Wątek: Benesburg
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2007, 01:16   #2
homeosapiens
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Haldir nie był uradowany decyzją starszych. Właściwie wszystkich z nich uważał za stare na niczym się nie znające i niczego nie potrafiące pryki. Takim to tylko na drzewie siedziec i bąki na wiatr puszczać, a nie rządzić! Póki co jednak taki był porządek rzeczy, że młody gniewny elf musiał wyruszyć w podróż, która kto wie, być może okaże się podróżą jego życia, być może też ostatnią.

Miał na sobie długie do kolan sznurowane buty, skórzaną zbroję zakrywającą całe jego ciało i zielony płaszcz. Broń swą na plecach nosił. Łuk przez plecy przewieszony, oraz kołczan. W kołczanie (również na skok przewieszonym) miał strzał dziesięć. Do pojemnika na strzały była przytroczona plecionką z rzemieni pochwa, w której znajdował się jego miecz - istne cudo. Leciutki i szybki, żądlił tam gdzie trzeba i dokładnie wtedy, gdy młodzieniec (według standardów swojej rasy) sobie tego życzył.

Był świetnym szermierzem i łucznikiem, mówiono, że ma wielki talent. W pewnej mierze dlatego wysłano go w tę podróż. By rozwinął swoje zdolności poprzez nabycie dużego doświadczenia w walce, dyplomacji, sztuce przetrwania. Nadto pewnie miał poznać mentalność ludzi w wypadku, w którym przyszła by im do głowy wojna z elfami, by poznać ich taktykę. Takie mniej więcej były cele jakie miał osiągnąć młodzian. Najśmieszniejsze, że on się nad tym wcale nie zastanawiał i nie miał o tym pojęcia.

Zdziwił się na widok braci celujących do niego z łuków i nakazujących mu iść gdzieś pod przemocą. Pewnie zdążyłby zastrzelić obydwóch lub chociaż posiekać ich mieczem, ale nie mógłby. Nie potrafiłby zabić elfów, swojej krwi, której przysiągł bronić po grób. Chyba, że w obronie własnego życia. Wtedy itak starałby się nie zabijać.

Poszedł więc za nimi. Zobaczył jakąś zapadłą i zatęchłą wioskę. Tabliczka głosiła "Banesburg". Zastanawiał się, kto ją w ogóle napisał. Bytność osoby znającej tródną sztukę pisania i czytania w takim miejscu dziwiła wielce. Cos nie jest tak z tą wioską, rzucało się to w oczy od razu, po pierwszym rzucie oka. Kto przecież stawiałby pół palisady? Skoro już połowa jest, to czyż nie jest łatwo dobudować resztę? O ile to bezpieczniej. Byc może mieszkańców już wymordowano. Inną możliwością było, że była to spokojna okolica. Czy jednak często w spokojnej okolicy łapią cie i ciągną przemocą w jakieś miejsce?

Z tymi pytaniami w głowie wszedł do karczmy. Po chwili mężczyzna, dość prymitywnie na gust Haldira uzbrojony zapytał go o jego miano.

-Jestem Haldir, wojownik, obrońca elfiego plemienia. Po co tutaj jestem spytasz. Jestem tutaj by zdobyć nowe doświadczenia. Nasz lud jest nieco zacofany, trzeba by go otworzyć na świat, nie sądzisz? Poza tym obecnie siedzę w karczmie nie z własnej woli, a wolałbym z własnej. Co tutaj się dzieje?

Zapytał z rozbrajającą szczerością. Jego głos wydawał się ironiczny, aczkolwiek nie zamierzał on ironizować. Tak matka natura stworzyła jego struny głosowe. Wielu to denerwowało. Być może mówiąc w obcym dla niego języku nie będzie tego efektu.
 

Ostatnio edytowane przez homeosapiens : 18-04-2007 o 17:32.