Podczas oględzin odnaleźli ułamany kawałek ostrza. Bosch sztyletem odciął kawałek szmaty z ubrania jednego trupa i zawinął w niego żelastwo. A nuż się przyda... Powiedział cicho.
Przeszukując ciała znaleźli jeszcze parę szpargałów. Oswald zabrał ze sobą pergamin, rękawiczki i sakiewkę pełną monet. - Pieniądz podzielimy po powrocie. Nie ma co tutaj rozrzucać srebra. Otwinie, bierzesz pierścień? Mnie on na nic się zda. Za to pergamin i rękawiczki z chęcią przyjmę... Zaproponował.
Gdy towarzysze wrócili do obozowiska, Bosch właśnie porównywał gębę z listu gończego do martwego bandyty. Zastanawiał się czy dla dwóch sztuk złota warto obcinać mu ten łeb i wlec go, bogowie wiedzą jak długo za sobą.
Dezaprobata na twarzach Randulfa i Karla była aż nadto widoczna. Również dla Oswalda oczywistym było że światło w ciemnym lesie będzie widoczne z daleka. Może i troche racji mieli, myśląc że to zły pomysł. Ale tylko trochę. Wszak las był tu dość gęsty, aby krzaki skutecznie zmniejszyły widoczność, a do tego Bosch był przekonany że okolica jest już bezpieczna. - Oj nie patrzcie już tak wilkiem na nas. Ogień śmy rozpalili bo chuja już tu było widać, a pochodnia rzuciła nowe światło na całą sprawę. Wy też w tych warunkach jeno ptaka we własnych spodniach znajdziecie, czyż nie dlatego wróciliście? W dodatku obóz opuszczono najmniej pół dnia temu, więc jestem pewien że w okolicy zostały jeno wiewiórki i robactwo. Otwinie, widziałeś to samo co ja. Powiedz nam, jak myślisz. Co się tutaj stało? Bosch spojrzał bacznie na młodzieńca, chcąc zobaczyć na co zwrócił uwagę i jakie wyciągnął wnioski.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |