Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2015, 22:09   #10
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
- Ja, panie Heegaard, pobieram u niej lekcje. - Tamara uniosła wymownie prawą brew do góry i uśmiechnęła się przy tym. Tak zmysłowo, a jednocześnie naturalnie. - Lekcje tańca.
-Ach, ale to bardzo dobrze, bardzo… - pokiwał głową mężczyzna. -Taniec to wspaniała forma ekspresji. Choć nie dla wszystkich.
- Dla każdego. - Ciągneła dalej tym swoim lekkim tonem. - Tylko jak to pan raczył łądni określić, nie dla każdego aktywnie.
-No tak, no tak - zgodził się chętnie. -Nie dla wszystkich aktywności cielesne, część z nas musi nasycić się intelektualnymi. Czy pojawił się w muzeum jakiś nowy eksponat? Coś wartego podziwiania?
- Owszem. - Ujęła mężczynę pod rekę i delikatnie pociągnęła za sobą. - Sztuka nowoczesna. Dostarcza naprawdę niezapomnianej aktywnosci intelektualnej.
-Nowoczesna? Pewnie coś pana Cohena - Caspar nie brzmiał zbyt entuzjastycznie, ale grzecznie dał się prowadzić kobiecie.
Cała ściana była pokryta obrazami przedstwiającymi młode, ładne i zawsze uśmiechniete kobiety.
-Pin-up-girl. - Powiedziała Le Paige wskzując na obrazy.
Jeden z nich przedstwiał siedzącą przy samochodowym kole kobietę. Jej niebiesko-fioletowo-biała sukienka podniesiona była tak, że widać wyraźnie paski od pończoch. Dziewczyna dziarsko i z uśmiechem zmieniała koło w samochodzie.

1
- Sam pan przyzna, że jest co podziwać.
-Haha - ucieszył się prawnik. Wyraźnie nie czegoś takiego się spodziewał. -Na powierzchni żadne muzeum by się nie zgodziło wystawić czegoś takiego. Warto się było przeprowadzić.
- I nie jest to coś pana Cohena. - Uśmiechnęła się Tamara porozumiewawczo.
-Na szczęście. Ostatnio jego sztuka robi się coraz bardziej ekstrawagancka. Chyba bardziej podobają mi się dzieła jego uczniów - mężczyzna swobodnie podjął rozmowę.
- Cohen ma swoich wielbicieli. [ /i] - Powiedziała jakby dyplomatycznie. - I możnych sponsorów.
-Pan Cohen samemu jest sponsorem. Można mieć o nim różne opinie, w tym taką, że jest wariatem, ale pieniądzem obracać umie - o ile Caspar wypowiadał się o Sanderze mało pochlebnie, to w tym akurat zdaniu dało się wyczuć nutkę… chyba szacunku.
-[i ]Czyli jego twórczośni nie powiesiłby pan na ścianie gabinetu?

-Trudno powiedzieć - odparł z wahaniem. -Tych nowych… dziwactw? Nie. Nie przemawiają do mnie. A na jego dawne obrazy mnie nie stać - rozłożył ręce.
- I wszystko się o pieniadze rozbija. - Powiedziała z pewnym westchnienie. - Ale na te obrazy pana stać. - Zachwaliła produkt.
-To prawda. Ale wyglądają jak reklama papierosów. Nigdy nie myślałem o takich malunkach w kategorii sztuki.
- Cóż… - Zamyśliła się chwilę Tamara. - Ja pana tu z tymi malunkami zostawię i wracam do swoich obowiązków. Do widzenia panie Heegaard. - Powiedziała całkiem ciepło i oddaliła się od prawnika do swojego gabinetu. Miała jeszcze całkiem dużo papierkowej roboty.
Muzeum przechowywało i wystawiało prywatne zbiory. Wszystko to trzeba było skatalogować, opisać. Tak by nawet najdrobniejszy przedmiot mógł wrócić do właściciela.
Po skończonej pracy Tamara odświeżyła się. Przebrała i udała do Ogrodu Ewy.

Tamara Le Paige wkroczyła ponownie do tego przybytek wizualnej, nie tylko zapewne, rozkoszy. Podobnie jak poprzednio bawiło ją zażenowanie klienteli i obsługi.
- Witam ponownie. - Uśmiechnęła się do bramana. - Brandy Alexander. - Zamówiła ten sam koktajl co poprzednio. I tak jak poprzednio wyciągnęła swoją długą cygarniczkę i poczekała aż barman poda ognień. Tym razem ubrana była w czarne spodnie i taki żakiet. Całości dopełniała śnieznobała koszula z koronkowym żabotem i takimi ozdobnymi mankietami. Na palcach miała kilka pierścieni z wielkimi kamieniami, które tak dobrze podkreślały kolor jej oczu. Czuła na sobie to przeszywające spojrzenie mężczyzny, gdy z wprawą otwierał butelkę koniaku i przygotowywał śmietanę i krem kakaowy.
-Czy możemy mieć nadzieję, że polubi pani ten klub tak samo, jak koktajl? - spytał cicho, ale jego głos był wyraźnie słyszalny.
- Z pewnością zadaje pan to pytanie każdemu klientowi. - Odparła tak samo jak on wpatrując się w niego. - Klub ma swoje walory, nie przeczę.
Mężczyzna uśmiechnął się jednym z tych uśmiechów, które nie niosą w sobie żadnego pokładu radości.
-Czy mam rozumieć, że powinniśmy się obawiać konkurencji? Szkoda byłoby stracić klientkę. Pani obecność odświeża atmosferę.
- Jest to nieodzowne prawo biznesu.
-To prawda, a w tym mieście z prawami biznesu trzeba się liczyć. Ale i tak byłoby szkoda - barman kontynuował pogawędkę z wystudiowanym spokojem, kontrastującym z energicznymi popisami tancerki.
- Tym czasem będę się rozkoszować moim napojem i pokazem. A pan przygotuje dla mnie inny koktajl. Zdam się na pański gust, jako znawcy. - Przeniosła swoje spojrzenie na scenę. Dzisiejszy występ miał więcej wspólnego z burleską, niż stripteasem. Zmysłowa kobieta, o gęstych kasztanowych włosach dostarczała więcej pożywki dla wyobraźni niż dla oczu. Głównym atrybutem występu był ogromny wachlarz z piór, zawsze na miejscu by zasłonić nagość.


2

Barman, któremu pozostawiono wolny wybór, zachowawczo zdecydował się na klasykę szykując biały rum z limonką i miętą.
-Powiadają, że to drink korsarzy. Stosowne, zważywszy na oceaniczną okolicę.
Tamara pozowliła by płyn delikatnie spłyną po języku do gardła. Wzięła nie za duży łyk.
-I niewolników. - Dodała.
-Nie jestem pewien, czy stać ich było na rum. Ale i nie jestem historykiem - odparł ugodowo barman.
-Jak na razie wygrywacie z konkurencją. - Le Paige wzięła kolejny łyk i z zainteresowanie poczęła przyglądac się występowi. - Pan Cohen wie jak przyciągnąć klientów.
-Pan Cohen jest bardzo charyzmatyczną osobą. Może jego lokale nabierają trochę tej osobowości?
- I nie mówi pan tego jako jego pracownik? - Spytała lekko zaczepnym tonem.
-Czego bym teraz nie odpowiedział, może to pani zinterpretować jak chce.
Tamara uśmiechnęła się do niego. Uniosła lekko kieliszek do góry i upiła nieco.
-Touche.
Le Paige dopiła koktajl. Zapłaciła nie zapominając o napiwku. Znalazła kelnerkę. Szpenęła jej do ucha kilka słów, takich samych jak poprzednio o Katji Popow.

Drugie spotkanie dwóch kobiet nie było już tak dużym szokiem dla tancerki, ale ta wyraźnie wciąż nie czuła się komfortowo z Tamarą w roli klientki. Spodziewała się jednak, że odwiedziny nie były wcale podyktowane chęcią rozrywki. Upewniwszy się zatem, że pod drzwiamy prywatnego pokoiku nikt nie podsłuchuje, zapytała prosto z mostu:
-Czy coś się stało?
- Nie zostawiłaś chyba adresu kontaktowego adwokatowi.
-Nieprawda - zaprzeczyła blondwłosa. -Oczywiście, że zostawiłam. Jak inaczej miałby się ze mną skontaktować?
-Ah, tak? - Zdziwiła się wręcz teatralnie Tamara. - Stary… No nie ważne. Pan Heegaard poinformował mnie o pewnych, drobnych komplikacjach. Myślę, że powinnaś się do niego udać, żeby wysłuchać co udało mu się ustalić
-Jakich komplikacjach?- westchnęła Katia, z wyraźnie wyczuwalną nutą irytacji.
- Ja wiem tylko tyle, że asystent pana Heegaard był w sierocińcu, ale ze względu na chorobę, której się tam prawdopodobnie nabawił, nie mógł swojemu pracodawcy złożyć raportu.
Popow wyglądała jakby miała tupnąć ze złości nogą, ale się powstrzymała.
-Oczywiście, że jest chory, przecież kazał sobie płacić od dnia - przeklęła pod nosem.
-Heegaard ?
-A mam innego prawnika?
- Nie on jest chory.
-Ale on się wysługuje chorymi podwładnymi - odparła. -Gdzie mieszka ten jego asystent?
- Nie wierzysz lekarskim kwitkom?
-Nie wierzę leniom, którym nie chce się iść po raport, bo płaci im się za siedzenie przy biurku - stwierdziła.
Le Paige westchnęła i dodała.
- Po pierwsze spóść z tonu.
Tancerka spojrzała na Tamarę ze zdziwieniem.
-Niby dlaczego? Odłożyłam pieniądze, żeby odzyskać moje dziecko, a nie opłacać komuś chorobowe.
- Ponieważ żale kierujesz do niewłaściwej osoby. - Le Paige powiedziła spokojnie i bez cienia urazu czy przygany w głosie.
Ten spokój chyba udzielił się Katii, bowiem faktycznie trochę się uspokoiła. Nie zmieniła jednak zdania -i tak do niego pójdę i powiem co o tym myślę. A jak nie będzie chciał sam mi przedstawić tego raportu, to osobiście odbiorę go od jego asystenta.
Tamara tylko uśmiechnęła się w odpowiedzi.
Popow wzięła jeszcze jeden głęboki oddech, żeby się uspokoić.
-Ma pani coś jeszcze do przekazania? Taniec powinien się już kończyć. I mogę podać pani mój numer telefonu. Rozumie pani... żebyśmy nie musiały się spotykać tutaj, jeśli kiedyś jeszcze będzie potrzeba.
- A tak polubiłam ten lokal. - Nadal uśmiechając się Le Paige wyciągnęła notes i pióro. Katia podyktowała ciąg cyfr. Na powierzchni telefony dopiero zdobywały masową popularność, ale w Rapture ich ceny były całkiem przystępne.
-Zechciałaby pani podać jakiś sposób kontaktu? Kiedy to wszystko szczęśliwie się skończy, chciałabym pani jakoś podziękować.
- Tak, oczywiście. - Też podała swój numer telefonu.
- Gdy skończysz zmianę pójdę z tobą do pana Heegaard.Chętnie posłucham jego dalszych tłumaczeń. - To nie była prośba. To było proste wyartykułowanie tego co się stanie bez sznasy na wniesienie sprzeciwu.

___________________________
1 - Pin-up-girl
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline