Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2015, 16:49   #14
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Restauracja, Rue de Navarin, trochę wcześniej (Frères de Sang [Zew Cthulhu] 18+)

- Cthulhu fthagn. - dodał Marc i ponownie spojrzał po zebranych - Dość dziwne sformułowanie nieprawdaż? Może któreś z państwa już je słyszało?

- Projektant, owszem. Lecz nie tylko. Podczas Wielkiej Wojny byłem pilotem w stopniu porucznika. Może to miało jakiś wpływ na moją obecność tutaj? Wszak sugeruje pan że zostaliśmy dokładnie dobrani do tej sprawy. No i z jakiego powodu obawia się pan o panią de Euge? - Odpowiedział Luis. - A te tajemnicze słowa absolutnie nic mi nie mówią. Wie ktoś jaki to może być język, albo jak się łączy z tym wszystkim? - Zapytał zaciekawiony.

- Panna de Euge, choć była nową znajomą Castora to jednak wkupiła się w jego zaufanie do tego stopnia, że znalazła się w jego testamencie, a ponadto otrzymała klucz do czegoś niezwykle ważnego. Moim zdaniem już te informacje są wystarczające do postawienia dwóch przeciwstawnych tez i wykluczenia innych możliwości. W jednej z nich panna de Euge po śmierci Castora postanowiła zignorować pokładane w niej nadzieje i skorzystać z klucza i zabrać to co zostało ukryte... natomiast w drugiej pannę de Euge spotkało nieszczęście - czy to losowo, czy to przez... osoby... dla których ukrywany przez Castora przedmiot jest cenniejszy niż inne wartości. - wytłumaczył spokojnie Castor. Był właściwie ciekaw, która z możliwości okaże się prawdą. Marc miał poważne podejrzenia, że klucz już znajdował się w posiadaniu kogoś innego niż panna de Eugene, a podejrzenie to wynikało z trzeźwości i ostrożności Castora jakie reprezentował przez swoje życie. Oczywiście dla otoczenia mógł wydawać się ekscentryczny, ale jego umysł skąpany w chaotycznych pseudonaukach i bluźnierczych wierzeniach zachowywał świeżość i mimo wszystko racjonalność, gdy chodziło o dobieranie towarzystwa.

- Ja z kolei gdzieś już natknąłem się na podobną frazę - rzucił znad kieliszka Ottone. - Bez wątpienia w jednej z książek dostarczonych świętej pamięci panu Castorowi, ale, wybaczcie, kompletnie nie pamiętam w której. Kiedy wrócę do antykwariatu, przejrzę notatki, a nuż się czegoś dowiem.

Marc zaniechał informowania obecnych, że on zna te słowa. Vernier uznał, ze na tego typu rewelacje przyjdzie jeszcze pora. Miał jedynie nadzieję, że wcześniej nie zostanie przechwycony tak jak to się najprawdopodobniej stało z panną de Eugene. Marc nie martwił się jednak, bo przez całe życie był wyjątkowo ostrożny i zapobiegawczy, a nie miał problemów z odgadywaniem motywów i namiętności rozmówców.


Posiadłość Castora, Rue Plersance

Do domu udał się z dwoma jegomościami (w osobach: Luisa i Clauda), ale wciąż zastanawiał się losem biednej panny de Euge, a także Castorem. Im byli bliżej tym bardziej Marc obawiał się, że zastaną szeroko roztwarte drzwi w piwnicy i skradzioną zawartość krypty, a co za tym idzie odczuwał zagrożęnie co do swojej prywatności. Zaufanie Castora, którym by obdarzył niewłaściwą osobę mogło mieć negatywne konsekwencje również i wobec Marca Verniera. Zdawał sobie z tego sprawę od lat, ale teraz intensywniej o tym myślał.

Nie odzywał się przez całą podróż, a zresztą jego towarzysze też nie rozmawiali. W tamtym momencie Marc nawet nie był ciekaw o czym oni myślą. Dość łatwo i szybko uznał ich za osoby godne zaufania - wynikało to z prostego faktu, że otrzymali od Castora najwyższe polecenie. Niewątpliwie osoby, które były wymienione w testamencie i przyszły na odczytanie były godne zaufania... ale... ale zawsze istniał problem lekkomyślności i niedyskrecji. Po rozmowie w restauracji okazało się, że nikt wcześniej nie słyszał obcych słów jakimi Castor zakończył swój testament, a to oznaczało, że nie byli wtajemniczeni w naprawdę szalone i mroczne oblicza świata.

W końcu dotarli do domu Castora. Posiadałość przy Rue Plersance prezentowała się okazale jak zawsze, ale było w niej coś innego. Coś złowieszczego. Całkiem szybko Vernier uświadomił sobie, że jego niepokój wynika jedynie z pustki - bez Castora to miejsce straciło duszę z mozołem płynąc rzeką czasu ku zniszczeniu. Oczywiście później nadejdzie nowy właściciel i zagłada domu będzie odwleczona.

Wewnątrz Marc nagle uświadomił sobie, że hol zupełnie przypomina hol jego domu, które tak dobrze znał z dzieciństwa. Nigdy wcześniej tego podobieństwa nie widział, a dopiero teraz. Wcześniej zbytnio Castor skupiał na sobie uwagę i jego kolejne tajemnice, którymi chciał się podzielić i o których chciał podyskutować. Ten budynek po śmierci swojego głównego mieszkańca stał dalej - opuszczony, acz istniejący. Pył jeszcze go nie dosięgnął. W pył jeszcze nie obrócił się.

W pewnym momencie Claude zakasłał przywracając Verniera do rzeczywistości. Przerwał ciszę tego miejsca, które wprawiało wszystkich w mniejszy lub większy niepokój.

Marc Vernier znał dom Castora, bo zdarzało mu się tam sypiać, gdy ranek zastawał ich nad książkami, a dnie i noce zlewały się w nieprzerwany potok dyskusji, odczytanych i odcyfrowanych ksiąg. Dodatkowo mężczyzna z uwagi na dawne dzieje zawsze starał się orientować w każdej drodze ewakuacyjnej jaka była możliwa w przypadku różnych zjawisk, a zwłaszcza najbardziej trywialnego - pożaru. Ogień w każdym momencie mógł pochłonąć wszystko i należało być przygotowanym na to. Marc i w zakresie znajomości budynku postanowił nie dzielić się tym z nikim i po prostu pozwolił Luisowi robić za przewodnika. Vernier zwrócił uwagę, że Luis sprawdzał się w tej roli doskonale.

W piwnicy pojawiły się dodatkowe drzwi, których wcześniej nigdy nie widział. Tam, za nimi była dalsza część piwnicy, którą znał i w której Castor trzymał... różne statuetki wykonane głównie z kamienia, którym nie przeszkadzała wilgoć tego miejsca. Statuetki przedstawiające starożytne bóstwa. Claude podszedł do drzwi i dotykał ich jak gdyby nie wierzył w ich istnienie. Vernier nie dotykał podejrzanie wyglądających drzwi.

- No, no - powiedział w zamyśleniu Claude, bardziej do siebie niż do kogo innego. - Cokolwiek tam ukryłeś Castorze, musi to być albo bardzo cenne… albo niebezpieczne. - po czym spojrzał pod nogi.
- Pan pozwoli, panie Deullin - rzekł Claude, klękając z trudem na zdrową nogę, podtrzymując ciężar na lasce.

Luis przyklęknął obok i dotknął jednej z rys palcami. - Wygląda na to że niedawno ktoś wepchnął tam coś ciężkiego. Posąg? Postument? Czymkolwiek by to nie było, Castor chciał to dobrze ukryć. - Roztarł pył na palcach, po czym wstał i podał rękę Claudowi, aby i jemu pomóc w podniesieniu się.
- Dziękuję - bibliotekarz przyjął pomocną dłoń, a Marc w tym czasie jedynie zamyślił się, bo przecież te ślady nie były takie jednoznaczne jak to zasugerował Luis i mogło być na odwrót - ktoś już ogołocił skrytkę. Możliwe oczywiście, że Luis miał większą wiedzę, której Vernier nie zamierzał w żadnym względzie aktualnie podważać. Interpretacja śladów przyjęta przez Luisa była dość optymistyczna dla obecnych, a pesymistyczna dla panny de Euge. Skoro nie była złodziejką to spotkała ją krzywda.
- Jak widać wrota zabezpieczają trzy zamki. Castor wspomniał w liście że klucz dał pani Carrolin. Jak mniemam jeden z trzech kluczy. Czy ktoś z was wie gdzie mogą znajdować się pozostałe dwa? Może w biurze Castora znajdziemy przynajmniej jeden z nich? - Claude zamyślił się.
- Podejrzewam, że jeden z kluczy jest gdzieś tutaj. - powiedział Marc wyrwany z zamyślenia i poszedł poszukać trzech książek, tych najcenniejszych, ale i spojrzy czy nie pojawiły się jakieś nowe pozycje w bibliotece prywatnej zmarłego.

Claude i Luis odprowadzili Marca wzrokiem.

Posiadłość Castora, Rue Plersance, Biblioteczka

Marc wkroczył do okazałego pokoju z ogromnym, wydawałoby się antycznym stołem po środku i szeregiem krzeseł, a także z dwoma sofami jakby upchniętymi w rogu. Większość ścian zajmowały tutaj szafy ze szklanymi, przezroczystymi drzwiczkami, za którymi znajdowały się dziesiątki półek z wydawało się setkami ksiąg. Na stole leżał bogato zdobiony obrus, a na nim stały dwie lampy naftowe i dwa wazony, a w wazonach uschnięte rośliny przypominały o przemijalności i śmierci.

Pomimo lamp naftowych elektryczność dotarła i do tego pomieszczenia, a Vernier zapalił światła w postaci dwóch wyszukanych żyrandoli jakby bezwiednie, gdy tylko wszedł do pomieszczenia. Okno było zasłonięte ciężkimi zasłonami - niby to kurtynami - i Marc aktualnie zaniechał ich odsłaniania. Chciwie zaczął przyglądać się okładkom ksiąg i nawet znalazł kilka tomów, które wcześniej tam nie widział. Jedynie dla przypomnienia Marc wyliczył, że w księgozbiorze było mnóstwo dzieł historycznych, a w szczególności dotyczących historii sztuki, mitologię, tradycję, zwyczaje i obrzędy znacznej ilości grup etnicznych i kulturowych akwenu Morza Śródziemnego, ogólnie całej Afryki Północnej, Indochin, Bliskiego Wschodu, Tybetu, Południowych Chin i Mikronezji. Marca nie zdziwił żaden ze znajdujących się tam tytułów, bo Castor zbierał i czytał je wszystkie - od tych rzadkości wartych tysiące do niewielkich książeczek wydawanych przez niewiadomo kogo i niewiadomo dla kogo wartych niewiele więcej niż papier, na których je wydrukowano. W zbiorze były również wydzielone miejsca z zakresu biologii, a zwłaszcza botaniki. Marc Vernier uśmiechnął się do siebie na myśl jak by Castor zareagował, gdyby zobaczył, że rośliny na stole uschły - pewnie przewróciłby się w grobie. Tak naprawdę brakowało tego ekscentryka, był niemal częścią rodziny po tym jak losy wnuka Castora i brata Marca splotły się post mortem.

Vernier przechodząc przed szafami wzrokiem przelatywał po kolejnych tytułach. Dotarł do książek - tu również, zarówno dzieł jak i tanich opracowań - poświęconych klasycznej filozofii, sztuki antycznej, sztuki Chin, Indii, Tybetu i Afryki Subsaharyjskiej. Dotarłwszy do zbioru dotyczącego okultyzmu Marc na moment przerwał i najpierw podążył do ostatniej szafy położonej jakby z boku, niemalże połączonych z jedną sof. Dopiero wówczas Marc dostrzegł, że rzecz której tu brakowało - ładnie zdobiona lampa zdobiona - z jakiegoś powodu leżała przewrócona za sofą. Marc postawił ją i włączył. Na szczęście żarówka nie stłukła się. Włączając lampę należało pociągnąć za sznurek zakończony zdobionym elementem. Tegoż elementu brakowało jakby został urwany. Vernier również zwrócił uwagę, że biblioteczka jest mniej zakurzona niż pozostałe pomieszczenia jakby czas tu zupełnie zamarł.

W końcu mężczyzna cofnął się do szafy z dziełami okultyzmu. Przystanął na niewielkiej książeczce położonej na innych wolumenach, jakby wepchniętej tam w ostatnim momencie przez osobę trzecią, a nie Castora. Castor zawsze odkładał wszystkie książki na półki i to z pewnym systemem, dzięki czemu zawsze można było szybko odnaleźć interesujące w danym momencie tomy. Po książeczką leżały w ogóle nie spięte kartki. Książka była w języku angielskim, a kartki były tłumaczeniem napisanym maszynopisem na język francuski. Vernier szybko przejrzał kartki i wynikało z tego, że to było jakieś opowiadanie grozy o grupie przyjaciół, która została sprowadzona do wioski kultystów. Tytuł przywodził na myśl powieści groszowe "Stare Żniwa" i było to dziwne, że Castor potrzebował tłumaczenia tej książki. Marc odłożył książeczkę i tłumaczenie tam gdzie je znalazł, a po namyśle jednak włożył je wedle systemu Castora pomiędzy inne książki okultystyczne.

Analizując pozostałe tytuły ksiąg okultystycznych (i to tylko przeglądając wierzchy) Marc Vernier w końcu dotarł do dwóch niezwykle cennych tomów, na których tak bardzo mu zależało, gdy dowiedział się o powołaniu go do spadku. Okazało się, że są to Kabała Sabotha (greka, wyd. 1686) i Nienazwane Kulty (francuski, wyd. 1909). Marc był niezwykle zadowolony ze znaleziska, bo wiedział, że ten pierwszy to biały kruk, a ten drugi może zawierać kilka cennych wskazówek na temat mechanizmów działania świata. W biblioteczce powininen znajdować się jeszcze jeden cenny tom, bo Castor wspominał mu o trzech naprawdę ważnych. Marc na razie znalazł tylko dwie, ale z pewnością dotrze i do trzeciego, po prostu jeszcze nie teraz. Być może trzecia księga znajdowała się za drzwiami z trzema zamkami.

Marc chwycił Nienazwane Kulty i zajął swoje miejsce przy stole - takie, w którym miał w zasięgu wzroku zarówno drzwi jak i okno - i otworzył księgę. Miał nadzieję, że będzie to uporządkowany zbiór traktujących o sektach w dziejach i obecnie, ale szybko zorientował się kim był autor. Okultystą. Marc spojrzał w sufit i głośno wypuścił powietrze. Już wiedział, że to będzie ciężka lektura, ale zdecydował się przeczytać, bo mogła odsłonić tajemnicy na temat adwersarzy wspomnianych w liście Castora do Marca. List ten nadal znajdował się w kieszeni Marca i nie zamierzał go nigdzie pozostawiać, a wolałby spalić niż go oddać komuś. Pamiętał z resztą jego treść na pamięć, ale nigdy nie było wiadomo kiedy przyda się jako dowód.

Ewentualne przyszłe działania

Jeżeli zależałoby to od Marca to spędzi on kolejne godziny czytając Nienazwane Kulty, a od lektury oderwie go jedynie herbata (a zadowoliłby się nawet wodą) i wycieczka do ubikacji.

Jeżeli Luis lub Claude uznają to za stosowne, żeby przerywać czytanie Marca w ramach poszukiwania klucza to poradzi im przejrzeć setki jeśli nie tysiące ksiąg "no bo przecież w którejś może być ukryty klucz". Marc również będzie miał na oku miejsce gdzie spoczywa Kabała Sabotha, żeby "kogoś" ona nie zaswędziała - w przypadku przerzucania ksiąg Marc natychmiast zareaguje i powie, że w tej już szukał i nie ma co jej niszczyć przetrząsaniem, bo jest stara i cenna.

Jeżeli Luis i Claude (obaj) chcieliby opuścić posiadłość to Marc spróbuje ich perswazją przekonać, żeby zostali. Wskaże im, że nie mając kluczy powinni przynajmniej pilnować drzwi. Marc nie podzieli się z nikim swoimi obawami, że gdy przebywali u adwokata to ktoś mógł podwędzić rzecz zza drzwi i zostawić ślady jakie widzieli w kierunku wychodzącym, a nie wchodzącym. Marc również nie wskaże im, że mogą rozkuć ścianę w piwnicy albo podłogę na parterze, aby dotrzeć do tego zabezpieczonego pomieszczenia.

Jeżeli wrócą osoby, które poszły odwiedzić pannę de Euge to zada im pytania, czy znaleźli tą osobę, czy żyje i czy znaleźli jej klucz. W momencie, gdy dowie się o zgonie panny de Euge to pokiwa ze zrozumieniem głową i po otrzymaniu odpowiedzi na temat klucza powróci do swojej lektury mamrocząc pod nosem, że Castor pozostawił im niebezpieczne zadanie i szkoda, że nie miał zaufanych żołnierzy sił specjalnych. Przydaliby się zaufani ochroniarze.
 
Anonim jest offline