Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2015, 20:17   #31
Fyrskar
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację

Wczesna jesień, pół roku po Upadku, ranek
Mordheim

Zgarbione sylwetki, do złudzenia przypominające skradające się na tylnych łapach szczury, pędziły ku osamotnionej w swej warcie trójce. Gorączkowe piski nie dozwoliły jednak szczuroludziom dopaść szabrowników w ciszy, a czujne oczy Lutza nie dały zwieść się niknącymi, drażniącymi i rozpraszającymi zapachami. Zawołał przeciągle i głośno, a nim skaveny pojęły swój błąd i zrozumiały, że zasadzka się nie udała, popędzili do wnętrza, jak się okazuje całkiem bezpiecznej kamienicy. Harald odwrócił się na pięcie i z zabójczą precyzją posłał w kłębowisko nieludzkich sylwetek podobny błyskawicy bełt. Pocisk przebił na wylot jednego ze szczuraków wypaczonych pradawną, odmieniającą tkankę i umysł siłą. Wyrwana z koszmaru istota z mackami zamiast rąk sczezła z głuchym jękiem, zadeptana przez nacierających towarzyszy.

Za awanturnikami posypał się deszcz ostrych gwiazdek z polerowanej stali i wypolerowanych do zabójczej gładkości kamieni, wyrzuconych z proc ruchami powykręcanych łap. te nieliczne pociski, które dosięgły włóczęgów, nieszkodliwie utraciły resztki impetu pośród kółek ich kolczug. Skaveny dzikim biegiem dopadły ku wejściu do budynku, popiskując dziko.

- Zabić ich szybko-szybko! - zawołał przywodzący na myśl cyklopa szczur, gromiąc podwładnych spojrzeniem swego jedynego, wychodzącego z czoła oka. Prócz gniewu, wyzierało z niego nieskrępowane cywilizowanymi odruchami szaleństwo. Przed nim kroczył przerażony niewolnik, którego nieszczęśliwy los - a może okrutny pan - urwał łapę w barku.

Powodowany żądzą łupu Anton kilkoma susami przemieżył schody na piętro, sunąc dłonią po bogato rzeźbionej, dębowej poręczy. Palce szabrownika wyczuły kunszt, ale kunszt zniweczony - zapach truskawek uchodził, odsłaniając skryte dotąd zniszczenia. Przeskakując przez ostatni schodek, dawny cyrkowiec wbił uważnie oczy w przedpokój i odchodzące odeń drzwi. Obszedł balustradę i nacisnąwszy klamkę, znalazł się w niewielkim i nieco zdemolowanym i zakurzonym, ale niegdyś zapewnię dostatnio urządzonym pokoikiem. W rogu, widoczne w przepuszczanym przez szerokie promieniu światła, stało zasłane papierami i notatkami biurko, obok niego leżało zaś, powalone niczym poległy wojak, ciężkie, dębowe krzesło, o bogato zdobionym oparciu i miękkim siedzisku. Niewielka szafka opierała się o przeciwległą ścianę. Wszędzie leżały różnorakie drobiazgi. Nagle zza okna słyszeć się dało okrzyki i Kramer ostrożnie rozwarł okno. Widząc nadciągających szczuroludzi, podłe istoty z głębi rynsztoku, których istnienie wkładał między bajki, podjął decyzję. Cyrkowiec szybko podjął decyzję. Póki szczuroludzie kłębili się przy drzwiach, łatwo można by ich zmiażdżyć. Anton chwycił za krzesło i począł taszczyć je do okna. Napinając mięśnie, wypchnął ciężkie siedzisko. Poleciało w dół, powodując większe spustoszenie, niż mógłby się spodziewać.

Mebel uderzył brutalnie pomiędzy głowę a kark, druzgocząc i łamiąc kręgosłup ohydnego odmieńca o ciele szczura i dziobie ptaka, śmiertelnie go raniąc. Wielkiemu niewolnikowi krzesło rozłupało szczurzą czaszkę jak jajko. Krzyki bólu zmieszały się z okrzykami oburzenia pozostałych zwierzoludzi.

Pierwsze skaveny wpadły do kamienicy, dziko wyjąc. Jeden z nich, z kręgosłupem na wierzchu, był obleczony w ciężką kolczugę. Ten spadł na hołubiącego w dłoni łuk landsknechta, który wywinął się spod ciosów miecza i naciągnąwszy prędko swoją broń, spróbował wystrzelić, przykładając grot strzały niemal do oka skavena. W zwierzęcych ślepiach zapłonął strach i rozpaczliwym gestem szczuroczłek postanowił podbić łuk do góry. Miast w ohydnego odmieńca, strzała trafiła w sufit. Drżącą ręką Elias spróbował trafić okrutnika w kolczudze, meandrując na boki, starając się nie utrafić w towarzysza. Nic jednak nie wyszło z tego, bowiem strzała poleciała nad głowami walczących. Niewolnik z rozwidlonym ogonem trafił nieszczęśliwie - haniebnie spudłował i nadział się czerepem na buzdygan Harbranda, który radośnie zatłukł go na śmierć, rozbijając szczurzy łeb jak dojrzały owoc. Pokryty krostami przeciwnik Haralda skakał na bok, żałośnie próbując zadać łowcy nagród choćby najmniejszą ranę.

Wtedy pojawił się Janderke, spadając na skavena i tnąc go po łapie. Owinięty bandażami stwór zawył, błagając o zmiłowanie, ale nie oddał pola. Tymczasem Harbrand dołączył do Lutza w jego potyczce. O losie tego pojedynku, tej bitwy w bitwie, zdecydował łuk Edgara. Celnie spuszczona z cięciwy strzała wbiła się w skavena, tak jak kłusowników zwykło się nanizać na pal. Kawałek dalej, okryty płaszczem krost i falbankami bandaży posłaniec nocy uniósł zakrzywiony nóż na Haralda - Utha wykorzystał to i uciął mu łapę, barwiąc wszystko buchającą z kikuta juchą. Kolejny szczuroczłek sczezł marnie.

Tymczasem na trzyokiego skavena na zewnątrz spadła kometa, która była zgrabnie wykonaną, zakurzoną szafką. Nim szczuroczłek zdążył się zdziwić, niewiele z niego zostało.

Skaveny uciekły, popiskując. Tylko Elias wypuścił strzałę, opuszczając jeńca, ta jednak nie dotarła do celu. Awanturnicy poczęli krążyć między zwłokami zabitych - orientując się, że gdzieś zniknął ich jeniec. Elais zorientował się, że w swym łuczniczym zaaferowaniu, z jego paska zniknął klucz do kajdan. Zganił się w myślach i zaklął, tak szpetnie, że brutalne ulice Mordheim zawstydziły się do cna.
 
Fyrskar jest offline