-De fumo, in flammam- Szepnął Nyx, skacząc na równe nogi i pędząc do Zbrojowni F5. Nawet na statku pełnym unikalnych, jedynych w swoim rodzaju płatków śniegów jakimi byli oddelegowani do Szawdronów Śmierci Kosmiczni Marines, potężny Carchorodon wyglądał na wyobcowanego. Mutacje w geno-nasieniu i pewne nietypowe praktyki jego czcigodnego Zakonu nie byłyby łatwe ani do ukrycia, ani do pełnej akceptacji. Gdyby, rzecz jasna, brata Nyx interesowała któraś z tych opcji.
Nie, nie po to przebył niezliczone miliony mil dla uhonorowania porozumienia między jego Zakonem a Strażą. Zrobił to by zabijać. Tam gdzie mnożyli się wrogowie Imperatora, głoszący przeciw Niemu i niosący krzywdę Jego sługom, niósł żagiew karmazynu i sztandar nadziei - piłomiecz i święty bolter. Błogosławiony holokaust nawiedzał jego sny, w ostrzach i ogniach którego zmiażdży ciało, umysł i duszę nieprzyjaciela, wyrywając kręgosłup żerującej na Człowieku bestii. Wierzył, że przeznaczeniem każdego przeciwnika było przejść trzy ścieżki i poznać trzy sekrety - strachu, bólu i śmierci. To jego i jego braci Imperator wybrał by służyli jako przewodnicy podczas tej podróży...
Czasem jednak służenie Imperatorowi oznaczało gnicie w ciasnej kajucie, miesiąc po miesiącu, dryfując w przestrzeni kosmicznej i cierpliwie czekając na możliwość posmakowania krwi. I ta część służby nie była obca Bratu Nyx, wypełniał więc czas opieką nad ekwipunkiem, modlitwą, ćwiczeniami i wyobrażaniem sobie gargantuicznej fali słonej czerwieni, która płynie przez kosmos i zalewa planetę po planecie, gasi słońce za słońcem, porywa swoim impetem całe systemy.
Brat Nyx dał się poznać reszcie załogi jako cicha, zamyślona postać. Wojownik zwykł obdarzać swoich rozmówców i osoby w bezpośredniej bliskości do siebie bezpardonowym, świdrującym spojrzeniem czarnych jak otchłań kosmosu oczu, niezmąconych tęczówką ni białkiem. Zawsze obserwując, zawsze szukając, zawsze czekając. Jego antyczny pancerz, w całości wywodzący się z linii Corvus, ewidentnie pamiętał lepsze czasy, podobnie jak wysłużony piłotopór, broń niemalże niespotykana wśród lojalistycznych Kosmicznych Marines od dziesięciu tysięcy lat. Szara jak u nieboszczyka skóra i białe jak wapno włosy dopełniały niecodziennego wyglądu, ale same w sobie nie byłyby tak niepokojące jak akt samookaleczenia, którego Nyx dokonał na własny zębach, spiłowując je na modłę zakonu i wszczepiając sobie dodatkowe implanty, tworząc z własnych ust broń, najeżoną ostrymi jak noże szpicami.
Ostatnio edytowane przez Krieger : 05-08-2015 o 02:53.
|