Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2015, 09:30   #33
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Dziwna kobieta, dziwne miejsce... Maxine miała wrażenie, że znajduje się w jakiejś innej rzeczywistości, że wszystko co dotąd się wydarzyło po prostu jej się śni. Jak niekończący się koszmar. Jednak ciało zaprzeczało temu co podpowiadał umysł. Wszystko ją bolało. Dlatego wypiła podaną jest ziołową miksturę. Nawet jeśli miałyby to być narkotyki to niech ukoją ten ból...


Kolejne przebudzenie nie było już tak nieprzyjemne. Nadal odczuwała pewien dyskomfort przy poruszaniu się, ale ból zelżał i pozwalał swobodnie myśleć. To nie mogły być więc prochy.... wiedziała coś na ten temat.
Przyjrzała się kobiecie, która podawała jej napój.

- Kim jesteś ? - smród bijący od kobiety drażnił powonienie Maxine, ale był przynajmniej prawdziwy. Poza tym ona sama również nie pachniała fiołkami. - Dokąd mnie zabrałaś? Dziękuję…. - Max wyrzucała z siebie słowa jedno po drugim.

- Nie bój się. - odparła kobieta - Tu jesteś bezpieczna. Nic ci się nie stanie. Oni tu nie przyjdą.

Usiadła na przeciw Maxine i wpatrywała się w nią.

-Kim są oni? Gdzie ja jestem? - Max nie dawała za wygraną - Czy jest tu gdzieś telefon?

- Telefon? NIE! - krzyknęła kobieta - Oni wszystko słyszą. Znajdą nas. Tu jesteś bezpieczna, tutaj jest twój dom, tu cię nie znajdą. Odpoczywaj. Musisz odzyskać siły. Chcesz coś zjeść?

- Ale nikt nie wie co się ze mną stało. Ja sama tego nie wiem. Rozumiesz? Jestem ranna, potrzebuję żeby obejrzał mnie jakiś chirurg! - ostatnie zdanie wykrzyczała rozpaczliwie

- To dobrze - kobieta uśmiechnęła się przy tych słowach - Oni cię nie znajdą. Będziesz bezpieczna, ja się tobą zajmę i zaopiekuję. Mam to - powiedziała i zza pazuchy wyciągnęła podręcznik akademicki do medycyny. - Nic się nie bój, odpoczywaj.

Maxine patrzyła na kobietę z niedowierzaniem i przerażeniem. Najwyraźniej trafiła w ręce wariatki. Podręcznik do medycyny ????? Podręcznik?!?

Kobieta opadła z powrotem na posłanie. Musiała nabrać sił żeby się stąd wydostać.. Jak najszybciej, zanim szalona gospodyni postanowi ją pozszywać wg. książki albo jeszcze gorzej….

Nagle coś jej się przypomniało

- Tam, w tym budynku, zostali ludzie. Jeden jeszcze żył jak wyszłam… Trzeba mu pomóc…. Tam było tylu ludzi…. Co tu się dzieje???

- To diabły. Są martwi, nie musisz się martwić. Nic ci nie zrobią.

Kobieta zdecydowanie była nienormalna. Jakie diabły?

- O czym ty mówisz? Jakie diabły???

- Diabły! - pisnęła kobieta - Diabły w ludzkich skórach. Przekleństwo tego świata. Dobrze, że zdechli. Świat będzie bez nich lepszy.

- Skąd wiesz, ze ja nie jestem diabłem? - zaczęła Maxine, ale zaraz poddała się. nie było sensu sprzeczać się z ta biedną kobietą. Najważniejsze żeby wrócić do domu i zapomnieć o tym koszmarze.

- Ty nie masz mroku w sercu, ty jesteś dobra. Diabły chciały ci zabrać duszę - powiedziała przesuwając jednocześnie dłonią po swojej głowie.

Dalsza rozmowa nie miała sensu, kobieta bredziła.

Babinka zaczęła kręcić się po hali, przygotowując jakieś jedzenie. Z tego co Maxine zdołała zaobserwować była to jakaś zupka czy papka gotowana w ciężkim żelaznym kociołku zawieszonym nad ogniskiem. Maxine zjadła ją nie bacząc na smak. Była głodna i po prostu łykała gorące pożywienie.
Musiała nabrać sił.

Kiedy kobieta w końcu zasnęła, Maxine cicho podniosła się z barłogu w którym spędziła cały dzień. Nie chciała zbudzić gospodyni, więc poruszała się wolno i ostrożnie. Hala w której się znajdowali pełna była różnego rodzaju śmieci rozrzuconych po podłodze. Gospodyni ułożyła w stosy tylko te większe i najwyraźniej bardziej użyteczne.

Idąc w kierunku uchylonych stalowych drzwi, Maxine poczuła powiew świeżego powietrza, który dodał jej sił. Przyspieszyła nieco kroku, gdy tylko znalazła się w bezpiecznej odległości od kobiety.

Pełna euforii zatrzymała się przy wyjściu z magazynu i ostrożnie pchnęła drzwi. Serce jej łomotało, jak małej dziewczynce czekającej na świętego Mikołaja.

Drzwi ku jej zdziwieniu nie zaskrzypiały, ale….

… to co Maxine zobaczyła za nimi sprawiło, że cofnęła się z lękiem o półkroku. Na asfalcie pod drzwiami leżało, jakby zwierze. Przypominało psa, choć miało też ludzkie cechy. Jego całe ciało wyglądało jakby zerwano z niego skórę. Widać było dokładnie strukturę mięśni, a w kilku miejscach przebijała trupia biel kości. Zwierze miało bardzo ludzkie rysy twarzy i to było w nim najgorsze. Maxine z ulgą przyjęła fakt, że czymkolwiek był ten stwór najwyraźniej spał. Szybko rozejrzała się ponownie po hali. W słabym blasku małego ogniska, przy którym spała kobieta, nie widział innego wyjścia z hali.

No pięknie. Pomyślała Maxine. To było jak koszmar senny. A może nadal poddawano ja torturom, albo jakimś eksperymentom? Przecież takie stworzenia jak to przed drzwiami nie istniały!!! Ale tak samo nie istniał świat, w którym znaleźli się razem z Tonym i ten straszny facet, który do nich podszedł… Nic nie rozumiała, czuła się skołowana. Niech szlag trafi całe zlecenie. Co ja podkusiło, żeby w ogóle się nim zajmować, żeby grzebać tam gdzie nie powinna? Najchętniej złapałaby kogoś za fraki i potrząsała aż wreszcie opowie jej co tu się dzieje.

Co robić?

Jej rozmyślania przerwał dźwięk z głębi hali. Jakieś szuranie i odgłos spadającej puszki.

- Gdzie jesteś kochanieńka? - rozległ się głos jej gospodyni. Uszy stwora uniosły się i obróciły w kierunku skąd dochodził dźwięk. Maxine zamarła w bezruchu. Na jej szczęście istota nie wykazała zainteresowania krzykiem. Teraz dopiero musiała intensywnie myśleć, co robić?

Cholera jasna - pomyślała szybko

Nie było wyjścia, musiała wrócić. Babka mogła ściągnąć jej na głowę tego stwora, a wtedy zrobi się bardziej niż nieprzyjemnie. Wyglądało na to, że była to maskotka babki i nie wiedziała jak zareaguje. Maxine nie miała na tyle sił, żeby uciekać. Musiała lepiej poznać teren i przede wszystkim dowiedzieć się czym było to coś… i jak to ominąć.

Zawróciła więc dość szybko i dopiero po chwili powiedziała, starając się nie krzyczeć.

-Tutaj babciu. Już idę.

Po powrocie do “obozowiska” Maxine została zbesztana za nierozsądne zachowanie.

“W twoim stanie nie powinnaś wcale chodzić” – usłyszała. Kobieta ponownie przygotowała ziółka i kazała Maxine się położyć.

Maxine przez cały czas lustrowała magazyn i poza drzwiami przy których odkryła tylko zejście na niższy poziom, podobnie jak w poprzednim magazynie, gdzie znalazła ciała. Tam były okna. Część z nich była wybita, ale Maxine nie była pewna czy da w ogóle radę wspiąć się i przez nie wyjść.

Babinka w końcu ponownie zasnęła.

Maxine była zmęczona. Wycieczka do drzwi co prawda nie wyczerpała jej mocno, ale rany nadal bolały, bo w końcu nikt ich profesjonalnie nie opatrzył.
Max westchnęła głośno. Jej stan fizyczny nadal nie pozwalał na wyczerpujące czynności. Poza tym obawiała się, że rany ponownie zaczną krwawić.
Nie pozostawało nic innego jak tylko wypić kolejną porcję ziółek i spróbować się wyspać.

Kolejne dni przeznaczy na lepsze rozeznanie terenu, zwłaszcza piwnic. Musiała się stąd jakoś wydostać i poszukać telefonu.
Może babina zrobi się rozmowniejsza i wyjaśni jej coś więcej na temat potwora leżącego przed drzwiami?

Dzień z babcią wyglądał dość rutynowo. Przygotowywała zupkę/papkę, ziółka i kazała Maxine leżeć. Sama gdzieś wychodziła. Zamykała metalowe drzwi i Maxine słyszała, że je czymś zastawia. Wracała miej więcej po pół godzinie z garścią nowych fantów, które potem przeglądała.

W czasie jej nieobecności Maxine postanowiła zejść na niższe piętro magazynu i poszukać wyjścia...
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline