Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2015, 19:47   #28
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
No i jazda zaczynała się znowu. Krew zaczęła szumieć w uszach, ręce odruchowo zaciskały się na spaślaku. Choć rozum podpowiadał że nie powinien tu włazić sam, tylko krzyknąć by Hope wyszła do niego, to jednak szedł krok za krokiem wgłąb nieznanego budynku. Szczęście, że na bliskie odległości jego shotgun był niezawodny i idiotoodporny. Lufą od siebie, nacisnąć spust i to co przed tobą umiera w chmurze śrutu. Wielka zaleta tej właśnie broni, bo przecież komandos z niego jak z koziej dupy waltornia. Teraz jednak za późno było na zmienianie zdania. Wlazłeś bracie, to udawaj zawodowca. Lufa więc omiatała rogi, Mikrus starał się nie narobić hałasu, szczególnie że zaczął słyszeć urwane słowa.
Facet.
Jakiś koleś oprócz Hope i Mamusi… Coraz ciekawiej. Wyglądnął ostrożnie starając się pozostać poza blaskiem światła padającym z lampy. Chirurg, czy co za cholera? W takich kitlach to mądrale w Posterunku łazili, ale oni dostawali ciężkiej alergii i duszności jak tylko wychodzili na dwa kroki poza swoje laboratoria. Drugi rzut oka na kobietę pod pledem. To jest Betel? Dobrze podsłuchałem? Ale po kiego grzyba Hope nas tu przyciągnęła, skoro ma opiekę?
Wiedział że nie może przedłużać podchodów i domysłów, bo teksanka zaraz zacznie świrować. Dokładnie to bowiem robił by na jej miejscu.
- Witam. Hope, nie mówiłaś że będzie tu ktoś jeszcze oprócz mamusi. - Nie spuszczał wzroku i lufy z siwego jegomościa. - Bez żadnych gwałtownych ruchów, proszę.
Głos miał brzmieć spokojnie i pewnie, ale ciężko szło.
- I rączki! - nerwowo podrzucił lufę. - Tak bym je widział.
 
Harard jest offline