...Fiask, na które szczęśliwie jeszcze czas nie nadszedł. Kość zgodnie z zamiarem poszybowała prosto ku celowi i puknęła trollisko w jego kartoflowatą łepetynę.
- Ejj tumanku! - troll zagrzmiał i dał sie słyszeć plask i jęk a potem coś wpadło w krzaki.
- Spokojnie! No co ty? Nie bij się! - rzucił ostrożnie, przestraszony herszt.
- No paczacie gdzie rzucacie! - ryknął trol. - Bo jak jak zdziele, to zbierać nie bedzie czego!
- Auuuu!!!! - ktoś krzyknął.
Log pniaka, na którym siedzieli bandyci, właśnie został poderwany, od niecenia machnięciem ręki trolla. Dwóch ludzie upadło na plecy w trawę. Hobbitka jednak już się temu nie przyglądała. I gdy dusza się jej śmiała podskakując z nogi na nogę, gwiżdżąc tiriririri i powtarzając "nikt nie jest sprytniejszy ode mnie", Hilly w milczeniu, skupieniu i godnym Włamywacza błyskiem w oczach przecięła więzy pierwszego worka.
Krasnolud z potargana czupryną i brodą w nieładzie, nie krzyknął gdy worek otworzył się, ale widać, że wciąż był pod wpływem szoku i strachu, niewątpliwie efektów Cienia. Zamrugał widząc Hobbitkę. Po czym krasnoludzkim zwyczajem, który ponad był okoliczności jakiejkolwiek sytuacji, ukłonił się szepnąwszy cicho.
- Vidar, do usług - po czym odwrócił się do pozostałych worków - cichajcie tam!
Hilly rozcięła więzy pozostałych i po chwili stały przed nią trzy potargane i budzące raczej żałość niż uznanie, krasnoludy.
- Anar, do usług.
- Ginar, do usług.
- Yyyyyyy... - Hilly jakoś nie umiała się przestawić na zwroty grzecznościowe. Nie żeby ich nie znała. Ale uszy jej podpowiadały, że wybieg z kością właśnie dobiegał końca i zbójcy zdołali udobruchać trolla swoimi przeprosinami. A do tego zaczęli mocno krzątać się po obozie, co potwierdziła wychylając lekko głowę. Mogli ich teraz dojrzeć podczas ucieczki. Niedobrze... - Masz.
I tym słowem powitania wręczyła Vidarowi mieczyk mistrza Thyriego.
- To jakby coś poszło nie tak. Wspinacie się na górę po tej linie tu. Kolejno. Ty, ty i ty. Tylko ćśśśśśś... Aaaa. I Hildegarda. Znaczy Hilly. Jestem. Ja.
Wspinaczka jednak jak się okazało, była równie mocnym atutem Hilly, co krasnoludów. Już na początku, pierwszy zsunął się po linie niemal prosto w objęcia kolejnego. Na drugą pomyłku już im nie starczyło szczęścia…
- Maaaalboooorn! - zdążyła krzyknąć przerażona hobbitka nim ostatecznie runęła w chaszcze tuż obok coraz bardziej zaniepokojonych sytuacją mułów.
Bolało.
Na rozmasowywanie pupy, którą Oldbuckówna gruchnęła o glebę nie było czasu. Ktoś szedł w jej kierunku. I to szybko. Na jej ucho, nie był to troll, ale wiele to korzyści jej nie dawało… Ponownie wzrokiem omiotła najbliższe otoczenie...
Worek!
Duży Zły Człowiek nie zastawszy niczego poza przeciętymi więzami, liną i smętnie pozostawionymi przez uciekinierów workami, zrobił się rzecz jasna jeszcze bardziej zły. Co w Hilly wywołało pewną dozę mściwej satysfakcji wobec zarozumiałego zbira, który szedł po nią jak po jabłko wiszące na najniższej gałęzi. Z ukrycia wychodzić nie zamierzała póki sobie nie pójdzie. A wówczas… aż zgrzytnęła zębami. Jej myśli nakierowały się na trolla, który kłodą trafił JEJ biednego Malborna.