Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2015, 12:29   #28
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Czekając na kąpiel, Szuter wziął kufel piwa i zwiedził obydwa wolne pokoje decydując się w końcu na ten z oknem. Co prawda to jedno wejście więcej do obstawienia, ale w razie czego, również jedno miejsce więcej do ucieczki.
Odłożył swój dobytek pod łóżko, zdjął płaszcz, pancerz i resztę brudnych ciuchów. Przeciągnął się i rozprostował kości, zastanawiając kiedy ostatnio miał taki luksus? Jedynka z oknem i gorąca kąpiel? Chyba wtedy kiedy zajebał tego mutka na bagnach. Chociaż nie. Leżenie miesiąc w lazarecie nie się liczy.
W zamyśleniu wyjrzał ponownie przez okno, by przyjrzeć się furgonetce na podwórzu. Wyglądała zdecydowanie na okaz zdrowia, jeśli pominąć wszechogarniający brud, degenerację i rdzę, która na dobre zadomowiła się w prawie każdym pojeździe w okolicy. Ta jednak nie miała tylu wgnieceń, nie brakowało zbyt dużo karoserii, a i przybrudzona była ciut mniej.
Szuter zastanawiał się, do kogo mogła należeć?
Ostatecznie jego pytanie pozostało bez odpowiedzi, bowiem odszedł od okna zostawiając pojazd samemu sobie. Miał jeszcze dużo pracy.

Zamknąwszy drzwi, mężczyzna wyjął zdobyczny granatnik i granaty, i położył je na łóżku. Po chwili dołączył do nich niezawodny Bushmaster, FN P90 i reszta arsenału. Szuter przyjrzał się krytycznie zestawowi ponownie taksując granatnik, po czym powoli zdjął pancerz.
To co cholernie mu się podobało w tym pancerzu, oprócz tego, że został zrobiony specjalnie dla niego, to widok wszystkich trepów z niesprawnymi mięśniami żuchwy. A i niejeden cwaniak i pro gapili się, jakby był 10 na 10 blondi z wielkimi cycami.
~ Tak, to zdecydowanie dobre uczucie ~ pomyślał odczepiając ochraniacze z ramion. ~ Zdecydowanie ułatwia robienie interesów ~.
Po chwili na podłodze znalazła się para wyprofilowanych płyt ochraniająca uda. Potem "najajecznik" i wreszcie góra.
Barman Jack wspominał, że balia jest zajęta, a potem trzeba nagotować wody, więc było jeszcze sporo czasu. Szuter wykorzystał go na wyczyszczenie swojego pancerza z błota i tego pomarańczowego cholerstwa. Zajęło to chwilę, ale "zbroja lśniła". No, nie do końca. Brunatno-zielona skorupa, twarda niczym rosyjska kurwa stojąca na mrozie była matowa i lekko chropowata w dotyku, gdzieniegdzie poprzecinana śladami uderzeń noża i odpryskami śrutu. Szuter znał każdą rysę na napierśniku. Część z nich to pozostałość po jego zmaganiach, część, tak jak ślady śrutu na płycie tylnej to pamiątka by nie odwracać się do prawie martwych przeciwników plecami. Nigdy.
W kontraście do płyt, łuski zdobiące przeguby i fragment brzucha były czarne z pstrokatymi, żółtymi plamami - zdecydowanie miększe w dotyku, ale też nie krępujące ruchów. Po raz kolejny zabójca nie mógł wyjść z podziwu nad kunsztem starego dziada z bagien.
- Jebaniutki - zamruczał, jak za każdym razem, gdy przyglądał się świeżo-wyczyszczonemu pancerzowi. Robił skurwiel wrażenie.
Rozległo się pukanie do drzwi i miły głos obwieścił czas kąpieli. Szuter uśmiechnął się i podziękowawszy, zwinął swój dobytek na miejsce.

Kąpiel była wyjątkowa. Duża balia sprawiła, że mógł się prawnie w niej położyć wystawiając ręce i nogi na zewnątrz niczym żółw przewrócony na grzbiet. Szuter odchylił głowę do tyłu leniwie wypuszczając dym papierosowy, który powoli sunął w górę, by po chwili ostro skręcić w prawo, za sprawą nieszczelnego okna. Zupełnie jak wtedy na bagnach...
Uzbrojony w kałacha, podczepiony granatnik, topór i strzelbę szedł po kolana w błocie. Parująca od porannego słońca woda tworzyła mgłę osiadającą nisko nad ziemią, gdzieniegdzie przebijając większymi słupami pary wodnej pnącej się do góry po kominie promieni słonecznych przebijających się przez listowie.

Wokół roztaczał się zatykający nos zapach zgnilizny i wilgoci wymieszanej z moczem i kałem. Szuter pamiętał to doskonale, bowiem do dziś nie jest w stanie odzyskać w pełni sprawnego powonienia. Szelest na drzewie, mężczyzna gwałtownie podniósł broń do twarzy celując w gęstwinę, jednak lekki ruch snopu powietrza po jego prawej uratował mu życie. Szuter skoczył w przód ledwo unikając olbrzymiej najeżonej ostrymi jak brzytwa kłami szczęki.
- Do chuja! - zdążył zakląć, zanim zarył głową w błoto.
Szybko przekręcił się, akurat by zobaczyć potężną sylwetkę sunącą na pokracznie rozłożonych łapach. Ostre zębiska długiej i wąskiej kłapiącej paszczy błyszczały złowrogo. Szuter pociągnął serią celując prosto w język, co tylko dodatkowo rozwścieczyło gada, który zakręcił łbem wyjąc, stanął na tylnych łapach pokazując imponujący brzuch pokryty pstrokatą łuską, po czym skoczył do przodu. Szuter zanurkował pod potworem oddając salwę na oślep. Musiał jak najszybciej wbiec na twardy grunt!
Wystrzelił szybko granat w kierunku gada i rzucił się do ucieczki.
Słyszał swój ciężki oddech, rozchlapującą wodę i ryki potwora za sobą. Woda się kończyła, co wnosił po dnie pnącym się lekko, ale stabilnie pod górę. Zaryzykował krótkie spojrzenie w tył. Potwór biegł za nim, więc mężczyzna przyśpieszył wbiegając na wysepkę pokrytą ziemią, paprociami i zmutowanymi drzewami. Usłyszał za sobą ryk, skoczył w bok by zmylić przeciwnika, po czym odbił do przodu za drzewo. Pociągnął krótka serią zakończoną charakterystycznym pustym dźwiękiem 'klik' sygnalizującym pusty magazynek. Nie było czasu na przeładowanie, mutant nic sobie nie robiąc z wystrzelanych pestek skoczył do przodu uderzając potężnym cielskiem o drzewo, następnie smagając ogromnym ogonem. Zaskoczony Szuter odskoczył w tył, a następnie uderzony ogonem poleciał w krzaki.
nie było czasu na wymianę magazynku. Chciał odrzucić karabin, ale nie zdążył, bestia niespodziewanie zwinna i szybka jak na swoje pokraczne gabaryty, była już nad nim. Niewiele mysląc, Szuter zdzielił kolbą po pysku bez większego efektu, następnie energicznie broniąc się przed pożarciem wsadził karabin do paszczy.
Potwór zaryczał próbując zamknąć zablokowane szczęki, jednak nieskutecznie. Mężczyzna wciąż leżac na plecach wycofał się nieco dobywając pompkę.
- Żryj gruz - wycedził celując prosto w otwartą gardziel, jednak zanim zdążył strzelić, kałach wciąż stojący na sztorce w paszczy niebezpiecznie wygiął się z głuchym jęknięciem, po czym po prostu pękł. Szuter zawył z bólu nie zdążywszy wyjąć w porę rąk z paszczy potwora. Krew tryskała wszędzie, mężczyzna wypuścił pompkę i łapiąc się za krwawiącą rękę odtoczył w bok.
Nie miał najmniejszych szans. Czuł, że ból promieniujący z ręki z każdą chwilą paraliżuje resztę ciała, wypierając resztki myśli.
Nagle wszystko zwolniło, a on czuł jakby obserwował jakiś film. Reakcje mężczyzny, którego oczami oglądał scenę były powolne, jednak wyuczone. Działały bez świadomości mózgu. Nagle zamknięta paszcza na szczęście jedynie obtarła prawą rękę, ale wystarczyło to by rozerwać koszule i kevlarowe ochraniacze, a także spory fragment ręki od łokcia, aż po palce. Czuł, że zaraz zemdleje, musiał szybko zatamować krwawienie, zanim straci przytomność. Słyszał charczącego mutka, ale był to dźwięk stłumiony, daleki. Nie myślał o tym. Powoli wzrok mu mętniał. Musiał zatamować krew, zanim zemdleje. Zerwał resztki koszuli. Zatamował. A potem zemdlał.

Szuter poruszył się w lekko już chłodnej balii, splunąwszy do wody. Przeżył tylko przez przypadek. Był bohaterem, a powinien był zginąć. Mężczyzna potarł się po paskudnej bliźnie idącej od łokcia aż do dłoni prawej ręki. Nieregularnie poprowadzone szwy, ślady po zębach i braki tkanki mięśniowej wyglądały niepokojąco. Blizna kończyła się na spodzie dłoni, tam gdzie przed walką był mały palec.

Papieros wypalił się już do filtra, co zwiastowało koniec kąpieli. Szuter szybko umył się i przebrał w świeże ubranie.

Gdy schodził na dół, miał na sobie wyczyszczony pancerz nałożony na czyste jeansy i koszulę w kolorze ecru. Na rękach miał swoje czarne, lekkie rękawiczki dostosowane do braku palca prawej ręki. Przez plecy miał przerzucone P90, które wystawało spod lewego ramienia, zaś na prawym udzie przyczepiona była prawdziwa perełka - supershorty. Nie jakieś gówno - zdezelowana pompka krzywo przycięta przez amatora majsterkowania z tępą piłą i pasującym do niej wyrazem twarzy. Nie, supershorty to prawdziwa pompka ręczna. Dłuższa od magnum .44, ale cholernie poręczna. Do tego dobycie jej zajmowało tyle co machnięcie ogonem. Ba, można się także pokusić o strzał z biodra!
Ten egzemplarz był w dobrej kondycji. Widać było lekko wytarty, ale nadal widoczny grawerunek wzdłuż lufy. Bez wątpienia żelastwo gości siedzących przy barze wzbudzali powszechne zainteresowanie samą ilością, jednak Szuter, chociaż mniejszym kalibrem, nadrabiał jakością. Niecodziennie widzi się człowieka z egzotycznym pancerzem, P90 i minipompką.
Dołączając do tego niezbyt pokaźny wzrost, szczupłą sylwetkę, włosy w artystycznym nieładzie i kilkudniowy zarost. Jedyne co w tej postawie mówiło, że broń nie jest przypadkowa, to zimne stalowe oczy.

Szuter podszedł do baru zamówił piwo i obiad, po czym usiadł przy wolnym stoliku. Czekając w sumie nie wiadomo na co popijał piwo obserwując gości "Łosia" i przewijających się przyjezdnych.

Ponownie mimo woli podrapał się po bliźnie nie mogąc się pogodzić, że przeżył tylko dlatego, że mutek zadławił się granatnikiem VOG-40.
 
psionik jest offline