Westchnęła. Sama nie była bardzo rozgarnięta, ale to, co wyprawiał teraz niziołek pobiło wszystkie jej dotychczasowe faux pas. Mógł pozostać czujnym, mieć na oku gobliny i wypatrywać fałszywego ruchu, ten jednak wolał rzucić się na nich od razu jak tylko ich zobaczył. Najwyraźniej dawno nikt mu porządnie nie przygrzmocił w łeb.
Postanowiła iść z planem towarzysza i próbować ocalić głupca jego niedomogiem umysłowym.
― Zostawcie naszego błazna! A Ty, uspokój się, oni nic Ci nie zrobią (ale ja zrobię)!
Wykrzyczawszy w stronę Liska, rzuciła broń i popędziła ile sił w nogach miała, szarżując w stronę ukrytego w krzakach kompana. Chciała przygwoździć do ziemi skurczysyna. Miała nadzieję dobiec, zanim goblin na poważnie się wkurzy.
Jeżeli uda się jej obezwładnić agresora, tak też miała zamiar zanieść go dalej - w uchwycie. Nie pertraktuje się z terrorystami, wypuści go już na miejscu, jeśli się uspokoi, chociaż najlepiej byłoby przywiązać go na łańcuchu do wozu Kislevity.
Oby tylko nie strzeliło przykurczowi do głowy, żeby rzucić w nią kamieniem, albo dźgnąć nożem. Wtedy by go zwyczajnie zatłukła, już wystarczająco nadszarpnął jej nerwów.