Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2015, 22:28   #1
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
[Warcraft 3] Braterstwo broni

Wielka kamienna maczuga zmiotła trzech rycerzy, a wielka kamienna stopa zmiażdżyła kolejnego jeźdźca. Lina obrony załamała się. Pozostałe na polu trupy poruszyły się i zaczęły wstawać.
Fala ghuli wspomagana ożywionymi zwłokami ruszyła na barykady Sojuszu i Hordy.
- Trzymać linię!
Nagle zadrżała ziemia. Raz, drugi, trzeci i kolejne. Nadchodził Archimonde...

...

Pustkowia, gdzieś na południe od Ratchet, pół dnia drogi od wybrzeża.
Sir Duncan spojrzał w niebo wyrwany z zadumy dalekim gromem. Chyba będzie padać. Drżenie gruntu i ryk z kilkunastu gardeł przywołały go do rzeczywistości. Koniec wspominek, dawni towarzysze spod Mt Hyjal znowu stali ramię w ramię. Duncan, Ash'Ai trolli kapłan, Khaozz gobliński strzelec, Elladris Stormrage łowca demonów oraz Telemnar elfi zabójca. Spotkali się w Ratchet zupełnie przypadkiem, zajrzeli do knajpy prowadzonej przez weterana, tak jak i oni. Sir Duncan był na tropie kultystów Plagi, niestety główny prowodyr wymknął mu się. Co gorsza okazał się synem jednego z prominentów Ratchet, co nie okazało się zdrowe dla zapędów paladyna. Nie posiadał się ze szczęścia, że dawni kompani dysponują wolnym czasem. Ellaridisa nie trzeba było namawiać, Plaga to co prawda nie demony, które tępił z zapamiętaniem, ale było dobrą rozgrzewką. Khaozz akurat skończył kontrakt jako ochrona karawany, a Ash’Ai nie spieszył się nigdzie. Zaś Telemnar i tak miał zmienić klimat bo tu robiło się za gęsto dla niego. Zresztą po różnicy zdań z osiłkami wynajętymi by odwieść Duncana od jego zadania przebywanie w Mieście dla wszystkich stało się mniej zdrowe. Podążyli tropem uciekiniera, byli coraz bliżej… Niestety los sprzyjał łotrowi.

Teraz stali w kanionie naprzeciw szarżującego na nich stada quilboarów. Kanion zwężał się, rumowisko skalne chroniło lewą flankę, skalna ściana prawą. Ale i tak było za szeroko jak na ich gust. Jeśli dadzą się otoczyć może być ciężko.
 
Mike jest offline