Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2015, 21:37   #15
hija
 
hija's Avatar
 
Reputacja: 1 hija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Noo, ja też jej nie znać. - Eddie mruknął i wyjrzał znad wozu. Jedna osoba i jeden koń, a tyle przynajmniej zauważył. Ja pierniczę, ten dzieciak jest na prawdę dziwny. Chyba nie kłamała że nie wie kim jest kobieta na koniu. Mamusia też kolekcjonuje szpeja ze światełkami? No za dobre jak na bajeczkę żeby przykuć jego uwagę. Zbyt szybko to wykombinowała jak na taką smarkulę. Dalej coś mu w tym wszystkim śmierdziało, ale przestał traktować ją jako wroga, awansowała na nieznajomą. Może te ślepka to sprawiły, ale Eddie uwierzył że nie czyha na jego życie i mienie w zmowie z jeźdźcem.
Ale jeśli tak to kim była kobieta, która chyba celowo hałasowała tak by ją usłyszał z daleka? Pooglądał sobie ją jeszcze przez chwilę, w sumie całkiem dobry sposób by pokazać że nie skrada się i nie ma się wrogich zamiarów. On podjeżdżając pod przydrożny bar czy miasteczko, też z daleka żyłował silnik, tak by czujki mogły go sobie oglądnąć.
- Czekaj, najpierw musimy powitać nowego gościa. Czasami można spędzić w trasie miesiąc i nikogo nie spotkać, a dziś nieznajomych na pęczki. Jak ty w ogóle masz na imię, co?
Łypnął na małą okiem, po czym wstał, wyprostował się i wyszedł zza wozu, opierając kolbę spaślaka na biodrze, lufą do góry. Podniósł rękę do góry w kierunku kobiety.

- Dziwny - Czacha zareagował na ten komentarz jedynie opuszczeniem głowy. Teraz się, kurwa, wyluzował. Gdyby sięgnęła do wiszącej u pasa broni, pewnie nie zdążyłaby jej nawet dobyć. Widziała w swoim życiu nie takie cuda jak celny strzał z biodra. - Do chuja - uniosła rękę, w drugiej ciągle ściskając wodze nagle zainteresowanego czymś zupełnie innym konia.

No dobra, przynajmniej nie zaczęli spotkania od paru kul. W planie miał zanurkowanie w stronę pancernych drzwi w razie czego, ale takie sztuczki, to raczej jego brat wyprawiał, nie Eddie. Łypnął okiem na dziewczynkę i zastanowił się chwilę. Jeśli na serio potrzebowała pomocy, to on średnio nadawał się do łatania rannych. Liznął trochę pierwszej pomocy od Doca Mitchella, ale to było raczej na zasadzie opaski uciskowej by krew nie sikała po oczach, niż czegoś pożytecznego.
- No, spróbujmy. Może będzie miała jakieś lepsze żarcie na wymianę. - Mruknął do siebie bardziej niż kogokolwiek innego i opuścił broń. Zaprosił ją międzynarodowym gestem handlarzy, pocierając kciuk o wskazujący palec i znowu łypnął na dziewczynkę.

Alright. Ok, ok, ok. Lufa opadła ku ziemi i wizja wydłubywania śrutu z własnego tyłka oddaliła się na chwilę za horyzont. Ścisnęła brzuch Szczęściarza łydkami. Nie odrywając nosa od ziemi, ruszył w kierunku samochodu. No trudno, zaufa mu. Jeśli zgarną, to razem.
- Howdy - wydobywający się z zaklejonego pyłem gardła głos nie był bynajmniej aksamitny. Co za dziwny komplet. Mężczyzna i dzieciak, każde z innej parafii. Uważnym, choć nieco błędnym spojrzeniem ogarnęła wypchany złomem samochód. Tylko dwójka?

Eddie obserwował uważnie kobietę, łypał też na dzieciaka. Nic nie wskazywało na to by się znali. Nie wyglądało też na to że nieznajoma wygarnie do niego jak tylko podjedzie bliżej. Rozluźnił się nieco. Wychodziło na to że szczęście jednak go nie opuszcza. Dwie obce osoby i spotkane na środku pustyni i żadna z nich nie chce go zabić. Przynajmniej na razie.
- Witam! - Uśmiechnął się lekko. - To nie Twoja zguba?
Wskazał na dziewczynkę i zachęcił ją by wylazła zza wozu.
- Znalazłem ją na pace. Mówi że jej matka jest ranna.
Wzruszyła ramionami. Niekoniecznie pamiętała ostatnie miesiące, trochę czasu zniknęło jej w pijackim widzie i narko transie, ale mała była zbyt duża.
Raczej nie - rozejrzała się wokół, jak okiem sięgnąć pustynia - ale musiała zrobić niezły kawał drogi. Pieszo?
- No? Mała? - Popatrzył na dziewczynkę. - Co się stało twojej matce i jak daleko stąd jest? I dalej mi nie powiedziałaś jak masz na imię.
Eddie otworzył drzwi i pogrzebał chwilę w plecaku.
- Tak w ogóle, ja jestem Eddie, ale wszyscy mi mówią Mikrus. Nie masz czasem żarcia na handel? - Tym razem gadał do kobiety na koniu. - Chętnie bym się wymienił.
- Da … - przerzuciła nogę ponad końskim kłębem i rogiem kowbojskiego siodła. Czacha nie był wysoki, ale i tak lądując na obu nogach zatoczyła się solidnie i w ostatniej chwili przytrzymała rzędu. Łyk z manierki znalazł swoją drogę do głowy. Tyle słów. Oczy jej mętniały - ...aahlia.
 
__________________
Purple light in the canyon
That's where I long to be
With my three good companions
Just my rifle, my pony and me
hija jest offline