- Ho! Bitka! – ryknął krasnolud, wymachując toporzyskiem. Chwilę potem, ignorując rady myśliwego zaczął schodzić za Oswaldem. Daleko w dole słychać było zbliżającą się istotę. Gdy tylko wyłoniła się spomiędzy drzew, dwie cięciwy jęknęły; dwa pociski pomknęły w stronę stworzenia. Żelazo zgrzytnęło, gdy strzała wystrzelona przez Gunthera przebiła napierśnik i ugrzęzła w ciele potwora. Długi szyp z łuku Sørena przeleciał obok, wbijając się niegroźnie w ziemię tuż przy stopie.
Druga i Oswald byli już na dole. Zobaczyli jak potwór odłamuje strzałę wystającą z piersi, oblizuje ją długim, rozwidlonym językiem. Jak smak krwi powoduje dreszcz rozkoszy. Usta wykrzywiają się w nieziemskim, pięknym acz upiornym uśmiechu. Stworzenie nie zatrzymując się, skierowało się ku wieży. Rozległ się niski, ledwo słyszalny syk, wiercący w głowie, nieustępliwy. Oczy istoty zwróciły się ku krasnoludowi. Druga zadygotał. Mocniej ścisnął drzewce topora. Zakręcił młyńca i runął na stwora. Oswald, przyglądając się potworowi przez chwilę walczył z przemożną potrzebą znalezienia się gdzie indziej, ale szarża kompana otrzeźwiła go na tyle, że zdecydował się zostać.
Druga pędził długimi susami, zbliżając się do istoty. Ta wciąż syczała i oblizywała się, przygotowując na przyjęcie uderzenia. Piękno twarzy, idealne proporcje i tajemnicza aura stworzenia, spowodowały, że Druga stracił nieco zapału do walki. Uderzył jednak. Topór zafurkotał przecinając powietrze, gdy odmieniec delikatnym, płynnym ruchem zszedł z linii ciosu. Równocześnie samemu błyskawicznie machając opancerzonymi ramionami. Krasnoludzki wojownik miał dużo szczęścia – kościane szczypce minęły go o włos – ucinając tylko kilka włosów z osmalonej brody. |