Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2015, 11:35   #6
cyjanek
 
cyjanek's Avatar
 
Reputacja: 1 cyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputację
Znów dopadł go koszmar o samym sercu niczego, o zmrożonym czarno-białym pustkowiu rozciągniętym na tysiące mil pod bladym niebem. Lodowa dzicz, której ogrom sprawiał, że czuł się niczym robak przy bucie człowieka, napierała z nieustępliwością lodowca. Osłabiony jej zimną obojętnością czuł, że zaczyna się dusić. Otworzył oczy i usiadł wyrywając się z opresji w najprostszy z możliwych sposobów. “Arkadia, serce Alaski. Centrum cywilizowanego świata” - wymamrotał zniechęcony. Odetchnął głęboko, po czym z impetem powrócił do pozycji horyzontalnej i naciągnął poduszkę na głowę. Nie tak łatwo spać w środku dnia. Zasłony nie były w stanie obronić go przed słonecznym światłem, a okna i ściany przed dźwiękami sąsiedztwa. Niby koniec świata, wróg u bram, a ludzie jak zawsze krzątali się zajęci swoimi sprawami. Dzieciaki zupełnie nieświadome nadciągającej zagłady, grały w ganianego, wołając “papieros” zamiast “berek”, a pani Victoria Jamm, ulubiona sąsiadka, czarowała w kuchni, o czym świadczyły radosne szczęknięcia naczyń. Uśmiechnął się pod poduszką na wspomnienie niedzielnego obiadu o smaku prawdziwego jedzenia.


- Tak naprawdę jestem blondynką - nieznajoma obróciła się w jego kierunku i spojrzała prosto w oczy. - Nieładnie się gapić na czyjeś włosy za plecami.
- Słucham? -
Zaskoczyła go bezpośredniością, lecz zaraz się zrewanżował. - Twoje włosy… nie wyglądają na blond. Są osobliwego koloru, który najłatwiej mi nazwać mysim. Poza tym zawsze są za twoimi plecami, więc jak patrzeć na nie z innej strony?
- Na przykład postawić mi drinka. A nie, uważam, że za “mysi” należą mi się dwa. Co najmniej.

Zgodził się z nią w zupełności.
- Więc jaki jest ich naturalny kolor? - zapytał ledwie stanęły przed nimi kieliszki z mętnym trunkiem o zapachu płynu do chłodnicy.
Obróciła swój w palcach mocząc opuszki w kroplach na szkle i zanim wychyliła do dna odpowiedziała.
- Hollywood blond, od kiedy skończyłam siedem lat nawet matka nie widziała innego.
Wypili za to, tak jak później za to, że on jest Mark Popkins, a ona jest Hannah Luca, i że się spotkali w tej norze.
- Popielaty… są popielate - po piątym drinku musiał jej to powiedzieć, a ona zamarła w pół słowa. Przez chwilę, gdy jej spojrzenie znieruchomiało w manierze jaką można podpatrzyć u sowy czającej się na mysz, był pewien, że to już koniec tej dobrze zapowiadającej się znajomości. Nie próbował się uchylić, gdy szczupła dłoń, którą parę chwil wcześniej gładził palcami, wystrzeliła w jego kierunku, nie opierał się gdy chwyciła za koszulę i przyciągnęła do siebie tak blisko, że twarz owiał mu ciepły choć gorzkawy od alkoholu oddech.
- Tym razem drinkiem się nie wywiniesz - szepnęła miękkim i zaskakująco niskim głosem, po czym go pocałowała.

Gdyby tylko mogła być z nim dzisiaj sen, czy bezsenność, nie miałoby znaczenia. Niestety znowu zniknęła na parę dni w sprawach, o których nigdy mu nie mówiła. Do jej powrotu, “raczej do czwartku” był skazany na samotne radzenie z sobą i niesfornym kocem. Ponownie usiadł w łóżku by się rozplątać i przy okazji, choć miał tego nie robić, zerknął na leżący na szafce zegarek. “Zaraz czternasta…” westchnął słysząc dobiegające zza ściany radosne “Mamooo, zaśpiewaj mi o kotku! Mamooooo!” i z całych sił naciągnął poduszkę na głowę.


- Czytałam kiedyś książkę… - przerwała widząc jak przywołuje na twarz “zszokowaną minę” i uszczypnęła go w ramię - No co? - wykręcał się w ucieczce przed jej palcami - Sama mówiłaś, że byłaś cheerleaderką.
- Wyobraź sobie, że cheerleaderki też czytają - pokręcił głową z udawanym zdumieniem. - No dobrze, powiedzmy, że ci wierzę. I co było w tej... książce?
- Niech ci będzie, w Cosmopolitanie -
pokazała mu język i kontynuowała - Że nasz wszechświat nie jest jedynym, i że w każdej chwili powstają następne, w zależności od tego co robimy.
- Pseudonauka -
udał, że spluwa i wskazał na podłogę - O zobacz, nowy wszechświat. Zapłonęły miliardy gwiazd, chyba zostałem bogiem.
- Nie, nie! - szurnęła stopą po ziemi udając, że ściera plwocinę. - To błahostka bez konsekwencji, ale są przecież momenty w historii, w których ważą się losy świata. Tak jak… tak jak….
- Wynalezienie nonikotyny? -
kiwnęła głową już bez uśmiechu, a on postanowił zmienić temat.
- Niezależnie ile ich jest, spotkam cię w każdym.
- Taaak, jasne, w normalnych okolicznościach umawiałbyś się z cheerliderką. -
teraz na jej twarzy pojawił się wyraz “zszokowanego zdziwienia”.
- Z taką co umie czytać i owszem. Gdybyś była panią profesor, czy sprzedawczynią z warzywniaka, też chciałbym cię poznać.
- Ooo wypraszam sobie, w warzywniaku nie spotkałbyś mnie w żadnym z wszechświatów!


Sen skończył się nieprzyjemnie. Stukanie do drzwi urosło do łomotu, którego już nie był w stanie zignorować. Zwlókł się z łóżka i planując okrutne rzeczy osobie, która ośmieliła się tak go sponiewierać otworzył drzwi.
- Serio? Na osiemnastą? - Podetknął cyferblat pod oczy młodocianego gońca. - To powiedz mi orle jak mam zdążyć na czas, skoro jest piętnaście po?
- Nnie… nie wiem -
Szczera i rozbrajająca odpowiedź w pewnym stopniu poprawiła mu humor. Niestety wciąż, jak na okoliczności, był bardzo spóźniony.
 

Ostatnio edytowane przez cyjanek : 03-11-2015 o 11:55.
cyjanek jest offline