Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2015, 13:29   #96
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Za zgodą MG wpisuję się na rezerwową listę początkujących. Poniżej znajduje się szkic postaci z pewną dozą elastyczności. Mogę go zmodyfikować na potrzeby konwencji danego klanu.

Wyobrażasz to sobie? Wbijasz trzeci krzyżyk, kończysz prawo na Yale, a ojciec już ci grzeje stołek. Kobieta u boku, mieszkanie na przedmieściach. Od święta wyjazd do Wielkiego Kanionu by poczuć że żyjesz. Minie dekada. Zarzucisz na nogi ciepłe kapcie, otworzysz Budweisera i z rozrzewnieniem spojrzysz na zdjęcie roześmianej dziatwy.
Co za nudne gówno.

”Niektórzy, gdy zasiadają przy stole oczekują przegranej, a ja robię wszystko, co w mojej mocy, by ich nie rozczarować.”

Davida Akermana taki scenariusz nie zadowalał. Kryzys wieku średniego czyhał na niego od jakiegoś czasu. Tkwił niczym zjawa na dnie butelki, opróżnianej coraz częściej. ,,Bo po całym tygodniu się należy”. Sranie w banie. Lubił chlać. Tylko wtedy krew szybciej krążyła w jego żyłach. W obliczu nieubłaganie mijającego czasu postanowił wreszcie znaleźć prawdziwą inspirację swojego życia.
Rzecz w tym, że to pasja zazwyczaj znajdowała ciebie, nie na odwrót. Lubiłeś zbierać zasuszone owady, słuchać B.B. Kinga, a może obijać komuś mordę? To nie ty decydowałeś o przydziale endorfin, jakie twój mózg kojarzył z taką lub inną czynnością. W przypadku Davida świat zmalał do rozmiarów kasyn i zadymionych klubów pokerowych. Pełzające po twarzy emocje, szum żetonów, zapach zielonego filcu. Ten zestaw stał się nową muzą dla niespełnionego prawnika. Rodzina oraz narzeczona z uporem maniaka próbowali sforsować twierdzę jaką stało się życie Davida. Ale gdy raz człowiek poczuł tego charakterystycznego kopa - nie było odwrotu. Nie chodziło nawet o pieniądze. Bywały suche dni, ale z czasem Akerman nabył smykałkę pozwalającą mu wygrywać znaczące sumy. Rzecz w tym, że z dnia na dzień zaczął się wyraźnie zmieniać. Stał się oziębły, nieobecny. Codzienne sprawy zeszły na drugi plan. Właściwie wszystkie inne też. Jedynie odgrywał wypalającą się rolę kochającego męża i przykładnego obywatela. Któregoś porannego powrotu do domu, drzwi mieszkania zastąpiła mu Sarah. Z jednej strony: kształtna, ciepła blondynka o sarnich oczach, którą miał wkrótce poślubić. Ucieleśnienie amerykańskiego snu w wersji żeńskiej. Z drugiej: wciąż tchnący dymem z cygar, tyczkowaty jegomość o wodnistych oczach. Stał u progu bez słowa, jakby nie rozumiejąc jaka stawka była rozgrywana tym razem w jego domu. I prawdę mówiąc, niewiele go to obchodziło.
- Wybieraj. Ja albo... - nie dał jej dokończyć.
Głupia, konformistyczna krowa. Wiecznie robiła mu wyrzuty, bo brakowało jej świadomości że prawdziwy mężczyzna żyje na własnych warunkach. Co się jej dziwić, w tym kraju istniał deficyt na takowych. Z resztą, jakby już wcześniej nie znała odpowiedzi. Decyzja zajęła mu tyle, co spakowanie swoich rzeczy.
Postanowił zacząć wszystko od nowa. Z dala od ulizanego New Haven i biurokratycznych bzdur. Miał odłożone parę zer na swoim koncie. Padło na Trinidad. Jawne lęgowisko latynoskich drapieżników, którzy uczyli się zbawiennych zasad kapitalizmu dzięki naiwnym turystom. Dlaczego by nie podpiąć się pod ów kranik? Gorący klimat tego miejsca zdawał się współgrać z atmosferą tamtejszych kasyn. David od razu wsiąknął w nocne życie miasta niczym butelka tequili w pijanego gringo. Bycie zwykłym graczem leżało daleko poza jego ambicjami. Chciał być najlepszy. Tak, aby nigdy więcej nie być zmuszonym do pracy, a zamiast tego brylować w świetle neonów i strumieniach adrenaliny.
Przechodził coraz wyraźniejszą metamorfozę. Mówiono o nim różnie, rzadko w superlatywach. Grał nieczysto i grał często. Co znamienne, nigdy nie pozwalał sobie choćby na plamę w swojej prezencji. Nosił krojony na miarę garnitur od Armaniego oraz lakierowane pantofle. Brylantyną zaczesywał do tyłu długie włosy. Jego twarz wciąż nosiła mocny rys dawnej urody, lecz teraz często zastygała w niepokojącym grymasie. Stosował makijaż, który tylko podkreślał bladą cerę.
Niektórzy twierdzili, że przestał odróżniać gry od rzeczywistości. Nawet w towarzyskiej pogawędce zdawał się czynić z rozmowy dziwną roszadę. Istnieli bywalcy salonów, którzy podejrzewali go o coś więcej niż maniakalne podejście do hazardu. Twierdzili, że jeśli kiedykolwiek uścisnąłeś mu dłoń, znaczyło iż masz krew na własnej. Gdyby tylko wiedzieli o znamiennej w decyzję nocy, zrozumieliby zbyt wiele. Akerman grał wtedy z pozornie nierzucającym się w oczy mężczyzną. Szulerowi zabrakło funduszy do dalszej rozgrywki, ale przeciwnik złożył mu pewną propozycję. Początkowo nie wierzył w to, co usłyszał. Z czasem zwątpienie przerodziło się w ciekawość, a ta w wizję tysiąca nowych możliwości.
Zgodził się.

 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 16-10-2015 o 16:56. Powód: kosmetyka
Caleb jest offline