Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2015, 11:23   #11
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Przecisnęłaś się jak żmijka, wycierając przy tej okazji swoje ubranie w ziemię i kamyki, nieprzyjemnie wżynające się w ciało. Obrócić się na górze nie dało, lecz po drugiej stronie była całkiem dobra widoczność dzięki światłu dochodzącemu z wyjścia i stawianie stóp okazało się łatwe. Twoje zadanie zostało wykonane.
- Mała, zejdź na dół po drugiej stronie. Tylko ostrożnie! - usłyszałaś głos Beth. - Będziesz odbierała rzeczy!
Kamienie i ziemia osuwały się przy schodzeniu i z ostatniego metra zjechałaś, ale poza tym wyszło dobrze. Stałaś na pewnym gruncie po drugiej stronie, a niewiele dalej kończył się tunel. Korciło sprawdzić jak to wygląda na zewnątrz, lecz byłaś tu jeszcze potrzebna.

Marcus szybko i bez problemów wszedł na górę. Widziałaś jak przeciska się przez dziurę i odwraca tam na górze, czekając aż podadzą mu plecaki. Następny chyba wchodził Keith, bo usłyszała jego krótki okrzyk wraz z dźwiękiem zsuwających się głazów. Zaraz potem rozległo się gorliwe i zdyszane "wszystko ok!". I podjął wspinaczkę ponownie.
Trwało to kilka minut, bo każdy plecak musiał być przeciskany osobno i już pierwszy pokazał, że nie jest tak gibki jak ludzkie ciało i prześwit należy powiększyć. Wreszcie jednak Marcus podał ci je wszystkie i sam zszedł. Keith i Beth pojawili niedługo potem. Wszyscy zdyszani, wybrudzeni ziemią i spoceni.
- Nawet jeszcze nie wyszliśmy na zewnątrz - blondyn pokręcił głową, spoglądając na wyjście. Założyliście plecaki i ruszyliście ku niemu.

***


To ledwie kilka kroków. Kilka kroków dzielących od rzeczy zupełnie nowych.
Od świata zewnętrznego.
Każdy w schronie przynajmniej raz w życiu marzył o wyjściu na powierzchnię, poczuciu powietrza na własnej skórze i zobaczenia tego wszystkiego na własne oczy.

Trudno powiedzieć, czy było to bardziej straszne czy piękne.

Słońce właśnie wschodziło. Cykl dnia i nocy to jedna z tych rzeczy, które nie istniały w schronie. Pewnie, była godzina, lecz tylko w zasadzie po to, aby utrzymać wszystko w ryzach i ułudzie porządku. Noc nie różniła się od dnia, a tutaj promienie słoneczne tworzyły piękny widok. Piękny jak piękny. Stanęliście na lekkim wzniesieniu otoczonym roślinnością, mając przed sobą panoramę Chicago. Schron 03 znajdował się po północno-zachodniej stronie miasta. Obecnie ruin, częściowo porośniętych roślinnością. Nawet z tej odległości rozpoznanie stanu wielkich budynków nie nastręczało żadnych problemów.
Na powierzchni nie panowała nuklearna zima.
Lecz wojna i tak odcisnęła potężne piętno.

Przenikliwy, zimny wiatr uderzył zaraz za wyjściem. Kurtka niewiele dawała i aż zatrzęsłaś się, kiedy przez ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Według kalendarza był czternasty kwietnia i oznaczało to wczesną jeszcze wiosnę. Ta okolica natomiast zawsze charakteryzowała się silnymi wiatrami, głównie przez jezioro Michigan. Teoria wyniesiona ze szkolnych zajęć, teraz okazywała się prawdziwa w praktyce. Kolejna teoria głosiła, że odczuwalna temperatura mogła być niższa niż w rzeczywistości ze względu na ciało nieprzyzwyczajone do warunków atmosferycznych.
- Patrzcie, ptaki - Lindt wyciągnął rękę, wskazując na stado zrywające się do lotu z jednej z ruin. - Życie na ziemi ciągle istnieje!
Wydawał się autentycznie podekscytowany. Czy nie byliście wszyscy?
- Pokażcie mapę, sprawdzimy trasę - zadecydowała Beth.
 
Sekal jest offline