Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2015, 20:25   #15
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Ryki niedźwiedzia ściągnęły uwagę innych mieszkańców. Ci w przeciwieństwie do April zadziałali w sposób stereotypowy, zadzwonili do straży leśnej i od razu na policję. W tym czasie matka i córka rozmówiły się w kwestii lalkarza i jego niedźwiedziej marionetki.
Sama Aida nie wydawała się dotknięta wcześniejszą rozmową. Choć April na tyle znała swoją matkę, by wiedzieć że ta doskonale ukrywa swoje uczucia. Niczym sztylet ukryty w rękawie, gotowy do skrytobójczego pchnięcia, gdy tylko przeciwnik opuści gardę.
- Nie powinnaś ufać słowom chochlika. Te dranie są podstępne i fałszywe.- oceniła Aida ćmiąc papierosa.- Mówią to co chcesz usłyszeć i wciągają cię w swe ułudy. Może… i mówił prawdę, ale mając kołnierz żelazny na szyi, raczej mówił to co chciał jego Pan byś usłyszała. Nie daj się więc wyprowadzić z równowagi. I nie rób sobie niepotrzebnej nadziei.-
Uśmiechnęła się lekko.- Ale przynajmniej bariera zadziała, nieprawda?
Nie miały zbyt wiele czasu na rozmowę.



Wkrótce dom April został oświetlony błyskiem syren policyjnych i straży leśnej. I zaroiło się od leśników i funkcjonariuszy policji. Aida poszła pogadać z przedstawicielami władzy, a April uspokoić córkę. A potem… zrobiło się gorzej.
Na szczęście nie znaleźli nieumarłego niedźwiedzia, co mogło się skończyć że dla Seana i Harry’ego Coopersa. Jedynie jego ślady odbite w miękkiej glebie. Niedźwiedź przepadł jak kamfora. Za to znaleziono inne ślady jego działalności. I o tym fakcie poinformował Sean osobiście poinformował Aidę i April.
-Powinnyście unikać wchodzenia do lasu przez najbliższe tygodnie. Znaleźliśmy…- Sean Watson starał się mówić spokojnie, ale widać było że wstrząsnęło nim to co zobaczył.-... obozowisko i zwłoki. Chyba dwóch osób. To jakiś stary samiec musiał być. Być może ranny przez kłusownika, bo… zrobił z nich krwawą miazgę. Dosłownie rozwłóczył po całej polance. I chyba w ogóle nie ruszył mięsa. Cholera… on nie zabija z głodu.


Odkrycie z wczorajszej nocy miało swe odbicie w wydarzeniach poranka. Miało swe odbicie w tytułach prasowych.


Miało swe odbicie w prasie, w nagłówkach i artykułach. Poranek więc April spędziła z kawą i artykułem w gazecie.
Kod:
“Kolejne ofiary szalejącego niedźwiedzia mordercy zdają się mówić zza grobu:
 "Kiedy to się skończy?" Do tej pory policja nie chce dać żadnych informacji
 na temat tożsamości dwóch kolejnych ofiar bestii z lasów Wiscasset. 
Być może jeszcze ich nie ustalono. Jednakże burmistrz Diana Spencer
 obiecała zwołać nadzwyczajne posiedzenie rady miasta
 dotyczące kwestii morderczego niedźwiedzia otwarte dla publiczności. 
Prawdą jest, że straż leśna poprzez osobę Seana Watson Jr. 
prosi o spokój i ustawia znaki zakazu wstępu do lasu,
 ale czy to pomoże? Wciąż mamy sezon wakacyjnego, 
a pijani studenci prawdopodobnie nie będzie zwracać uwagę 
na tabliczki lub zakazy. Czy to możliwe, że jedynym sposobem
 na rozwiązanie tego problemu jest otwarcie
 sezonu polowań na niedźwiedzie poza sezonem?”
Nie dziwiło to April, sytuacja wszak była poważna. Nawet z punktu widzenia laika, który nie miał okazji dostrzec drugiego dnia tej sprawy. W okolicy grasował niedźwiedź ludojad. To nie było dobre dla interesów.
I straż leśna musiała się z tym dzikim zwierzęciem uporać. Niemniej jeśli Spencer zdoła wymusić zezwolenie na odstrzał tego niedźwiedzia, to Wiscasset przeżyje oblężenie myśliwych marzących o trofeum w postaci głowy tej bestii. Jednak jak zabić coś co już nie żyje?


Najpierw był zapach. Jaśminowe perfumy z górnej półki. Ów zapach wyprzedzał ją niczym herold oznajmiający jej przybycie. Kobiety stworzonej by być podziwianą, by rozkochiwać w sobie mężczyzn i budzić zazdrość u każdej kobiety.


Ideał wykreowany za pomocą dolarów, dużej ilości dolarów. Markowe ciuchy i biżuteria warte tyle co mały samochód rodzinny. Niemniej niewiele by dały, gdyby osoba je nosząca była pozbawioną gustu dorobkiewiczką. Ale nie była.
Laura Beaks choć zmieniła się od czasów szkolnych, to nadal wiedziała jak przyciągać spojrzenia. Kiedyś Laura O’Calmour była zbuntowaną Gotką o czarnych włosach, przyciągającą spojrzenia. Teraz stała się zimną pięknością stworzoną do łamania męskich serc. I być może kobiecych. Laura miała jedną tylko cechę którą łatwo było zauważyć… próżność. Niestety poza tym prostym wyznacznikiem była trudna rozszyfrowania. I teraz przybyła do sklepiku Aidy… ubrana w gustowny strój znanego projektanta.


Zapaliła drogi markowy papieros spoglądając na siedzącą za ladą, powoli i z gracją. Każdy jej ruch był wystudiowany i zaplanowany, by robić wrażenie na otoczeniu. Pod tym względem Laura się nie zmieniła, choć niewątpliwie zmieniła metody jakimi osiągała swój cel.
Zaciągnęła się kilka razy dymem, po czym powoli uśmiechnęła się i podeszła powoli do lady.
- Dawnośmy się nie widziały, co? Od lat szkolnych. Nieźle wyglądasz.- uśmiechnęła się tak jakoś dziwnie. Drapieżnie.- Ale przejdźmy do interesów… Wiesz coś na temat kadzidełek, czegoś co może odstraszyć… duchy?
Ironiczny wydźwięk słowa “duchy” w jej ustach świadczył, że nie bierze ich istnienia na poważnie. Więc… czemu zadała takie pytanie? Czemu w ogóle tu przyszła?


Zdobycie bilingów od domowego telefonu zajęło trochę czasu i wymagało paru rozmów telefonicznych. Ostatecznie jednak April osiągnęła sukces i miała w swym ręku wydruk. Tyle że numer na jaki dzwoniła jej matka okazał się być numerem zastrzeżonym. Hmm… wyglądało więc, że Aida jednak wygrała. Ale przecież jej córka była równie uparta co ona. I bynajmniej nie zamierzała się poddać, tym bardziej, że ów numer wyglądał znajomo.
April więc nie porzuciła śledztwa i jak się okazało... miała rację. Wystarczyło bowiem sprawdzić stary zeszyt z numerami klientów i klientek prowadzony przez Aidę. Zeszyt który leżał pod sklepową ladą i był łatwo dostępny.
Kilka minut cierpliwego sprawdzania jednego ciągu liczb po drugim i… udało się.
Numer pod który dzwoniła Aida był prywatnym numerem Diany Spencer, burmistrz Wiscasset.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 10-09-2015 o 20:28.
abishai jest offline