Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2015, 10:48   #10
chrysletY
 
chrysletY's Avatar
 
Reputacja: 1 chrysletY jest na bardzo dobrej drodzechrysletY jest na bardzo dobrej drodzechrysletY jest na bardzo dobrej drodzechrysletY jest na bardzo dobrej drodzechrysletY jest na bardzo dobrej drodzechrysletY jest na bardzo dobrej drodzechrysletY jest na bardzo dobrej drodzechrysletY jest na bardzo dobrej drodzechrysletY jest na bardzo dobrej drodzechrysletY jest na bardzo dobrej drodzechrysletY jest na bardzo dobrej drodze
DOC (lektura dla wytrwałych)


https://docs.google.com/document/d/1...1KVfIW5RY/edit

(Okazało się, że doc jest zbyt długi by go tu umieścić. W związku z czym uznałem, że zostanie on skopiowany i zapamiętany, ale jego treść gracze znają, a czytelnicy mogą przeczytać na googledoc. Dlatego zapraszam was bezpośrednio do części 'podocowej', czyli posta właściwego poniżej.)


///
()
///


Obdarzeni sądzący początkowo iż zrobią wszystko by tylko odwrócić los Ziemi, podążyli za Omegą w stronę dwuskrzydłowych drzwi. Niektórzy wyglądali na przekonanych o słuszności sprawy, inni zdawali się tylko czekać na okazję by zmodyfikować plan działania i sprowadzić go ku swoim torom, poczuciu moralności. Przed wyjściem Williama z pomieszczenia, podyskutował on jeszcze chwilę z Aidenem. Po gniewnej odpowiedzi Connora na propozycję Omegi, ten wzruszył ramionami i odparł krótko, kładąc dłoń na klamce:
- Manipulantów? Z pewnością. Jednak jesteśmy prostolinijni. Chcemy ocalić świat. Będziesz starał się z nami walczyć, mimo że jako jedyni wiemy JAK ocalić świat?
Odpowiedzieć Connor nie zdążył, nie dał rady wtrącić jakiejś złośliwej uwagi nawet Aiden. Drzwi otworzyły się na oścież i Obdarzeni ujrzeli niski, okrągły korytarz znajdujący się w jednej ze ścian pomieszczenia do którego prowadziły drzwi. Korytarz miał około dwustu metrów, a jego końcem był pomarańczowy, lekko pulsujący owal. Powietrze wibrowało, z ziemi wydobywał się niski, przytłumiony dźwięk.
- Oto on – powiedział Omega. W jego głosie czuć było dumę.

Wyposażenie i Ekwipunek


Obdarzeni dostali wyposażenie podstawowe, oraz wybrali kilka przedmiotów na własne życzenie. Wszyscy dostali noże wykonane z materiałów dostępnych w czasach średniowiecza wraz z pochwami. Dostali kilka zapalniczek, których na pierwszy rzut oka nie dało się odróżnić od kawałka drewna. Na wspomnienie o dołączeniu do ekwipunku pokaźnych rozmiarów apteczki z antybiotykami w formie proszku (mniej podejrzane od tabletek), plastrów i wielu innych leków, uspokoiła się nieco Krysa.

Encyklopedię medycyny zabrała ze sobą Sophie (z mocno stylizowaną okładką). Garet Donovan wybrał sobie z jednej z półek zwyczajny zegarek o lekko zmienionym wyglądzie - małej klapce na monitorze zegarka, którą należało zdjąć, by sprawdzić godzinę. W tym celu należało przycisnąć dwa ukryte przyciski po jednej ze stron. Przypadkowe otwarcie nie wchodziło więc w grę. Garet ucieszył się również na widok apteczki. Tabletek przeciwbólowych im nie zabraknie.

Gdy wybierali ekwipunek w wielkim pomieszczeniu obok portalu, zdenerwował się nieco Aiden Black, gdy okazało się, że papierosy to nie jest coś, co może zabrać ze sobą. W zamian za to, by udobruchać Blacka, Omega wręczył mu zawijane tytoniowe liście unowocześnione i zmodyfikowane lekko chemicznie, by smakowały jak współczesne papierosy. Oczywiście wątpliwe było, że Black uzna tę zamianę za zadawalającą, ale przynajmniej był to jakiś substytut. Inni palący Obdarzeni dostali identyczne "papierosy". W ciężkich, skórzanych plecakach które każdy miał nieść na plecach – oprócz być może niektórych dziewczyn – Była też podstawowa żywność: Suszone paski mięsa, żytni chleb, ser i woda. Wszyscy Obdarzeni musieli też przebrać się na średniowieczną modłę. Choć każdy mógł ubrać się jak chciał, sumarycznie okazało się, że młodzi Obdarzeni wyglądają podobnie. Każdy wolał lekkie, jasne lub ciemniejsze skórzane spodnie niż wełniane galoty. Dostali też ciepłe, wełniane bluzy i peleryny z kapturami. Connor Raven pamiętał o dziesięciometrowej, wytrzymałej lince z kilkoma karabińczykami. Mu również został powierzony mieszek z dwudziestoma ciężkimi lecz kruchymi, srebrnymi monetami. Był to znany tylko historykom dziwny nominał właściwy widocznie tylko dla terenów państwa Trercii, gdzie się wybierali. Omega napomknął, że są to "morty".

Portal pulsował za plecami, za chwilę mieli przenieść się w przeszłość, a Omega krążył między przebierającymi się, grzebiącymi w plecakach lub krytycznie oglądającymi swój nowy ubiór Obdarzonymi. Był jak sęp, pilnujący by do portalu nie wnieść czegoś, co mogłoby dostać się w ręce tłuszczy i efekt mógłby być opłakany. Przed dobieraniem ekwipunku Obdarzeni musieli rozebrać się do bielizny i zostawić swoje ubrania, a całość monitorowały kamery umieszczone w rogach pomieszczenia. Bardzo wątpliwe było więc, by Black lub ktokolwiek inny dał radę przemycić coś niebezpiecznego do przeszłości.
Sytuacja była napięta i gorączkowa, jednak Sophie znalazła chwilę czasu na rozmowę z Omegą. Wybrano też nowego "Komunikatora".

Obdarzeni wchodzą do portalu

Gdy wszyscy upewnili się, że mają wszystko co potrzebne, William i Omega podeszli do korytarza.
- To wielki krok dla ludzkości – rzekł na odchodnym Omega. William ruszył do przodu, a wszyscy młodzi Obdarzeni z lękiem, poczuciem ekscytacji lub przeżywający prawdziwe katharsis, zanurzyli się za nim w mrok korytarza. Jedynym źródłem światła był opalizujący na pomarańczowo, pulsujący lekko portal.
- Wielki krok dla ludzkości – powtórzył Omega. Błękitne oczy błyszczały mu niezdrowo.
William doszedł do powierzchni portalu. Obdarzeni widzieli tylko jego plecy, jak porusza barkami. Odetchnął lekko i... zniknął. Obdarzeni podchodzili pojedynczo, dwójka z nich lekko zetknęła palce swoich dłoni, jednak w mroku korytarza nie widać było którzy Obdarzeni to byli. Wchodząc do środka odczuwali lekkie ciepło i zawroty głowy.

Potem było im zimno, a świat zamienił się w przestrzeń pomarańczy.

Skalisty teren 1100 metrów npm, Okolice Loume, 506 rok Naszej Ery.

Obdarzeni odetchnęli świeżym, górskim powietrzem.
Mrugali z niedowierzania rozglądając się naokoło. Znajdowali się gdzieś wysoko w górach, na skalistej hali biegnącej wiele kilometrów na wschód. Za sobą mieli masyw górski. Daleko w dole poniżej hali znajdował się sosnowy las. Środkiem lasu wił się ubity trakt prowadzący gdzieś w dal. Zapewne do Loume.

[IMG]
[/IMG]

By dotrzeć do kryjówki, musieli udać się w stronę masywu górskiego, labiryntu skalnych ścian i głazów wielkości sporej ciężarówki. Od schronienia oddzielały ich około dwa kilometry szybkiego marszu. William stał się przewodnikiem, ponieważ tylko on znał lokalizację kryjówki. Wkrótce znaleźli ścieżkę wijącą się między skałami.
Wszystko szło dobrze, świeże powietrze wypełniało płuca młodych Obdarzonych, smakowało jakoś inaczej. Wszystko było bardziej wyraźne, intensywniejsze. Było jak portret rzeczywistości, piękniejszy niż sama rzeczywistość.
Wszystko szło dobrze, do czasu gdy Krysa poczuła czyjąś obecność. Nie potrafiła przekazać jak daleko ktoś się znajduje, lecz wiedziała, że jest to człowiek, ale tylko jeden. Jego świadomość gasła; zapadał w sen, lub umierał.
Musząc dotrzeć do kryjówki i tak musieli iść dalej.
I wówczas, gdy wyszli zza dużego, naturalnego skalnego obelisku, na niewielkiej, łysej polanie między skałami ujrzeli troje leżących osób.

Było to dwóch mężczyzn i jedna kobieta. Ubrani byli w ciepłe kożuchy i lniane spodnie. Kożuchy zalane były świeżą krwią.
Kobieta była martwa, co Olga wiedziała już od jakiegoś czasu, a Garet odruchowo czuł. Jej twarz przypominała upiorną maskę, była zmasakrowana czymś ciężkim. Prawdopodobnie rozbito jej czaszkę młotem. Jeden z mężczyzn również wyglądał na trupa. Miał szeroko otwarte oczy, usta zastygłe w grymasie przerażenia. Ziemia wokół niego była rozrzucona - musiał umierać w wielkim cierpieniu. Ostatni z mężczyzn, brunet miał zmiażdżoną nogę od kolana w dół. Krew lała się w piasek i wsiąkała weń, jak woda wsiąka w gąbkę. Ten mężczyzna jeszcze żył, wił się lekko leżąc na boku, oddychał spazmatycznie. I było coś jeszcze. Ujrzał to William, najbardziej wyczulony, wyuczony już jak należy zachowywać się w przeszłości. Czego szukać wzrokiem. Dojrzał on wystający zza kożucha konającego, pasek od spodni. Pasek... był zbyt nowoczesny, jak na obecne czasy...

Olga nie wyczuwała niczyjej obecności w pobliżu, ale skały mogły tłumić jej moc. Jednakże na siedemdziesiąt pięć procent mogła stwierdzić, że oprócz umierającego mężczyzny i ich, w promieniu połowy kilometra nikogo nie ma.
Powagę sytuacji najlepiej rozumiał William. Gdy był tu ostatnio, okolica była wyludniona. Miejsce zostało wybrane przez niego i Omegę celowo: Tutaj po prostu nikt nie chodził, nikt nie przebywał. Ludzie z Loume nigdy się tu nie zapuszczali, bo bali się zgubić w labiryncie skał. A tutaj trójka wyglądających na napadniętych ludzi... Nie wyglądali też oni na chłopów; raczej na prostą szlachtę. Obdarzeni którzy wiedzieli coś na temat medycyny, ocenili stan leżącego mężczyzny na krytyczny. Mógł umrzeć w przeciągu dziesięciu minut. Należało wywiedzieć się co i jak.
 
__________________
She bruises coughs, she splutters pistol shots
But hold her down with soggy clothes and breezeblocks

Ostatnio edytowane przez chrysletY : 08-08-2015 o 11:07.
chrysletY jest offline