Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2015, 21:30   #9
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Fergar zazgrzytał zębami i uniósł miecz.
- Ja durniem? Popamiętacie mnie.
Niepostrzeżenie i zaskakująco szybko, jak na swą ogromną posturę, między drużynę i trolla wsunął się Orgasz zbrojny w wielką pałę. Od razu na dzień dobry wymierzył Fergarowi solidny cios w splot słoneczny. Pijany troll złapał się za brzuch i upuścił miecz. Przy swoim pracodawcy zjawiła się Kevcuth również uzbrojona w solidnie wyglądającą pałkę. Ich miny nie zwiastowały niczego dobrego.
- Naruszacie dobre prawa gościnności Garzog. Twoi ludzie mieli się tylko napić i przykładnie się zachowywać. Tymczasem jesteście gorsi od bandy pijanych orczych nomadów. Napadacie na moich gości. Znam tego elfa i jego towarzyszy. Zatrzymywali się tu nie raz. Nie mają nic wspólnego z Theranami. Was natomiast znam od dzisiaj.
- Niepotrzebnie się złościsz Orgasz. Fergar zawsze był narwany. Nie pozwolilibyśmy mu narobić głupot.
- Nie chowam urazy - wtrącił Kitaan - pozwólcie im usiąść i napić się, widać że to nieporozumienie, a nienawiść do theran to coś, co rozumiemy wszyscy. Wybaczcie naszą złość, ale opłakujemy poległą przyjaciółkę i nie chcielibyśmy rozróbą skalać jej pamięci.
Choć pewnie jej by się to spodobało
- dodał po chwili zastanowienia.
- A więc Yandii… szkoda, lubiłem tę elfkę. To chwalebne, że nie chowasz do nich urazy, ale to już nie tylko twoja sprawa. Oni obrazili moich gości i wszczęli burdę. Uchybili też mojemu honorowi i honorowi wszystkich trolli. Garzog zabieraj swoich ludzi i szukaj sobie innej karczmy. Przemyślcie sobie swoje zachowanie. Nie musicie płacić niech stracę. Wynocha!
Trochę się ociągając i rzucając groźne spojrzenia szóstka trolli zebrała swój ekwipunek i powoli wyszła.

BYŁA ADEPTKA PROSI O POMOC

Lewine zaśmiała się perliście.
- Jaka szkoda, ci mężczyźni mogli nam dostarczyć nielichej rozrywki, ale może to i lepiej. Skoncentrujmy się na tej biednej niewiaście i jej problemie. Słyszeliście, okradziono ją i ranną zostawiono na pewną śmierć na trakcie. Co zamierzacie z tym zrobić?
Keira jeszcze nieco wystraszona szybko zmieniającą się sytuacją pośpieszyła z wyjaśnieniem.
- Jak już mówiłam zapłacę. Jeśli chcecie o coś zapytać z radością odpowiem na wszystkie wasze pytania.
Popatrzyła z nadzieją na drużynę.
-Lewine, zacznijmy od tego że nie ty decydujesz co będziemy robić. - wycedził Ss’aris - Choć oczywiście nie zostawimy damy w potrzebie. Pomożemy Ci, o to się nie martw. Ale jeśli łaska pomówmy o tym jutro, mieliśmy naprawdę ciężkie kilka ostatnich dni i potrzebujemy chwili spokoju. - zwrócił się do Keiry. Lewine zawsze go irytowała, traktowała mężczyzn jak popychadła samemu mając się za jakaś chędożoną księżniczkę, której wszyscy powinni się słuchać. Tolerował jej gadanie chyba tylko dlatego, że przyjaźniła się z Yandii i Lauriel. Jeden powód by ją znosić już stracił, a jeśli ta adeptka nie przestanie się tak zachowywać, to w obecnej chwili czuł, że nawet jego żelazna zasada o nie biciu kobiet może się ugiąć.
-Orgasz, podaj mi coś mocniejszego, proszę. - zwrócił się do karczmarza, po czym skierował swoje kroki do Lauriel. Musiał w tym celu opuścić budynek.
Lewine wydęła policzki jak rozkapryszone dziecko po czym parsknęła, ale tylko odwróciła głowę demonstracyjnie ignorując Ss’arisa.
- Wedle życzenia-rzekł Orgasz-Mam świetną orczą wódkę. Kevtucth podaj im.- powiedział po czym spokojnie wrócił za bar.
Ss’aris wyszedł przed karczmę. Lauriel już nie płakała. Stała ze skrzyżowanymi rękami i zaczerwienionymi od płaczu oczami wpatrywała się w mrok. Nie popatrzyła w stronę t’skranga. Po chwili przemówiła.
- Wiedziałam, że tak się to kiedyś skończy, ale namawiać ją do zmiany stylu życia było stratą czasu? Czy bardzo cierpiała? - popatrzyła zaszklonymi od łez oczami na Ss’arisa.
-Tak, namawianie ją do przejścia na “emeryturę” mijałoby się z celem. - przyznał ze smutnym uśmiechem młody t’skrang. Podszedł do Lauriel i objął ją ramieniem by dodać przyjaciółce otuchy - Zginęła szybko, jej cierpienia na pewno trwały krócej niż te, które my odczuwamy po jej śmierci. Przykro mi Lauriel, nieświadomie porwaliśmy się z motyką na słońce i niestety właśnie ona zapłaciła za to najwyższą cenę. - głos mu drżał - Jedyne czym możemy się pocieszyć, to że zginęła tak jak chciała, podczas przygody z przyjaciółmi. Cholera słowa mnie zawodzą… - wolał oszczędzić trubadurce drastycznych szczegółów. Cała szóstka kochała Yandii, jednakże to uczucie Lauriel do niej było najgłębsze. Dla Ss’arisa elfka była najbliższą przyjaciółką owszem, ale to bardka kochała ją jako swoją drugą połowę, fechmistrz wiedział, że jej ból jest wystarczająco wielki bez wiedzy o tym, co stało się ze złodziejką po śmierci.
Lauriel uśmiechnęła się lekko i położyła t’skrangowi dłoń na ramieniu.
-Dobry z ciebie przyjaciel Ss’aris. Yandii miała szczęście, że na ciebie trafiła. Mam nadzieję, że Yandii jest już szczęśliwa wśród Pasjii. Kiedyś i tak wszyscy tam trafimy. Chodźmy do środka, robi sie zimno. Może coś wam zagram.
-Nie wiem kto miał tamtego dnia więcej szczęścia moja droga. To był początek naszej wielkiej przygody. - melancholia fechmistrza nieco osłabła dzięki bardce - Tak, chodźmy do środka. Nie tylko nasza dwójka za nią tęskni.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline