Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2015, 18:24   #19
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Zima, choć jeszcze nie w pełni rozwinęła swe skrzydła, dawała się już mocno we znaki, o czym Raghnall przekonał się na własnej skórze. Zmarznięte członki odmawiały powoli współpracy, zbawieniem losu jednak gdzieś między wirującymi płatkami śniegu mocno ograniczającymi widoczność ujrzał najpierw zarys czegoś, co przypominało budynek, a następnie ucieszył się, gdy okazało się, iż to gospoda. I to jeszcze ta, do której zmierzał - Ostatnia Karczma! Bogowie zaiste mu dziś sprzyjali, gdyż doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, iż nocowanie gdzieś pośród kniei byłoby ostatnią rzeczą, jaką by zrobił za życia. Już od podejścia doszedł go delikatny zapach pieczystego, co jeszcze bardziej pobudziło pusty żołądek. Czym prędzej, przedzierając się przez zalegający śnieg dopadł do drzwi, nacisnął na klamkę i znalazł się w środku, wpuszczając do pomieszczenia tańczące na wietrze płatki śniegu.

Gospoda była spora i dość zatłoczona, ale mężczyzny akurat to nie dziwiło - w taką pogodę ci, co mogli, siedzieli w ciepłych domach, bądź grzali się przy kominkach w podobnych karczmach. Omiótł wzrokiem salę, zwracając uwagę na jakiegoś jegomościa roztrącającego tłum i rzucającego się w kierunku okna, jednak moment później skupił się na dotarciu do szynku. Otrzepał buty i płaszcz, po czym ruszył powoli między stolikami, co jakiś czas obrzucając zgromadzonych przy nich ludzi i nie-ludzi ciekawskim spojrzeniem bystrych, błękitnych oczu. Oni natomiast mogli w łowcy dostrzec wysokiego, średnio zbudowanego mężczyznę w szkarłatnym płaszczu, pod którym skrywał dobrej jakości skórznię. Przy lewym boku wisiał miecz jednoręczny, po przeciwnej stronie długi sztylet, natomiast na specjalnym pasie zamocowanym na klatce piersiowej znajdowały się trzy noże do rzucania. Spod kaptura wystawały kosmyki białych włosów, co mogło oznaczać, że mężczyzna jest już w podeszłym wieku - nic bardziej mylnego, po prostu szybciej osiwiał, biorąc pod uwagę wykonywany zawód. Stroju dopełniały wysokie, solidne buty, luźne spodnie i plecak z jednym ramiączkiem.


Imię: Raghnall, rasa: człowiek, profesja: łowca nagród

W końcu łowca dotarł do baru, gdzie dziarsko przywitał go krępy krasnolud pucujący kufle.
- Witam w moich skromnych progach, drogi panie. Paskudna pogoda dzisiaj, a jutro ma nie być lepiej. - Zaczął, rzucając delikatną aluzję, że pasowałoby wynająć pokój. - Co dla strudzonego wędrowca? Strawa? Wygodne łóżko? Zostało tylko kilka, spieszyć się trzeba z wynajmem, bo zabraknie.
- I to, i to - odparł spokojnie Raghnall. - Najpierw jednak powiedz mi, gospodarzu, czy widziałeś może tego oto człowieka? Dzisiaj, bądź wczoraj? - Mężczyzna wyjął z torby pożółkły rulon i rozłożył go, ukazując krasnoludowi zgrabnie wyrysowaną, zakazaną facjatę.

Gospodarz przyjrzał się, po czym pokręcił głową.
- Charakterystyczna gęba, taką bym na pewno zapamiętał - odparł, odstawiając kufel. - Nie widziałem go tutaj. Poszukiwany?
- Powiedzmy, że ja go szukam. - Uciął Raghnall. Krasnolud przecież i tak wiedział swoje. - Pokój i specjał szefa kuchni na kolację, gospodarzu. Potem będę chciał balię z ciepłą wodą. Da się zrobić?
- Oczywiście, daj mi panie jeno wcześniej znać, a pogonię moje dziewuchy do tego. - Długobrody skinął mu głową, a łowca odpowiedział tym samym.
- Gdyby ten mężczyzna pojawił się dziś wieczór, gdy będę już na piętrze, niezwłocznie przyślij do mnie kogoś z tą informacją. - Spojrzał krasnoludowi w oczy, przesuwając po blacie w jego stronę dwie drobne monety.
- Dobrze, panie, będzie, jak mówisz. - Gospodarz schował pieniądze do kieszeni brudnego fartucha.
Białowłosy skinął mu jedynie głową, po czym zajął miejsce nieopodal paleniska. Odpiął pas z mieczem, kładąc go na siedzisku obok siebie, tak, by był łatwy do dobycia w razie czego, a plecak rzucił pod stół, przy nodze, mając w ten sposób pewność, że raczej nikt nie będzie na tyle głupi, by się do niego dobrać. Ciepło ognia i charakterystyczny dźwięk strzelających polan rozleniwiały i uspokajały. Łowca był zmęczony, ale miał tutaj coś jeszcze do zrobienia - według jego informacji Golvan Bideven, płatny zabójca zwany "Rzeźnikiem", miał się dziś pojawić w Ostatniej Karczmie, by odebrać kolejne zlecenie. Raghnall miał go dorwać na gorącym uczynku, po czym doprowadzić do najbliższego posterunku straży - żywego, lub martwego. Zwykle jego cele decydowały się na to drugie. Jemu to nie przeszkadzało, jeno pieniądze za truchło mniejsze. Nie narzekał jednak, gdyż w sakwie wciąż brzęczało trochę monet, a sytuacja finansowa i tak za moment się poprawi; wystarczyło poczekać na pojawienie się Bidevena.

Niedługo później młoda dziewka doniosła pięknie pachnący posiłek wraz z dzbankiem grzanego wina i glinianym kubkiem. Łowca dostał kaszę z jakimś mięsiwem i warzywami - dobre, solidnie trzymające żołądek jedzenie. Począł jeść, jednocześnie mając oko na drzwi wejściowe i pojawiających się w gospodzie nowych gości. Czekał.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline