Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2015, 08:26   #299
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Post wspólny Proxy i Felidae

Vill kwiczała i wyła okrutnie. Histeria wywołana bólem przyśpieszyła jej oddech do prędkości zziajanego kundla z wywalonym na wierzch jęzorem. Dłonie umazane od własnej krwi ściskała na ranie. Jej palce kleiły się od płynącej posoki. Z wrażenia straciła czucie od pasa w dół. Nogi zniknęły jej ze świadomości. Odrętwienie promieniowało tak bardzo, że nawet z pomocą nie byłaby w stanie stanąć na zdrowej nodze. Słowa Ekkosza powstrzymały ją od dalszego pełznięcia pozostawiającego krwawą smugę. Zajęczała płaczliwie jeszcze bardziej w panice przed nieuniknionym jej losem.

- Przepraszam! - wyduszała przez zęby. - Na prawdę tego nie chciałam... Tak mi przykro... Tak strasznie mi przykro...

Ułożyła się na ziemi w łuku zaciskającym kolano. W tym, co mówiła była na prawdę szczera, choć w takiej chwili było to całkowicie bez znaczenia. W takiej chwili wszystko, co jej zostało to szczerość.

- Powiedział, że mnie wypuści, gdy to zrobię... Tak strasznie boli...! Tak strasznie mi przykro...

Loretta spojrzała najpierw na leżącego u jej stóp martwego Jima. Diabła stojącego w pobliżu przestała się już bać. I tak wiedziała, że wszyscy są już trupami. Pochyliła się nad nim przez chwilę jedną dłonią głaszcząc jego włosy, a drugą ręką sięgając po broń i chowając ją przed widokiem Ekkosza. Potem wolną ręką chwyciła siekierę.
- Tak mi przykro przyjacielu - wyszeptała.

Później zwróciła się w stronę kwiczącej Vill.
- Naprawdę byłaś tak głupia, żeby uwierzyć w słowa diabła? - Lori zdziwiła się. - Wybaczam ci twoją głupotę Vill. O wybaczenie reszty poproś Jima. A… czekaj, prawda przecież on nie żyje. - ostatnie słowa wykrzyczała.
Nie zamierzała się do niej zbliżać. Kto wie ile strzykawek suka miała jeszcze ukrytych w zanadrzu. Zamiast tego kopnęła sierp jak najdalej, poza zasieg Vill.

- Nie dotykaj go... Zamienisz się w jednego z nich... Zamienisz się jak Ortis... Jak Williams... Tak strasznie boli...! Tak strasznie mi przykro... - zapętlała się skamląc na ziemi. - On ciebie zabije jeśli ze mną nie skończysz! Loretko...! Tak strasznie boli...! Możesz jeszcze uciec... Wypuści cię jak mnie dobijesz... Na prawdę nie chciałam wam tego robić... Po prostu chciałam się stąd wydostać... Każdy by tak zrobił... - Vill przekręciła się z jękiem na bok.
Krwawa ręka powędrowała sztywno i po omacku do torebki. Po chwili trzymała mały metalowy przedmiot. Fox miała rację Tera była uzbrojona, choć zamiast rzucać się zdradziecko na swoją przyjaciółkę, Vill cisnęła nieporadnie skalpelem w jej kierunku. O odległość nie trzeba było się martwić. Dziewczyna nie miała już możliwości powstać a udział w wyścigach czołgając się był niemożliwy. Miejsce, gdzie leżała Vill było jej ostatnim. - Tak strasznie mi przykro... Tak strasznie mnie boli...! Loreta! Zrób co mówi... Po prostu mnie dobij i wydostań się stąd! Proszę... Błagam cię! - wydarła się mocniej. - Jego nie oszukasz... Wszystko inne się nie uda...

Loretta uchyliła się na wszelki wypadek przed lecącym skalpelem.
- Co ty wyprawiasz? Zrób z kurtki opaskę uciskową, może nie cała krew z ciebie wypłynie - nie miała zamiaru nikogo dobijać.
Loretta nawet gadając do Vill cały czas obserwowała zachowanie Ekkosza, gotowa na ewentualną reakcję, gdyby chciał zaatakować.
- Jeśli jeszcze tego nie skumałaś, to nikt nie wyjdzie stąd żywy. On nikogo nie wypuści kretynko.
Czekała na okazję, kiedy mogłaby strzelić diabłu prosto w jego obrzydliwy łeb. Zginie, ale nie sama. Od czasu do czasu zerkała również czy z ciemności nie zbliża się któryś z potworów.

- Z nim nie da się wygrać... Nie da się od niego uciec... Nie rób tego...! Nie giń... Proszę... Zostanę tu sama... Rozerwą mnie na strzępy... - cedziła dalej w jękach. W końcu ilość własnej krwi przeraziła Vill tak, że skupiła się na niej nieco bardziej. Katowana bólem usłuchała przyjaciółki. Wciąż miała w torebce rozerwaną bluzkę. - Ja tak nie chcę... Nie chcę... Wypuści ciebie... On to zrobi... Ja wiem, że on to zrobi…

Loretta nie słuchała już dłużej. Tera ponosiła konsekwencje własnej głupoty, a że obie miały i tak zaraz zginąć, miała głęboko w dupie, że jej "przyjaciółka" się bała.
Uniosła siekierę i pozorując nią atak ruszyła w stronę Ekkosza...
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline