Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2015, 23:01   #29
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Szot - powiedział podchodząc do barmana, długowłosego mieszańca o gładkiej buźce i czarnych gęstych brwiach, które nawet teraz jeszcze strzelały do znikającej w jednym z wyjść Moniki. Gdy drzwi za nią zamknęły się, przeniósł niechętne spojrzenie na Aidena. Nie chciało mu się powtarzać. Identycznie strzelił brwiami ino bez durnego uśmiechu na stojącą za barmanem butelczynę, w której cokolwiek się znajdowało, zapewne dawało kopa tak samo ludziom jak i silnikom.
Barman bez słowa sięgnął po flaszkę i szklankę.
- Stój - przerwał mu Aiden. Prawda była taka, że marzył żeby przepłukać gardło czymś mocniejszym. Widok jednak czterech gangerów w kurtkach “Rocketsów”, czy “Rockersów”, z których jeden właśnie zaśmiewając się zmęł w dłoniach puszkę, sprawił, że zmienił zdanie co do preferencji - Piwo.
Zapłaciwszy kopsniętymi przez Monikę gamblami, zgarnął piwo i ruszył nieśpiesznie do jednego z wolnych stolików. Nie potrzeba było szóstego zmysłu, żeby poczuć na plecach niechęć barmana i obrzydzenie siedzącej na barze damulki. Pierwsze miał głęboko w dupie. Drugie poniekąd też. Wszak trudno było się dziwić. Wrażenie jakie sprawiał musiało być iście żałosne. Brudne od pyłu i krwi, na domiar tego podarte kalesony, oraz koszulina w niewiele lepszym stanie. W tym właśnie wdzianku zdychał przez ostatnie cztery dni. Smrodu siłą rzeczy i boskiej litości, która uodporniła człowieka na własny fetor, nie czuł. Mógł go sobie jednak wyobrazić. Wizerunku naprawdę nie poprawiał zdezelowany rewolwer zatknięty za gumę kalesonów.
Co jednak ta niunia tu robiła to już zmusiło Aidena do kilkusekundowej refleksji. Za ładna była na puszczanie się w dziurze wypomadowanego barmana. Zbyt elegancka.
Zasiadł na krześle i niemal z namaszczeniem otworzył puszkę. Pssyknięcie było ledwo słyszalne. Ale i tak w jego stanie brzmiało ono jak najdźwięczniejszy stukot gambli i najintymniejsze westchnienie kobiety. Z przyjemnością
pociągnął pierwszy łyk i wydając z siebie usatysfakcjonowane “ech”, odstawił puszkę.
Pozostało w ten sposób umilony czas, spędzić na oczekiwaniu na powrót Moniki.
Czy wiedział, że przykuwa uwagę. Wiedział. Czy wiedział, że ryzykuje nawet w takiej dziurze. Wiedział. Nie miał jednak ani siły, ani ochoty bawić się dziś w low profile. Nawet jeśli gdzieś z tyłu głowy dzwoniło mu, że coś tu nie pasuje i może się święcić. Bo zadzwoniło. Cichutkim brzękiem odbezpieczanej spluwy, przy każdym “prapadaju” Stiepana...

Sącząc piwko wyciągnął na stół swój plecak i wydobywszy z niego książkę, zaczął ją przeglądać. Nie przeszkadzało mu to jednak mieć na oku zarówno dwóch typów w kraciastych koszulach, z których jeden właśnie wychodził z fajkami, jak i gangerów.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline