Zacisnął dłoń na rurze. Mutant mógł być niebezpieczny, ale nie musiał, mógł nawet nie umieć się sprawnie poruszać. W sumie to cholera wiedziała czego mogą się spodziewać po mutkach, ale na pewno nie przyjaznego nastawienia do "normalnych".
Stojąc w miejscu i przyglądając się dwóm garażom poczuł, że deszcz powoli przestawał padać, słońce wychodziło, dobra wiadomość. Gdyby za bardzo zmokli by mogli się przeziębić, a nie ma teraz czasu na leżenie w łóżku, no chyba że w tych domach będą mieli odpowiednią ilość zapasów, aby przetrwać, ale jakoś w to nie sądził. Mutki i szabrownicy pewnie większość wyczyścili a reszta pogniła. Tak czy siak. Chorowanie nie wchodziło w grę, przynajmniej teraz.
Wskazał palcami na narożnik jednego z garażów, dokładniej tego, do którego mogli podejść niezauważeni. - Postaram się go zwabić, żeby poszedł za mną a wy wtedy będziecie go mogli od tyłu zaatakować. - Szepnął i przemieścił się do ściany budynku. Bał się. Serce mu waliło w klatce piersiowej. Nigdy wcześniej nie miał okazji zabijać niczego oprócz ryby na wigilie, a to coś pomiędzy budynkami kiedyś było człowiekiem, takim jak on. Jeszcze nie był na to gotowy, żeby zabijać. |