- Nie twój zasrany interes – przesunęła wodze w prawą stronę, łydką odpychając brzuch Szczęściarza. – Nie. Twój. Zasrany. Interessss – wycedziła przez zęby z irytacją, kiedy Czacha obrócił się o 360 stopni i wystawił pickupa z dwójką ludzi na pace jak zawodowy pies myśliwski.
To był jeden z tych momentów, kiedy miała chęć zeskoczyć i kopnąć go w zad. Jeżeli ona była uparta, to koń przekraczał twardością głowy cała jej teksańską rodzinę zebraną do kupy. Gdyby nie wybitne walory fizyczne, odstrzeliliby go dawno i zjedli. Był skurczybyk zawzięty.
- Zostawię Cię tu, przysięgam, uwiążę do kaktusa i zostawię w cholerę. Zobacz. Źrebak. Boi. Cicho. No.
Powietrze rozdarło przejmujące rżenie. Tyle w temacie skradania i cichej rejterady. Sukinkot.
__________________ Purple light in the canyon
That's where I long to be
With my three good companions
Just my rifle, my pony and me |