Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2015, 12:55   #8
cyjanek
 
cyjanek's Avatar
 
Reputacja: 1 cyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputację
Sala konferencyjna
(przed konferencją)
Harvey wszedł do sali konferencyjnej, w której siedział tylko jeden mężczyzna. Trener skinął mu głową, po czym podszedł i wyciągnął do niego rękę.
Mężczyzna oddał powitanie, po czym przyjął wyciągniętą dłoń.
- Ty musisz być Wolf - oznajmił.
- Widzę, że moja sława mnie wyprzedza - uśmiechnął się krzywo i spojrzał pytająco na rozmówcę. - Pan…?
- Thane Sander - przedstawił się.
- Ktoś mi kiedyś o tobie wspominał, ale nie przywiązywałem zbytniej wagi do tego - wzruszył ramionami i usiadł po przeciwnej stronie stołu.
- Całkiem rozsądnie - mruknął w odpowiedzi mężczyzna.

Stoner zapewne zbyt wcześnie dotarł do sali, bowiem panował tam (delikatnie mówiąc) luz. No chyba że zebranie miało być całkiem prywatne. Obu obecnych znał. Z widzenia lub zdjęć.
Skinął głową na powitanie.
- Stoner - przedstawił się.
Brodaty mężczyzna odwzajemnił gest.
- Wolf - odpowiedział krótko i przyjrzał się przybyłemu mężczyźnie. Mógłby przysiąc, że gdzieś już go widział, ale… Kto by się tym przejmował? Zajmowanie się rozmyślaniem nad tym, czy się znają było zbędne i nudne.
- To już wszyscy, czy na kogoś jeszcze czekamy? - spytał Stoner, wyciągając rękę na powitanie do Wolfa. Pytanie nie było skierowane do Wolfa, który z pewnością nie był najważniejszą personą w tym gronie. Harvey wstał i uścisnął dłoń Stonera, po czym usiadł, układając nogi w “amerykańską czwórkę”, a ręce zaplatając na karku.
- Sander - przedstawił się drugi z mężczyzn. - Jeszcze powinny zjawić się trzy osoby. Tak przynajmniej podano w raporcie.
Stoner nie odpowiedział. Podał dłoń Sanderowi, po czym rozsiadł się wygodnie w fotelu, czekając na pozostałych uczestników spotkania.
Miał nadzieję, ze oczekiwanie nie przedłuży się, bo niezbyt gościnni gospodarze nie raczyli częstować gości choćby słonymi orzeszkami.
Patrząc w sufit, Wolf uśmiechał się i rozmyślał. Przed każdym tego typu spotkaniem miał na to sporo czasu. Wojsko jest jedyną organizacją, w której śpieszysz się po to, żeby czekać. Po jasną cholerę go tu ściągnęli? Nie sądził, żeby było to spotkanie w sprawie jego zachowania, obecność Sandera i Stonera byłyby zbędne. Zresztą nie odbywałoby się ono w takim miejscu. Choć jedna z zasad w wojsku mówiła, że żołnierz śpi, a opierdol sam mu rośnie, były Legionista wątpił, że miało to związek z jakimkolwiek opieprzem. Czegoś od niego chcieli. Ale kto i czego potrzebował? Nie miał pojęcia, mógł jedynie cierpliwie czekać na odpowiedź.


Pomieszczenie, do którego weszła przywodziło na myśl sale konferencyjne, które widziała dotąd tylko w filmach. W salach tych zwykle zapadały jakieś ważne, decydujące o losach świata decyzje.
- Witam - powiedziała skinąwszy głową. Starając się ukryć niepewność i lekką obawę, która towarzyszyła jej od momentu wejścia do gmachu i wzrastała z każdym krokiem postawionym w długim, szarym korytarzu poziomu 5G, podeszła do stołu. Zajęła miejsce otoczone z obu stron wolnymi fotelami.
- Meggie Johnson - przedstawiła się. Dwóch z trzech obecnych tu mężczyzn znała z nazwiska. Z Wolfem miała okazję kiedyś trenować. Stonera spotkała kilka godzin temu. Nie była jednak pewna, czy któryś z nich w ogóle ją kojarzy.
Stoner kinął głową na powitanie.
Podobnie Sander, lekko się przy tym uśmiechając do kobiety.

- Cześć, Johnson. - Wolf lekko uniósł rękę. - Przyjdź kiedyś do mnie na strzelnicę. Zobaczymy, czy jeszcze pamiętasz, jak się strzela - powiedział spokojnym, wręcz znudzonym głosem.

Spojrzała na niego tak, jakby właśnie poważnie ją obraził. Nie odpowiedział jednak, skinęła głową na znak, że przyjmuje to osobliwe zaproszenie.

Orest skinął na strażników, którzy odprowadzili go pod same drzwi sali konferencyjnej. Musiał przyznać, że podziemia Arkadii robiły wrażenie. Był trochę spóźniony. Zasiedział się w barze, rozmyślając nad swoją egzystencją. Zwykle tak bywało. Nie czuł się jednak speszony, więc zapukał raźnie. Wchodząc do pomieszczenia zobaczył grupkę ludzi siedzącą przy stole. Część z nich (na przykład Meggie Johnson) znał, jednak niektórych widział pierwszy raz na oczy. Starając się nie zwracać uwagi na spojrzenia, którymi przeskanowano jego osobę oraz rzucając ciche “przepraszam” zajął miejsce wśród zebranych. Nie wyglądało jednak, że konferencja ma się rozpocząć. Wśród posiedzenia trzy miejsca pozostawały wolne - nie był więc ostatni.
Rohow rozejrzał się po pomieszczeniu. Było znacznie bardziej przytulne i przestronne od całego jego mieszkanka w slumsach. Rządowi to się potrafią urządzić - pomyślał, uśmiechając się pod nosem.
- Orest Rohow, strażnik spod bramy - przedstawił się po dłuższej chwili, kiedy zebrani zdawali się już przewiercać jego sylwetkę spojrzeniami.*

W sali, do której doprowadził go strażnik było pięć osób i wciąż trzy wolne miejsca. - - Witam - - powiedział krótko w stronę obcych mu ludzi i spokojnie ruszył w stronę znajdującego się bliżej okazałego skórzanego fotela, Z jakiegoś powodu spojrzenia wszystkich obecnych nie opuszczały go na chwilę, co sprawiło, że te parę kroków, które musiał pokonać, okazało się nadspodziewanie długą wycieczką. W końcu, gdy usiadł, a właściwie zapadł się w niesamowicie wygodnym fotelu, poddał się oczekiwaniom wwiercających się w niego oczu i rozwinął wypowiedź.
- Nazywam się Mark Popkins. Co mnie właściwie tutaj sprowadza? -
- Thane Sander - przedstawił się mężczyzna, obok którego zajął miejsce. - Zaraz wszystkiego się dowiecie.
W tej właśnie chwili drzwi do sali konferencyjnej zostały otwarte po raz kolejny, ukazując generała Meral’a w towarzystwie Beri.
 
cyjanek jest offline