Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2015, 11:25   #71
Smirrnov
 
Smirrnov's Avatar
 
Reputacja: 1 Smirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znany
- Nie chcę was martwić… - Powiedział otwierając oczy i rozglądając się jakby chciał mieć pewność czy nadal jest w tym samym miejscu. - Ale nie da się wejść do umbry, bo jesteśmy w umbrze. - Kojot podrapał się po swojej futrzastej brodzie. - Nasza wyspa…. - Widać było, że kojotołak jest niezwykle przejęty i nie wie jak zabrać się za wyjaśnienia. - Wydaje mi się, że nasza wyspa wróciła do pierwotnego stanu wszechświata, z czasów kiedy umbra i świat materialny były jednym miejscem… Kurwa…. Powinniśmy poszukać jakiegoś Teurga… Kogoś kto zna się na magii, znam się na umbrze, ale paradoksy czasoprzestrzenne to w pizdu nie moja liga…

Stefan tylko kiwał głową słysząc relację kojota, zupełnie jakby się tego spodziewał.
- Oto moja propozycja. Jak już mówiłem wcześniej, kluczem jest amulet i nie podlega wątpliwościom, że bez niego będzie nam trudno zrobić cokolwiek. Problem jest taki, że amulet prawdopodobnie ma Bojan który ufortyfikował się w bunkrze. Nie chcę być czarnowidzem ale w tym momencie nasze szanse w starciu z nim widzę raczej kiepsko. - Popatrzył po wszystkich skupiając na sobie uwagę. - Jednak nie jesteśmy całkowicie bezbronni, mamy wiedzę, szczątkową ale wiedzę. Proponuję więc abyśmy wspólnie poszli do jaskini Walthera i przeszukali ją pod kątem jakichkolwiek wskazówek. Nie ma wątpliwości, że to on jest najbardziej odpowiedzialny za obecny stan wyspy. Przynajmniej ja ich nie mam. Ktoś chce coś dodać?

- Mam jedno pytanie… - Wtrącił Nuwisha. - Dlaczego Bojanowi tak odpierdala? Współpracuje z korpusem? Wy, mam na myśli was wampiry, znacie go lepiej, macie jakieś teorie? Z wyprawą do jaskini się zgadzam.

- Nie czytam w jego myślach i cieszę się z tego. Nie mniej może sądzi, że jest w stanie nad wszystkim zapanować, może chce zdobyć moc albo władzę albo cokolwiek… Trudno powiedzieć, może być też tak, że nie znając całego obrazu rzeczy to my najbardziej błądzimy a on działa dla naszego dobra. - Stefan uśmiechnął się kwaśno. To było przecież możliwe choć bardzo mało prawdopodobne.


Rusek nikogo nie słuchał wyraźnie zaaferowany sam sobą. W końcu jednak uniósł głowę i spojrzał wprost na Stefana, podszedł do wampira szybkim krokiem i złapał go mało delikatnie za ramie dociskając do ściany rozpadającego się budynku.
- Chyba nie umawialiśmy się na coś takiego - warknął.

W odpowiedzi Stefan spojrzał assamicie w oczy i w milczeniu pokręcił głową.
Mohini, gdy już ułożyła wszystkie swoje rzeczy na równo poskładane kupki, następnie zaczęła upychać wszystko do torby, nieustannie nucąc wesołą melodyjkę. Z boku wyglądała jakby zapomniała gdzie i w jakich okolicznościach się znajduje. Gdy spakowała się, podniosła dwa kolczyki, które leżały na kolanach i włożyła je do dziurek w uszach. Uradowana potrząsnęła głową budząc przyjemne dzwonienie biżuterii.
Popatrzyła wymownie na zgromadzonych mężczyzn, uśmiechając się dziwnie, prześmiewczo i z wyższością.
- Idioci - ni to szepnęła, ni ziewnęła po czym wstała i zarzuciła tobołek na plecy. O w dupę jakie to było ciężkie. Sapnęła ciężko i poprawiła pozycję. - Jeśli chcesz iść do leża Walthera to idź… SAM… jesteś dużym chłopcem, chyba już czas brać odpowiedzialność za własne czyny a nie ciągle szukasz łosia co odwali za ciebie całą robotę - popatrzyła wymownie na Stefana - Misiek nie był takim idiotą jak ci się wydaje, nie ty jeden masz mózg we łbie i potrafisz go używać.

Zachowanie Stefana rozjuszyło Ruska tylko bardziej.
- Czy ja mam ci przypierdolić?
- Wolałbym, nie. Dziękuję bardzo a o twoich pretensjach porozmawiamy później, chwilowo nam nie pomogą. - odparł Tremere

Arinfa szlag na miejscu po tym trafił i po prostu przyjebał drugiemu wampirowi z całym impetem po czym puścił go z obrzydzeniem i odsunął się.
- Może to ci pomoże w końcu ruszyć łbem. Ciesz się, że nie poczęstowałem cię tym - syknął wyciągając prawą rękę i prezentując drugiemu wampirowi długie pazury.
- Bo po tym już nie byłbyś taki przyjemny dla oka.

Wszelkie ślady po uderzeniu zniknęły niemal natychmiast a Stefan miast wpaść w złość lub przerazić się widokiem szponów uśmiechnął się do ruska jak do starego przyjaciela.

- Uspokój się. - Rzekł ciepło. - Wszystko będzie dobrze kiedy uda się rytuał powodzakończyć zeniem, tym razem nam przerwano, ktoś lub coś zdał sobie sprawę z tego co robimy i interweniował. Dość desperacko zresztą. Powinieneś wiedzieć co to znaczy.
- Mam pierdoloną drugą świadomość! - ryknął rozwścieczony - i przysięgam na wszystko co znam, że zaraz udławisz się własną krwią! To popierdoleństwo w moim łbie wcale nie jest kurwa miłe, wiesz?! Powiedź jeszcze coś w stylu uspokój się, a nie ręczę za siebie!
A po tych słowach wyraźnie się zamyślił po czym odsunął od Tremere bez komentarza. Na jego twarzy malował się grymas kompletnego zdezorientowania.

- Wytrzymaj póki nie dokończymy, uprzedzałem, że nie będzie łatwo.- Muzyk nie zamierzał w tej chwili roztrząsać dalej sprawy, zwłaszcza, że była jeszcze Mohini…
- Rozumiem, że masz lepszą propozycję. - Zwrócił się do wampirzycy. - Jeśli nie to pójdę tam choćby i sam ale wówczas co znajdę to moje. - Uśmiechnął się wrednie.

- Stefan…. Nie gadaj z tą starą kurwą… - Zaproponował Stefanowi Nuwisha. - Jej pomysł to siedzieć tu i czekać, aż potwory sobie pójdą. Już z nią o tym rozmawiałem, więc nie traćmy czasu i ruszajmy. Niech zostanie tu sama i zmienia gacie i kolczyki przez trzy dni, jeśli taka jej wola. Arthur, idziesz z nami? - Udawanie miłego i wesołego zwierzątka trochę mu się już znudziło, ewidentnie nie miał zamiaru użerać się z kimkolwiek, kto nie był skory do współpracy.

Arinf nagle oprzytomniał i zerwał się jak oparzony.
- O chuj moja flaga! - i dopadł do stojącej nieopodal Mohini. - Złodz.. znaczy moja kochana! Bo jest taka pewna sprawa niecierpiąca zwłoki - zaczął spokojnie kompletnie olewając całą resztę grupy. - Musimy wrócić do bunkra. Już. - Jego flaga!!! Jego wycyckany obrazek wspaniałego ojca narodu!!! Wszystko na zatracenie!

Wampirzyca zmierzyła wzrokiem Assamitę od stóp do głowy.
- Trzeba było o tym wcześniej pomyśleć, teraz możesz mnie w dupę pocałować, ja nie muszę już tam wracać - uśmiechnęła się triumfująco - Znalazłeś sobie przyjaciela, niech ci pomoże… - popatrzyła wymownie na jego oparzenie na czole a potem na zniekształconą dłoń po czym ryknęła skrzekliwym śmiechem - Powodzenia… - odwróciła się po czym kuśtykając jak zgrzybiała babcia, przedzierała się przez zgliszcza, musiała znaleźć łyżkę… nie zapomniała o niej.
- A weź mnie nawet nie wkurwiaj z tym wszystkim! - zawołał za wampirzycą i zmierzwił włosy szybkim ruchem ręki, aby kosmyki opadły na czoło ukrywając znamię. - Wracaj tu ty babolu! - nie odpuszczał i ruszył za Mohini. Ta flaga była bardzo ważna! Bez niej państwo rosyjskie niechybnie upadnie!
A świadomość w jego głowie została swojsko ochrzczona imieniem Bolesław. Bo to na pewno był Polak!

- A swoją drogą… Co się tak wyczerpało i poraniło, zanim spotkaliśmy te światełka? - Kojot przypomniał sobie o czymś o co miał spytać Stefana już dawno, ale nie miał ku temu okazji.
- Myślę, że to samo co widziałeś wcześniej, to co przerwało mój rytuał. - I było to wszystko co zdążył powiedzieć Stefan nim Arinf z Mohini zaczęli polemikę.

- Coś się tak mnie uczepił - ofukała go Mohini, zdenerwowana natręctwem ruskiego obłąkańca. - Nie dostaniesz się do bunkra, choćbyś się zesrał… próbowałam… - dodała z namysłem. - Idź do nory niedźwiedzia, może Walther zostawił liścik zapraszający do środka, jak będziesz miał szczęście załączył też mapkę, co byś się nie zgubił w tej zapyziałej dziurze.

Arinf zastanowił się nad wypowiedzią wampirzycy. Próbowała się zesrać? Ale zaraz potrząsnął głową odganiając kretyńskie myśli.
- Nigdzie nie lezę! Ponoć Bojan ma klucz do wszystkiego, a my pójdziemy szukać Miska. Logiczne. W chuj logiczne! Ten zasrany Kojot otworzył zasraną zabezpieczeniami skrzynię, a włazu nie otworzy? Błagam. Śmierdzi mi to wszystko na kilometr.
- To idź gadać z tą zawszoną belą flauszu skoroś taki chętny. - odparła Ravnoska
- Nie będę z nim gadał, bo to debil i tylko ty jakoś umiałaś z nim gadać. Stawiam na te twoje dzikie sztuczki ze zwierzątkami. Uratowaliśmy mu dupę, a on jak cię nazwał? Poczekaj... - udał, że się zastanowił - ‘Stara kurwa’ tak to chyba było.
Wampirzyca wzruszyła ramionami.
- Nie ma co się przejmować mięsem armatnim. Ja chcę tylko przeżyć, a co reszta robi to mam w dupie.
- A ja bym poszukał schronienia i może jakiejś broni. To chyba nam nie wystarczy - powiedział wyciągając zza paska niewielki pistolet i oglądając go w milczeniu. Trochę mało jak na to całe kurewstwo.


- Jeśli marzy wam się tylko przetrwanie to jazda na północ po dnie jezior. W lasach Kanady pewnie nikt was nie dorwie, może nawet uda wam się przeżyć dwieście, trzysta lat. Powodzenia. - Tremere tracił cierpliwość. - Ale jeśli chcecie mieć jakikolwiek wpływ na swoją przyszłość to bardzo proszę przestańcie pierdolić bez sensu i skupcie się na tym co można zrobić. - Niewiele brakowało by zaczął wrzeszczeć na dwa wampiry, po chwili jednak niemal natychmiast się uspokoił i dorzucił już całkowicie opanowany. -

Assamita zatrzymał się słysząc głos Stefana po czym odwrócił się do niego i pokazał mu bez podchodów środkowy palec. - Ni chuja będziesz mi mówił co mam robić i jak. Raz ci pozwoliłem i jak się to dla mnie skończyło? Kłaki wróciły od Miśka i nic nie znalazły, ale nie! chodźmy tam z powrotem! Niech pieprzony futrzak otworzy pieprzony właz jak otworzył równie pieprzoną skrzynkę skoro tak wam zależy, aby rozsupłać tę chorą zagadkę! Bojan nas wszystkich rozpizga zanim zdążymy tam dojść, ale chodźmy do Miśka, który spierdolił tylko jak sprawa się rypła. Oczywiście!

- Dość. - Stefan wstał i choć nie mówił głośno, wręcz przeciwnie jego głos był cichy i spokojny to jednak jego słowa były ciężkie niczym ołowiane sztaby. - Powiedzieliście swoje, ja powiedziałem swoje, teraz zamierzam udać się do gawry Walthera. Możecie iść ze mną, możecie odejść i robić cokolwiek zapragniecie albo wbić mi kołek w serce. Wasza wola. - Po tych słowach najzwyczajniej w świecie odwrócił się i poszedł.
- Хуй tебе в жопу - ruski ‘pożegnał’ Tremere.

- Mówiłem żeby z nimi nie gadać bo nic to nie da… - Mruknął do Stefana Nuwisha, który ruszył w drogę jego śladem.


Wilk właściwie nie mówił nic. Na dobrą sprawę stał i po prostu obserwował przysłuchując się wszystkim. Nie lubił konfliktów i sporów słownych, które prowadzą dalej do sprzeczek ręcznych. Unikał więc tego, po prostu stojąc. Ubolewał strasznie nad stratą większości dobytku, ale cóż. Łuk i ubiór miał, wakizashi, nóż w bucie i skórzany bukłak również. Przeżyje. Jednak w miarę przysłuchiwania się rozmowom, czuł dodatkowe kłucie w okolicy żołądka. Pierwsze było w okolicach mostka, ale nie związane z tematami podjętymi przez resztę grupy. To drugie, dotyczyło niepewności o “właściciela” wyspy. Misiek w sumie dużo im zaoferował. Gdy jednak skowytowy pomysł sprawdzenia co w gawrze piszczy, podjął również Stefan… Garou stwierdził, że z dwojga złego, lepiej zginąć w walce niż od strzału w plecy. Sprawdził jak ostrza wychodzą z pochew, poprawił naciąg bloczków, a gdy tylko konflikt w grupie zaiskrzył rozejściem, wstał z kucek. Otrzepał spodnie, westchnął nad rozpieprzonymi buciorami i wchodząc w glabro zrobił krok za futrzakiem i pijawką. Dogonił ich niespiesznie.
- Idę z wami - mruknął klepiąc obu, ale bardziej by sobie dodać otuchy, niźli im.
 
__________________
Kto lubi czytać, ten dokonuje wymiany godzin nudy, które są nieuchronne w życiu, na godziny rozkoszy.
Smirrnov jest offline