł. To brzmi skomplikowanie. U mnie jest chyba prościej mimo wszystko.|
- Łatwiej pojąć, że pojęcie ładu i chaosu nie istnieje w naturze. - Stwierdził rogacz spogladając po wszystkich i zawieszając wzrok na Jenny. - Wszystko co się dzieje w naturze jest naturalne. Czy to szalejący huragan wyrywający drzewa z korzeniami, czy powódź zalewająca nadrzecza. Wszystko to można nazwać ładem i chaosem zależnie od punktu widzenia. Pojęcia te zdaje się ze stworzył człowiek i to względem niego są rozpatrywane. Taką wiedzę głosił swego czasu Mędrzec Natury. Zdaje się jednak, że istnieje jeszcze kilka teorii dotyczących chaosu.
Ja jestem zwolennikiem takiej: “Chaos to zniszczenie i zło siane nad wyraz naturze.” Zapewne więcej sieje pytań nić odpowiedzi, ale tak to już bywa. - dodał rozkładając dłonie.
Srebrnowłosy młodzieniec siedział przysłuchując się opowieścią i spoglądając w gwiazdy.
Jenny postanowiła, że na razie nie rozumie. Ciągle brzdąkała na lirze, ale nie przejmując się specjalnie melodią. Nachyliła się do srebrnowłosego.
- Hej… słuchaj, skoro chcesz ze mną podróżować to dobrze by było gdybyś powiedział mi jak masz na imię.|
- Ach proszę wybaczyć. Jestem... - dziwny wyraz twarzy usta mielące jakieś słowa. - Luc...il... Tak!. Lucil. - Prawie że zakrzyknął łapiąc właściwe słowa.
Jenny nie podzieliła entuzjazmu chłopaka.
- Lucil… tak? - powiedziała nieco sceptycznie mając w pamięci spotkanie z innym biednym chłopcem w celi. Tamten też był delikatny.
- Dlaczego… zaraz… Lucas?
Chłopak przechylił na bok głowę przyglądając się jej z niewiedzą.
- Nie znam. - odpowiedział na pytanie, choć nie do końca tak ono brzmiało.
- Khm, nieważne. Czemu nie potrafiłeś od razu odpowiedzieć na pytanie o swoje imię? - Jenny powróciła do tego czego zamierzała z początku dowiedzieć. Stała się nieco bardziej podejżliwa do obcych ludzi. O dziwo nieludzie jakoś nie zostali obarzdzeni taką nieufnością.
- Em. Imiona nie grają roli panienko Jenny. Ważna jest osoba o której się mówi. - powiedział z delikatnym uśmiechem znastanawiajac się czy taka odpowiedź wystarczy.
- Ciężko wiedzieć o kogo chodzi kiedy nie zna się imienia. Imię nieco definiuje to o kim się mówi. Pomijam stanowisko i znaczenie, ale jeśli ktoś nie jest nikim ważnym, będąc jednym z wielu to ciężko będzie stwierdzić o kogo chodzi - powiedziała uparcie bardka.
- Ale jestem Lucil. - powiedział robiąc niewinną minkę i kocie oczka.
Jenny spojrzała podejżliwie na chłopaka, ale odpuściła.
- Ile masz lat? Skąd pochodzisz… i dlaczego byłeś w wozie niewolników? Kiedy cię złapali? - Jenny w końcu zapytała o właściwą rzecz.
- Tyle na ile wigądam. - rzekł z uśmiechem, jednak pod naciskiem spojrzenia Jenny szybko przestał żartować - 16, choć wyglądam na 14 albo i mniej. Nie pochodzę z tego kraju, bliżej mi do krajów środkowych, choć też nie do końca. Ale nie jestem przybyszem. - rzekł podnosząc obronie obie dłonie - Co do ostatnich pytań... to sytuacja jest nieco inna. Nie zostałem złapany. Poszedłem z nimi. Nie żebym nie był świadomy kim byli, chodziło o zmianę miejsca. I ja kieruję się ku Ishi’val, złotemu miastu. Ich cel był niebo bliżej niż Zanzibar.
Jenny zrobiła zdziwiona minę.
- Wyglądałeś na dość smutnego… i jeszcze dziękowałeś mi za ratunek! - oburzyła się grożąc mu pięścią tym samym przerywając grę.
- Cóż... liczyłem, że zareagujesz i pomożesz nam. Ja sam nie byłem w stanie nic zrobić. Swoją droga z miejsca z którego nas uwolniłaś było zdecydowanie bliżej miasta. - rzekł z uśmiechem zawadiaki pokazując kciuk w górę. - Oczywiście moje intencje swoja drogą, a wdzięczność swoją. Jak rzekłem, że będę u twego boku, słowa dotrzymam.
I tak oto obraz niewinnego chłopczyka legł w gruzach. Choć trza przyznać, uroczo wygląda.
- Bagh! - Jenny wyraziła swoje niezadowolenie nieartykułowanym dźwiękiem i machnięciem ręki. Była niezadowolona. Była niezadowolona bo wiedziała, że zrobiła dobrze, ale intencje chłopaka była bardzo sprzeczne z jej własnymi. Zła odrzuciła lirę na bok i chwilę szamotała się z myślami. W końcu wzięła gitarę w rękę.
- A pieprzyć to - zaklęła gniewnie uderzając w struny.
[urrl]https://www.youtube.com/watch?v=D79peD6i-rw [/url]
Dziewczyna wyżywała się na gitarze. Po chwili wszyscy odczuli jakby powietrze zrobiła się nieco bardziej naelektryzowane. Włosy unosiły się do góry a pomiędzy palcami dziewczyny zaczęły przeskakiwać łuki elektryczności. Głos bardki stał brzmiał jakby ktoś podpiął go do prądu.
Prorok patrzył chwilę wzrokiem bez wyrazu jak dziewczyna wyładowuje się grając.
- Spokojnie - skomentował krótko równie beznamiętnym tonem.
Bardka spiorunowała wzrokiem spiczastouchego. Szczęściem nie tak działały jej umiejętności i dopiero potężne uderzenie w struny posłało ponad podróżnikami błyskawicę, która swoim uderzeniem zeszkliła piasek.
- Jestem spokojna - fuknęła siadając głośno na piasku. Czuła mrowienie na całym ciele, a jej jasne włosy starczały w każdą stronę. Zezłoszczone spojrzenie dotarło ponownie do Lucila, ale tyle było z jej agresji do chłopaka.
-Gniew potrafi zgubić człowieka- podsumował eldar i zamknął oczy jakby drzemał siedząc.
- Pfff trzymanie wszystkiego w sobie tylko sprawia, że człowiek gnije od środka - odparła bardka. - Ale skoro u ciebie była inaczej to nie oczekuję, że zrozumiesz - powiedziała rozeźlona nie myśląc specjalnie.
Eldar westchnął tylko, i pozostawało w swerze domysłów czy i teraz powstrzymuje emocje. Nie skomentował jednak wypowiedzi Jenny.
Jenny milczała chwilę bijąc się z własnymi myślami.
- Muzyka bez emocji jest płaska. Jeśli chcę tworzyć coś ze znaczeniem muszę poddawać się emocjom. Radość, smutek, gniew przekuwam na melodię. Tworzę, a to co czuję napędza moją twórczość. Wielokrotnie zauważyłam, że peluneum lepiej działa i daje większe efekty jeśli pozwalam emocjom rządzić. Jeśli to nie człowiek wygrywa melodię, a maszyna kryształ pozostaje nieaktywny, albo daje bardzo mizerne skutki - zaczęła się tłumaczyć czując się coraz głupiej. Była zła, że tak naskoczyła na nieczlowieka.
-Rozumiem- odpowiedział eldar w końcu otwierając oczy- nie kroczyłem jeszcze ścieżką artysty i zapewne nigdy na nią nie wejdę, więc nie mnie oceniać was muzyków- najwyraźniej prorok również przeprosił.
Anubis z dłońmi złożonymi na podbródku patrzył spodełba na dzieciaka. Nie podobało mu się jego podejście do tego co się stało, nie podobało mu się, że brzmiało to tak jakby Jenny została wykorzystana do jego celów.
Ehhh… zwykł ratować podobne dzieciaki. Jak ten mały Tom, nawiedzony, przez demona - nie, teraz nie pora na wspominki, bezpieczeństwo przede wszystkim.
Cień szakalogłowego drgnął nieznacznie i wydłużył się nagle sięgając chłopaka, który miną nie dał po sobie poznać, że zobaczył cokolwiek.
- Co masz na myśli mówiąć “poszedłem z nimi”? - zapytał niskim warkotem egipcjanin - Zwerbowałeś się czy przyjęli Cię w opiekę?
- Już mówiłem. Wiedziałem gdzie zmierzają, a stamtąd bliżej, do maista.
- Po co idziesz do złotego miasta?
Chłopak jakby spoważniał.
- Szukam kogoś. - rzekł starając się wyglądać jak najpoważniej na swój wiek.
- Nie przeszkadzało Ci patrzenie jak poniewierają niewolnikami? - zapytał dużo niższym niemal grożącym głosem.
- Wiele już zła widziałem. I nie robiło na mnie wrażenia. Może i przeszkadzało, było niewłaściwe, ale nie zaistniała sytuacja wymagająca zrobić czegokolwiek. - rzekł jakby nie zdając sobie sprawy z zimnej odpowiedzi. - Kobiet nie ruszali. - Dodał jakby zwracając na ważny element.
- Dobrze chłopcze. Oblałeś test pierwszego wrażenia, wiedz o tym. Wierzę Ci, ale będę Cię obserwował. - zagroził, jednocześnie jego cień zaczął cofać się od chłopca. Anubis wziął rozluźniający oddech i spojrzał w drugą stronę, w noc.
- Idę się przejść nim udam się na spoczynek, jeśli planujecie warty mogę być pierwszy. - powiedział szakalogłowy po czym oddalił się spokojnym krokiem od obozu.
Chłopiec przyglądał się odchodzącemu ex-lykanowi i jego cieniowi. Czyżby zauważył, a może opóścił jedynie wzrok zastanawiając się co też takiego właśnie miało miejsce.
Anubis odszedł nie mały kawałek drogi od obozu. Na tym pustkowiu nie było miejsca gdzie mógł się zaszyć, schować, odpocząć czy popodziwiać widoki. Trochę już tęsknił za swoim lasem, choć musiał przyznać… pustynia wydawała mu się w jakiś sposób znajoma i droga, tak jakby pobudzała jakieś bardzo odległe i ledwie prawdziwe pragnienia.
Zatrzymał się nieopodal sporego kamienia, ktróy wyróżniał się na tle pustki i barwy piasku. Z założonymi na piersi rękami przyglądał się księżycowi.
Za Anubisem wyłoniła się potargana cienista postać falująca lekko jakgdyby poruszana niewidzialnymi podmuchami wiatru.

Stała tam wpatrując się w plecy szakalogłowego w milczeniu czasem wyciągając przed siebie jedną dłoń próbując złapać coś co być może w jego wyobraźni istniało między nim, a jego obecnym… panem.
Bo dobrych minutach czy dwóch Anubis w końcu się odezwał.
- Sesun, dawno Cię nie widziałem. - powiedział dość wesołym, acz z nutką goryczy głosem.
- Znajdę kiedyś sposób… - odpowiedział metalicznym głosem cień.
Anubis odwrócił się gwałtownie mierząc wzrokiem swojego demona. Westchnął i rozłożył bezradnie ręce.
- Być może Sesun, być może. Ale jeszcze nie dziś. - pochylił się i nakreśliś na swoim cieniu pierścień z dwoma przerwami, a w środku runę podobną do gwiazdy.
- Nie zawsze będziesz mógł być ostrożny, kiedyś popełnisz błąd, Anubisie. Wtedy się uwolnię, opętam… - zachichotał - Może tego chłopca z obozu… nie wydaje się łatwy do prowadzenia, ale może ulec temu co bym mu dał.
Anubis ponownie spojrzał gniewnie na demona. Przypomniała mu się jeszcze jedna runa, ta o której czasem śnił. Dwie gwiazdy, ksieżyc, półkole i łódź. Co ona mogła oznaczać…
- Czemu taki jesteś Sesunie? Nigdy Cię nie potępiałem za to co robiłeś, nie traktuję Cię jak przedmiot czy narzędzie, ani jak wroga. Jestem mi pomocnikiem, być może będziesz przyjacielem.
- Zgubiłeś się, w swoich myślach, przeszłości, wspomnieniach. Jesteś słaby Anubisie, coraz słabszy, a ja nie jestem chłopcem na posyłki jak Twoja pupilka. JA jestem panem, a nie sługą!
Egipcjanin popatrzył ze smutkiem w swój cień. Odwrócił się bez słowa znów wpatrując się w księżyc. Sesun wkrótce zniknął, również bez słowa, bez najdrobniejszego szelestu.
“Hehe, siódmy syn siódmego syna, co za bzdura, tylko ludzie mogli coś takiego wymyślić.”
Gdy go znalazłem chłopak był bohaterem, miał na imię Tom, nasłynął widzeniem różnych rzeczy, w tym przyszłości, zasłynął ratowaniem ludzi przez “złem i mrokiem”. Wymyślili sobie, coś o legendzie, a siódmym z kolei męskim potomku siódmego z kolei męskiego potomka. Anubis jednak wiedział o co chodzi, widział skąd chłopak czerpie siły i co tak na prawdę się działo. W jego cieniu zamieszkał demon, Sesun. Tak, pamiętał jak ludzie się zachwycali, że chłopak jest niesamowity, że ma długi cień, co oznacza, że jest potężnym magiem.
Znów się zaśmiał do swoich wspomnień.
W rzeczywistości długi cień oznaczał, że demon żywi się siłami chłopaka. W zamian fakt, dał mu kilka przydatnych zdolności, wszystko to by zaćmić osąd otoczenia młodego Toma, wszystko po to by w spokoju żywić się i w końcu całkiem przejąć ciało chłopca.
“Gdyby nie ja - pomyślał - Gdyby rytuał się nie udał, gdybym nie znalazł chłopaka. Jego rodzina na pewno byłaby już martwa, a on sam zatraciłby się i bogowie tylko wiedzą czym by się stał…
 
Asderuki jest offline