Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2015, 23:20   #5
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Mieszkanie w ograniczonej, zamkniętej przestrzeni należało do osobliwych przeżyć. Każdy korytarz, każde pomieszczenie znało się na wylot. Nie tylko sam rozkład, a także wielkość; najczęściej liczoną w krokach. Nieliczne sale treningowe nie potrafiły nadać temu wrażenia swobody i wolności. Żelbetonowe więzienie, z którego teraz cię uwalniali. Przez głowę musiały przechodzić setki myśli. Każdego nachodziły tu kiedyś chęci na wyjście na górę. Jak już mogli to zaczynali się zastanawiać czy chcą. Nie tak było też z tobą?

Przemierzałaś te ciasne korytarze setki, tysiące razy. Nie liczyłaś, nie dało się. Szło zwariować. Znać każdego, jak nie z takiego prawdziwego znania, to przynajmniej z wyglądu i imienia. Raz przegrana szansa tu nie powracała niemal nigdy. Nie było mowy o zmianie otoczenia. To albo śmierć na górze. Miało się jeszcze okazać ile w tym prawdy. Sektor kwater mieszkalnych upchany był w centrum schronu. Mniejsze i większe pomieszczenia, urządzone po spartańsku, wypełniały najbardziej rozległą podziemną przestrzeń opatrzoną nazwą CHICAGO 03.

Imagine there's no Heaven
It's easy if you try
No hell below us
Above us only sky
Imagine all the people
Living for today


Ciche dźwięki znajomej piosenki rozbrzmiewały z lekko szumiącego, starego głośnika. Weszłaś do swojej kwatery, z trudem przesuwając metalowe drzwi. Suwnica dawno zardzewiała, a część kółek na prowadnicy przestało spełniać swoją rolę. Jak wszystko wokół. Uszkodzone, zużyte albo bez energii. Obraz rozkładającego się świata. Przejście do marnego azylu, dwóch wnęk i niewielkiej przestrzeni pomiędzy. Miejsca dla czterech osób, lecz byliście tylko we dwójkę. Ojciec i ty.

Na stole leżały rzeczy nie należące wcześniej do ciebie. Niespotykane w schronie, bo pod ziemią zbędne. Niektóre znałaś zaledwie z obrazków i nazw. Czarno-czerwona kurtka z kapturem, z rodzaju tych przeciwdeszczowych. Duży wypłowiały plecak oraz wsadzona do niego zapasowa torba na ramię. Bardziej na znaleziska na powierzchni, niż na rzeczy do zabrania. Długi nóż myśliwski w pochwie, wraz z paskiem do zawieszenia w jakimś łatwo dostępnym miejscu. Buty o grubej podeszwie, wiązane do połowy łydki; już na pierwszy rzut oka widziałaś, że będą odrobinę za duże. Mapa i leżący na niej kompas. Czapka i rękawiczki.
I to wszystko. Resztę mogłaś wybrać ze swoich rzeczy.

Bardziej go wyczułaś niż usłyszałaś. Stał w drzwiach, trzymając coś w dłoni. Zachorował jako jeden z ostatnich, trzymał się więc jeszcze nieźle, chociaż nic nie łagodziło bólu widocznego w oczach. I odczuwanego przez ciebie niemal fizycznie, gdy się nie pilnowałaś.
- Leno… - ojciec wyciągnął rękę, ale opuścił ją zanim w pełni się wyprostowała. Przełknął ślinę. Mimo wszystko, było to dla niego trudne. Pewnie trudniejsze niż myślał. - Kazali mi ci to przekazać.
Wyciągnął dłoń raz jeszcze. Przedmiot wyglądał jak smartwatch na pasku, do zawieszenia na nadgarstku.
 
Sekal jest offline