Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2015, 11:27   #5
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Dwa dni wcześniej



Spędzali właśnie czas przy ognisku. Była tam cała szóstka. Ogień trzaskał wesoło, a wtórował mu śmiech tej dziwnej gromady. Bo to była dziwna gromada. Dwóch przedstawicieli rasy elfów – Yandii i Kitaan Mieczowładny, krasnolud Grimo, wietrzak Bluszcz oraz dwóch T’skrang - on i niejaki Ss’aris.

To ten ostatni właśnie mówił. Jednak ledwo zaczął, a krew drugiego T’skrang już zaczęła się burzyć.
To wszystko nie było tak!

- Do dzisiaj boli cię głowa od upadku jaki wtedy zaliczyłeś S’Saris! Phr! To to... to inaczej było! Odwrotnie zupełnie! – przerwał mu oburzony Yllandarik, a mówiąc to, przeniósł ciężar ciała za siebie i odbijając się z rąk skoczył na równe nogi. – Phr! Mów dalej! - zachęcał ponaglając swego krewniaka, widocznie mając jakiś pomysł.

- Tak właśnie wołał: „Pokażcie że macie jaja! Kto się odważy stanąć w szranki z najlepszym szermierzem tego miasta?!” –podjął na nowo Ss’aris, podczas gdy Yllandarik żartobliwie zaczął czegoś szukać na oratorze.

- To powtarzane w kółko, niezwykle głośne ogłoszenie ściągnęło moją uwagę. – mówił dalej, niespeszony- Rozsunąłem tłum na bok... –tu Yllandarik nieśmiało zaczął wyglądać znad ramienia Grimo, za którym z trudem nieomal się schował.- ... by zobaczyć członka własnego gatunku wykrzykującego pochwały pod swym adresem. Zapytałem wtedy Nui:
- „Wybacz że przerywam ten radosny popis twórczości, ale czemu pytasz wszystkich wokół czy będą chcieli stanąć ze mną w szranki? Czyżbyś bał się zrobić to osobiście?”


Rozbawieni dotychczasowym przedstawieniem Dawcy Imion zebrani wokół ogniska, przez chwilę wpatrywali się na zastanawiającego się w milczeniu Nui S’in. Jego twarz przybrała poważnego wyrazu. Zaduma i poczucie głębszego sensu rozkwitło wreszcie w kpiącym i przesadnym, bezgłośnym śmiechu.

Niespeszony S’Saris mówił jednak dalej, lecz Yllandarik wtórował mu niestrudzenie, zaprzeczając lub kpiąc z każdego wypowiadanego słowa.

- Oboje nie pamiętacie jak było! – wypaliła wreszcie rozbawiona Yandii – jeden wart drugiego!


Kilka godzin wcześniej


Jechał kłusem, jakby chcąc uciec od bolesnych wspomnień, jakby mając nadzieję, że zostawią za sobą bolesny jęk Yandii oraz ten, jakże straszliwy widok. Jednak wspomnienia doganiały ich ilekroć stracili odrobinę koncentracji.

Nui S’in Yllandarik podskakiwał rytmicznie, mając po swej lewicy milczącego teraz elfa Kitaana Mieczowładnego oraz na prawo od siebie wietrzaka „Złotego”. T’skrang spojrzał w niebo, by po raz kolejny skierować myśli na inny tor. Jakże smutne wydawały się te ciężkie chmury deszczowe.

Nui S’in szanował elfa i szanował jego milczenie. Z całej drużyny, to na nim najrzadziej wykonywał różnego rodzaju żarty. Choć oczywiście, czasem nie mógł się powstrzymać i tutaj. Yllandarik spojrzał ukradkiem na swój miecz. Doskonała robota. Pamiętał, że to właśnie Kitaan Mieczowładny go dlań wyszukał. Pamiętał jak dziś, że niemal od razu na głos wykrzyczał nazwę dla swojego nowego oręża

- Mieczoładny!

Drużyna powoli zbliżała się do miasta. Fechmistrz zwolnił wraz z resztą i z kłusu przeszedł w stęp. Nui wyprostował się w siodle. Jechał tak chwilę wysłuchując długo tłumiony słowotok wietrzaka, unoszącego się akurat w powietrzu dla rozprostowania skrzydeł. Część jego słów gdzieś mu uciekała, zmienił więc temat

- To nie koniec tej historii - rzekł T’skrang, a milczący Kitaan spojrzał nań nie wiedząc czego się spodziewać. Sylwetka T’skranga była wyprostowana. Pierś dumnie wypięta, a jego głos silny i nie znoszący sprzeciwu. Ciężko było zgadnąć, kogo teraz grał, choć z drugiej strony czy aby na pewno kogoś naśladował? W takim momencie, ciężko było udawać cokolwiek.

- Nie dziś, nie jutro, ale pomścimy ją. Obiecuję to wam... – mówił dalej Yllandarik, wpatrzony gdzieś przed siebie. - ...a pamięć po Yandii i tym wydarzeniu będzie zawsze krążyć w opowieściach.

W opowieściach takich jak ta.
Przenieśmy się jednak na chwilę, na podwórze przed pewną karczmą w Kratas. Gdzie nasi bohaterowie zostali obrabowani...
***

- Szlachetni panowie zaklinam was na Mynbruje pasję litości poratujcie biedaka. Nic nie jadłem od dwóch dni. Dajcie chociaż srebrnika.

Te słowa wyrwały Nui z przewlekłego odrętwienia. Zauważył, że S’Saris gorączkowo rozgląda się za kimś, toteż Nui odruchowo jakby uczynił podobnie, jednak i on nie dojrzał zbiega. Płynnym ruchem dobył Mieczoładny i wymierzył sztychem w gardziel biedaka.

- Argh! Shivoam v’nokamai daureis! – wykrzyczał, po czym dodał już nieco tylko ciszej – Powiesz kto obrabował mojego przyjaciela, a dostaniesz o wiele więcej!
 
Rewik jest offline