Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2015, 01:31   #21
Carloss
 
Reputacja: 1 Carloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputację
Will ucieszył się na wieść, że Marla zamierza wybrać się na cmentarz razem z nim. Chłopakowi mimo wielu zmartwień na głowie chyba najbardziej brakowało jej łagodnego uśmiechu, zalotnego spojrzenia i wielu innych spraw o których teraz mógł tylko pomarzyć.

Marla tak jak i wcześniej wolała zachować od Willa bezpieczny dystans. Łatwo byłoby mieć do niej pretensje i oskarżać ją o oziębłość, chłopak jednak rozumiał jej obawy. On sam również nie chciał zrobić żadnej głupoty przez którą mogłaby się zarazić i być w takich samych tarapatach jak on...

Pierwsze kilka minut upłynęło im raczej w milczeniu - kilka pojedynczych zdań nie było w stanie zapełnić tego czasu tak by nie pojawiła się niezręczna cisza. Dopiero w czasie zbierania kwiatów chłopak rzucił kilka żartów i atmosfera chociaż trochę się rozluźniła. Gdy skończyli i Will mógł zobaczyć efekt ich pracy, ucieszył się, że nie poszedł sam ponieważ, mimo wielu innych zdolności, zmysł estetyczny nie był jego najmocniejszą stroną.

Gdy tylko ruszyli, spotkali kolejnych ludzi, a nerwowa atmosfera prawie zupełnie się ulotniła. W tej sytuacji w której się znaleźli, praktycznie nie było możliwości pojawienia się jakiegokolwiek konfliktu w czasie rozmowy: skupiała się ona w 99% na zmarłym pastorze i to na jego pozytywach.

Gdy szli przez miasto w stronę cmentarza, chłopak mógł zauważyć jak bardzo miasto zostało zniszczone w czasie ataków. Co prawda Chomik i Baba całkiem dokładnie opisali im przebieg walk, jednak zobaczyć to na własne oczy było zupełnie czymś innym. Także po kwiatach i wieńcach widniejących na innych nagrobkach widać było, że sporo osób zginęło w ostatnich miesiącach w mieście.

Po dotarciu na miejsce, chłopak dyskretnie przywitał się ze znajomymi z miasta i zajął miejsce raczej na uboczu grupy. Uroczystościom przewodniczył Pastor i raczej nie odbiegało ono od standardów z którymi się spotkał. Kolejne jednak przemówienia pełne ciepłych słów, widok szlochających kobiet i mężczyzn wbijających wzrok w ziemię jasno sugerował, że znaleźli się na pogrzebie kogoś ważnego dla społeczności. Samego Will również dopadła ta atmosfera i zdradziecka łza zakręciła się w oku chłopaka.

Korzystając z chwili przerwy, chłopak również postanowił powiedzieć kilka słów. Zważając jednak na okoliczności i nie chcąc skupiać na sobie uwagi pozostałych żałobników, Will sklecił tylko kilka prostych zdań chwalących Pastora i wspominając miłe przyjęcie jakie zawsze go spotykało kiedy tylko miał okazję odwiedzić Cheb i spotkać się z nieboszczkiem.

Po pogrzebie przyszła kolej na rozmowę z szeryfem, który zaprosił parę na stypę. Chłopak musiał uważać żeby zbytnio nie dotykać się do stróża prawa tak, by przez przypadek nie zarazić go tym swoim syfem... Po kilku wymienionych słowach, Will z chęcią przyjął zarówno zaproszenie na wspólny posiłek, jak również zaoferowany transport.

Gdy szeryf odszedł porozmawiać z pozostałymi żałobnikami, ubrana na czarno para skierowała się w stronę auta Daltona. Tam chłopak uprzejmie przywitał się z widzianymi wcześniej najemnikami, jak również ze swoją ulubioną handlarką Claire, z którą to zaledwie pare miesięcy temu, w ten felerny dzień, ubił ostatni przed zimą interes... Widać było, że zima odcisnęła swoje brutalne piętno na niemal każdym w tym miasteczku...

Gdy wpakowali się na wóz, chłopak rozpoczął niezobowiązującą rozmowę z pozostałymi mieszkańcami. Will próbował delikatnie wybadać jaka jest obecnie sytuacja z żywnością, wodą i paliwem w okolicy, a jednocześnie podpytać, czy nikt nie widział tego żydowskiego kutasa uciekającego z ich serum...
 
Carloss jest offline