Nyx widział wiele uszkodzonych statków, niejednokrotnie mając swój osobisty wkład w ich makabryczny stan. Nie był co prawda tech-kapłanem, ale znał się na destrukcji. Zaczynał mieć więc poważne wątpliwości nad tym, czy Hallowed Sword rzeczywiście opuści Mortis Thule. Bagażem statku było co prawda stu doborowych marines Szwadronów Śmierci - elity elit - ale Mortis Thule był starożytnym i złowrogim pomiotem Spaczni, i na dodatek wyjątkowo kapryśnym. Nie chodziło tu o przetrwanie spotkań trzeciego stopnia z jakimkolwiek plugastwem która zamieszkiwało tę przeklętą skałę. Legendy opowiadają o jego nagłych wypadach do Materium, siejących chaos w całych systemach, ale w każdej z nich space hulk znikał równie gwałtownie jak się pojawiał. Któż mógł powiedzieć, czy kolosalny wrak nie zostanie wessany z powrotem do Spaczni, choćby w tej właśnie chwili, gdy stąpali po jego powierzchni?
Ogromny astartes trzymał swoją wyposażoną w bagnet łańcuchowy strzelbę szturmową w pozornie niedbałej gotowości, zajmując miejsce na relatywnym przedzie pochodu, za idącym na karnej szpicy Bohunem. Epizod z pancerzem mógłby być niezłą krotochwilą, zwykłym nieporozumieniem, gdyby nie fakt że od pełnej gotowości każdego z marines zależało życie reszty oddziału i powodzenie misji. Według Rekina, postawienie Wilka - najlżej opancerzonego, najwidoczniej najmniej rozgarniętego, w sytuacji w której cały space hulk poczuł zderzenie z niemałym okrętem imperialnym i bezdyskusyjnie będąc pod obserwacją istot i sił które tylko czekają by dobrać się garstce astartes do gardeł, inicjując starcie na własnych warunkach - na przedzie oddziału było błędnym posunięciem, ale przepełniony kasandrycznymi uczuciami rzeźnik niewiele dbał o wykłócanie się z taktycznym dowódcą grupy. Zamiast tego wojownik aktywował mikrofon swojego voxu.
-Cognatus Sorcane- Wywołał Kruczego Gwardzistę. -Wieści od innych drużyn exploratores?- Spytał po prostu. Sorcane wspominał coś o dwóch innych grupach, które wyruszyły przed nimi.
Gdy tech-marine udzielił mu odpowiedzi, zazwyczaj małomówny astartes zwrócił się do Nędzarza.
-Wyobrażam sobie, że jeśli na tym cotes maledictus ktoś był świadkiem naszej katastrofy, i nasza interwencja nie jest dla niego nieznana, zastawi na nas pułapkę. Jeśli to ja miałbym zastawić na nas pułapkę, zrobiłbym to illic.-Opancerzony palec Carcharodona wskazał na rozciągające się przed nimi wrakowisko. Zmięte poszycia i kadłuby były doskonałymi pozycjami by ukryć nawet znaczne siły, a ich rozmiary dawały doskonałe pozycje strzeleckie, tworząc łatwe do zalania zmasowanym ogniem uliczki między rozszarpanymi kolosami.
Obleczona w charakterystyczny hełm Mk. VI - udekorowany podobnym uzębieniem co ten należący do Sorcane - twarz Carcharodona była nieprzenikniona dla jego towarzyszy, a głos jak zwykle chrapliwy i lekko syczący. W niskiej grawitacji, przypięta do opancerzonej piersi Rekina kościana ozdoba tańczyła delikatnie, obijając się bezgłośnie od wysłużonego ceramitu. Duża, płaska kość, pieczołowicie wyszlifowana w jakiś trudny do odgadnięcia kształt i pokryta gęstą pajęczyna zawiłych wzorów, nagrzewałaby się delikatnie w miarę zbliżania się do wieży, ale w tym momencie nie sposób było tego orzec, z uwagi na zbroję Nyxa i przebywanie w próżni. Mimo to, odziany w czerń topornik nawet na chwilę nie wątpił w jej skuteczną ochronę przed myślą heretyka i magią czarnoksiężnika. Brat, do którego należał ten fragment kości czołowej, będzie czuwał nad swoim dawnym towarzyszem. Nyx zapewnił sobie jego ochronę, okazując nad nim wyższość.
Rozszarpał go na strzępy w bitewnym szale.
Ostatnio edytowane przez Krieger : 13-08-2015 o 02:16.
|