Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2015, 18:52   #10
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
To niesamowite, że nikt nie wyszedł, aby to sprawdzić. To nie było daleko, prawda? Nie dali nam nawet żadnych liczników Geigera albo innych urządzeń do mierzenia stężenia złych rzeczy. Zaczynałam zastanawiać się, czy miało to sprawić byśmy nie uciekli z krzykiem po sprawdzeniu jak wygląda powietrze poza schronem. CHICAGO 03. Musiały być więc przynajmniej jeszcze 01 i 02. Nie wierzyłam, że nic nie wiedzieli, że trzymali się w takiej ciemnocie. Mogli uznać, że na czas wyprawy jeszcze wyżyjemy, przyniesiemy leki i wtedy to już trudno.
Cała zadygotałam na te myśli.

Ten korytarz też nie robił najlepszego wrażenia. Kurde, aż mi się nogi uginały, autentycznie jak gdyby ulepiono je z waty. Okropne uczucie. I w brzuchu dokładka. Dobrze, że dużo nie jadłam, bo ze strachu zrobiłabym pewnie coś bardzo uwłaczającego. Swoje mogły robić też fale odczuć odbierane od pozostałej trójki. Starałam się nie zwracać na nich uwagi, uwagę koncentrując na tym, co odkryło światło latarki. A później na prześwicie. Prawdziwe światło dnia! Iskierka czegoś innego zamigotała mi w mózgu. Śmierć po zobaczeniu świata zewnętrznego, wtedy mogłaby stać się tego warta… eeee, nie. Ciągle nie chciałam umierać.
I aż zamrugałam słysząc tę sugestię Keitha.

- To ty miałeś być tu wielkim sportowcem - odpowiedziałam mu, podchodząc bliżej i unosząc głowę w stronę niewielkiej szpary przy suficie.
- Ja… - zaczął, lecz przerwała mu Beth, zbliżając się do mnie.
- Na tej wyprawie każde z nas będzie musiało dawać z siebie wszystko - powiedziała cicho. - Jesteś najlżejsza, masz najmniejsze szanse zawalić coś jeszcze. Daj mi plecak, mała. Złapię cię jak spadniesz.
Odwróciłam się ku niej i już chciałam coś warknąć ze złości, ale ugryzłam się w język widząc jej uśmiech. Prowokowała mnie, cholera! Wyglądało na to, że nie ma co dyskutować. Westchnęłam teatralnie i zsunęłam z ramion plecak. Poczułam jak Beth zabiera go ode mnie.
- Ślicznie się złościsz, ale nie ma czasu.

~Ślicznie się złościsz?!~
To nie pomagało, nic a nic. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam się wspinać po rumowisku, w myślach głośno zastanawiając się co ja najlepszego robię. Nie żebym zawsze unikała siłowni i odrobiny ruchu, ale to wyglądało na coś w rodzaju szaleństwa. Podświadomość podpowiadała, że Beth miała rację. Prędzej czy później będzie więcej przeszkód terenowych do pokonania. A jak chcieliśmy wyjść to i tak wszyscy będą musieli zrobić to co ja teraz. Szło zaskakująco dobrze. Obie latarki oświetlały drogę, a nogi i ręce nie miały trudności ze znalezieniem oparcia. Raz czy dwa stopa się zsunęła, a w dół poleciało trochę ziemi i kamyków, ale ogólnie metry zostały pokonane i nic się nie zawaliło. Pięć metrów w górze. Nigdy nie byłam tak wysoko. Spojrzałam w dół i ucieszyłam się, że było widać jedynie snopy światła. Zrobiłam jeszcze krok w górę.

Na szczycie rumowiska więcej było już ziemi niż kamieni. Odgarniając ją ręką odsłaniało się coraz więcej rażącego w oczy światła. Niczym atak czystej bieli atakowało słońce, nie pozwalając dojrzeć nic więcej z tego co znajdowało się poza tunelem. Przejście było wąskie. Jedyna szansa to czołganie, oczywiście. Po odgarnięciu sporej ilości ziemi i wielu kamyków, które stukając spadały na dół.
- Ej! - ktoś krzyknął z dołu, chyba Keith. Wreszcie przejście wyglądało na odpowiednio duże. Całą rękę i kurtkę miałam w ziemi, pot spływał z czoła i miałam wrażenie, że zaraz spadnę, ale krzyknęłam:
- Da się przejść!
 
Lady jest offline