Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2015, 17:44   #10
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Czego tu szukasz? - Młodzik w mundurze, dumny niczym paw i nadęty niczym rybka, której nazwy akurat Ruger nie pamiętał, zatrzymał Stonera w wejściu na strzelnicę.
- Szukam Lucy Lakis.
- A po co? - Młodzik był albo głupi, albo zbyt ciekawski. Albo stanowisko uderzyło mu do głowy.
- Ty jesteś Lucy? - spytał Stoner.
Według niego słowa były całkiem uprzejme, ale młodzik spurpurowiał.
- Możesz ją spytać przy najbliższym spotkaniu, o czym rozmawialiśmy - dorzucił Stoner, nie przejmując się zbytnio tym, że strażnika może trafić apopleksja. - Więc jest, czy jej nie ma?
Nie chcąc się wdawać w dłuższą dyskusję podsunął strażnikowi przepustkę. Poziom dostępu wypisany na dokumencie był tak wysoki, a pieczęcie takie ładne, że nawet tamten powinien pojąć, że wypada odpowiedzieć.
Wprost widać było, jak ze strażnika uchodzi powietrze.
- Poszła do magazynów - powiedział.
- Dziękuję bardzo.

***

- Lucy Lakis? - Stoner zwrócił się do dziewczyny, wypełniającej przy biurku kilometrowej długości formularz.
- Tam, dalej. - Dziewczyna nawet nie podniosła głowy, tylko machnęła ręką, pokazując kierunek. - Prosto, prosto i w lewo.

We wskazanym miejscu Stoner zastał kobietę, mającą na oko 25 lat,

Słysząc kroki, kobieta uniosła głowę znad glocka, którego trzymała w dłoni.
- Tak? - zapytała mierząc go zaciekawionym spojrzeniem brązowych oczu.
- Lucy Lakis? - Stoner zadał to samo pytanie, co przy wejściu do magazynu.
Skinęła głową w odpowiedzi.
- Stoner Ruger - przedstawił się, chociaż sądził, że jest to zgoła zbędne. - Podobno wiesz, co zabieramy ze sobą na przejażdżkę.
- Beri powinna was poinformować - oświadczyła, lekko się przy tym uśmiechając. - Masz jakieś konkretne zamówienie?
- Beri zrobiła coś, co nazwałbym unikiem - odparł Stoner. - "To nie ja załatwiam te sprawy" - zacytował. - A Sender po informacje odesłał mnie do ciebie.
- Jak zwykle - nie wydawała się zła czy urażona takim potraktowaniem. - Więc interesuje cię broń czy całość?
- Całość. Broń jest ważna, ale z samym karabinem w garści niedaleko dotrzemy.
- To pewne - zgodziła się, odkładając broń na półkę, a następnie zamykając szafkę przy użyciu magnetycznego klucza. - No to chodźmy. I tak miałam sprawdzić, czy załadunek odbywa się zgodnie z planem.


Załadunek faktycznie się odbywał. W hangarze, do którego go zaprowadziła stały dwa pojazdy opancerzone oraz motocykl, jeden z tych, którymi wyruszano na krótkie zwiady poza mur.
- Kris, czy załadowano już prowiant? - zapytała stojącego przy większym pojeździe mężczyznę. Ten w odpowiedzi skinął jej twierdząco głową.
- Właśnie ładujemy broń do transportera. Mieliśmy trochę problemów ze znalezieniem miejsca na twoje karabiny ale Hans wywalił jedno łóżko i jakimś cudem je zmieściliśmy.
- Łóżko? Pod łóżkiem się nie zmieściły? Co zatem dostajemy? - spytał Stoner. - Wszyscy to samo, czy każdy egzemplarz będzie z innej... parafii?
- To samo - oświadczyła Lucy, unosząc dłoń by uciszyć Kris’a który właśnie otwierał usta. - Jeżeli chcesz zabrać własny sprzęt to niestety będziesz nim musiał zastąpić to co już zostało wybrane. Nie mamy tyle miejsca, żeby pomieścić cały arsenał.
- A co nam ofiarował los?
- Karabiny Gilboa Snake i Tavor Sar - zaczęła wymieniać, kierując swoje kroki ku otwartym, tylnym drzwiom transportera. - Z pistoletów macie Głocka 31 i Sig’a P229.
- Osobiście wolę Sig Sauera - wtrącił Stoner. - Ale przeciw Glockowi nic nie mam.
- Z lunet wybrałam Trigger Point sx1 i sx3, w zależności od potrzeby - kontynuowała, komentarz Stonera kwitując lekkim jedynie skinięciem głowy. - Do tego celowniki termowizyjne SCT Rubin i kamizelki iotv. Uznałam także, że przydadzą się nam dobre noże bojowe, aczkolwiek jeszcze nie zdecydowałam czy postawić na Proeliatora czy M9 Bayoneta - zatrzymała się, przepuszczając wysokiego mężczyznę, który niósł skrzynkę z oznaczeniami .357 sig. - I jak to wygląda Hans?
Zapytany przystanął, odwrócił się i wyraźnie wrogim spojrzeniem zmierzył zarówno kobietę jak i towarzyszącego jej Stonera.
- Jak cholera - warknął. - Więcej się nie dało wybrać? Chcesz sama wygrać tą wojnę czy co? Te wozy nie są stworzone do przewożenia takiej ilości sprzętu, a ty chcesz do tego dopakować ludzi…
- Zmieści się wszystko? - zapytała, o dziwo, nadal spokojnym głosem.
- Pewnie że się zmieści, a myślisz, że co ja tu niby robię? - Co powiedziawszy, zniknął z boku transportera.
- Jak widzisz, trochę z tym kłopotów jest, ale najwyraźniej na rano wszystko będzie gotowe. Jakieś uwagi?
- Jak rozumiem, amunicje też dostaniemy spory worek... Jak wygląda sprawa ze sprzętem, że tak powiem, cywilnym? Jak trzeba będzie przejść dzień czy dwa na piechotę, i jeszcze spędzić noc pod gołym niebem?
- To właśnie z tego powodu nie było miejsca pod łóżkami - wyjaśniła, utrzymując wciąż na ustach uprzejmy uśmiech. - Mamy namioty, śpiwory, GPS i noktowizory. Są też mapy na wypadek gdyby elektronika siadła. Udało się też zrobić nieco miejsca na minimalną ilość rzeczy osobistych.
- Kompletnie niepotrzebnych - dał się słyszeć ponury głos dobiegający zza pojazdu.
- Więc nie powinno być tak źle - dokończyła, kompletnie ów głos ignorując.
- Z pewnością nie będzie źle - zgodził się z nią Stoner. - Wiesz może, jak daleko sięga śnieg?
- To akurat nie moja działka - odparła. - Beri się tym zajmuje jednak z ostatnich doniesień wynikało, że Fort Greele jest wolny, o ile wybierzemy tę trasę. Jeżeli skierujemy się na Anchorage i wybierzemy drogę morską to… Cóż, czeka nas podróż w śniegu. Wątpię jednak by Sander zdecydował się na tą trasę biorąc pod uwagę to, że Anchorage jest zajęte.
Wiadomość należała do tych z gatunku "bardzo złe", ale Sander nie skomentował tej informacji, chociaż widać było, że zachwycony nią nie jest.
- Wracając do ekwipunku... Takie drobiazgi jak apteczki, toporki, maczety, igły i nici, drut, taśma klejąca, liny, kompasy z pewnością mamy. Coś przegapiłem?
- Nie - odparła na pytanie. - Poza maczetami wszystko powinno znaleźć się w naszym wyposażeniu. Z tego też powodu zdecydowano, że zabieramy zmodyfikowane pojazdy o większej pojemności, które zdołają pomieścić cały ten sprzęt. Jednocześnie nie bierzemy niczego, czego nie dałoby się nieść. Poza skrzyniami z amunicją - dodała po krótkiej chwili. - Właściwie to nawet bierzemy za dużo sprzętu. Rozkaz był jednak jasny, wszystko co może być potrzebne miało znaleźć się w naszym posiadaniu i tak też się stanie. Teraz jednak, jeżeli nie masz nic przeciwko… - mówiąc ruszyła w drogę powrotną, tą samą, którą go przyprowadziła. - Muszę się przygotować - rzuciła przez ramię.
Stoner skinął głową mężczyznom, którzy pracowali przy transporterach, po czym ruszył za Lucy.
- Kto wymyślił transportery? - spytał, zrównując się ze swą przewodniczką.
- Sander - odparła z ledwo wychwytywalną nutką niechęci w głosie. - Są wystarczająco duże by pomieścić załogę i sprzęt. Są też wytrzymałe zarówno w przypadku przedzierania się przez trudny teren jak i ataku. Mają także własne systemy wykrywania przeciwnika, nawigacji i moduł medyczny. Ten mniejszy doskonale nadaje się do szybkich, agresywnych wypadów.
Jej głos brzmiał nieco sztucznie, zupełnie jakby cytowała fragment ulotki.
- Tym razem jak lwy, nie jak lisy - powiedział cicho Stoner. - Najwyżej w odpowiednim momencie ukradniemy kilka mniejszych pojazdów.
- Gdyby to ode mnie zależało skończylibyśmy na dwóch lub trzech mniejszych ale zwinnych i szybkich jednostkach, plus motocykl - przystanęła, zmuszając go do tego samego. - To ostatnia, bezpieczna noc na długi, nawet dość długi czas. Jeżeli masz jeszcze jakieś, nie cierpiące zwłoki pytania - wal.
Jej postawa wyraźnie uległa zmianie. Zupełnie jakby ktoś zabrał uczynną Lucy i postawił przed Stoner’em jej mniej przyjemną wersję.
- Jeżeli nie, to daj sobie spokój i idź się napić. Mam jeszcze w cholerę roboty...
- Gdybym zamiast Gilboa dostał Sako TRG, byłbym wdzięczny.
Co prawda z chęcią by się dowiedział, kto z kim jedzie, ale to mogło poczekać do jutra.
- Zgłoś to Kris’owi, on się tym zajmie. Powiedz mu że wyraziłam zgodę - odparła.
- Dzięki, do jutra. - Stoner po raz kolejny skinął głową, po czym ruszył w stronę większego transportera, przy którym jeszcze przed chwilą widział Krisa.

- Stoner - przedstawił się. Doszedł do wniosku, że ostatnimi czasy robił to zdecydowanie zbyt często. - Ty jesteś Kris, prawda?
Mężczyzna w odpowiedzi skinął tylko głową.
- Lucy się zgodziła, żebyś zamiast jednego Gilboa spakował dla mnie Sako TRG. - Stoner nie tracąc czasu przeszedł do tematu.
Kris uniósł brwi w wyrazie zdziwienia.
- Zgodziła się na to? - zapytał, wyrażając owe zdziwienie także w głosie. - Skoro tak to chyba nie mam wyboru. Będziesz miał swoje Sako. Wolisz dwudziestkę dwójkę, czy czterdziestkę dwójkę?
- To pierwsze. Łatwiej zdobyć amunicję.
- Załatwione.
- Dzięki. Naprawdę tam jest tak ciasno - Stoner skinął głową w stronę transportera - czy też Lucy troszkę przesadza?
- Jeszcze trochę i będziecie musieli jechać na dachu - mruknął. - To głupota jak dla mnie. Mniejsze ale więcej, ot czego tam trzeba. Tym bydlęciem może i przejedziecie kawał drogi ale też będziecie łatwiejszym celem. Nie mówiąc już o tym, że jak wpadnie on w łapy Głodnych to dostaną z nim milutki prezencik. Jak mówię - głupota.
- No, to nie ja na to wpadłem. - Stoner odżegnał od pomysłu z transporterami. - W każdym razie dziękuję za to Sako.
- Nie ma sprawy - padła odpowiedź.
- Dzięki, do zobaczenia.

Idąc w stronę wyjścia Stoner zastanawiał się, dokąd go zaprowadzi ta cała wyprawa. Bo czy aż do Alabamy, to miał co najmniej wątpliwości. Gdyby nie to, że Sander również miał brać udział w tej ekspedycji, to Stoner by sądził, że cała ta pożal się boże wyprawa to tylko operacja, mająca na celu odwrócenie uwagi od tej drugiej, właściwej, zorganizowanej po cichu, tak jak należy.
Ale Sander samobójcą nie był... Chyba.

***

W zasadzie nic więcej Stoner nie miał już do zrobienia tego dnia. Osobiste rzeczy czekały w schowku w magazynach, podobnie jak i parę drobiazgów, które mogły się przydać podczas podróży. Gdyby cokolwiek cennego trzymał w mieszkaniu, to z pewnością to coś prędzej czy później dostałoby nóg... Nawet gdyby tuż przy wejściu zostawił kilka pułapek na niedźwiedzie.

***

Opróżniwszy prawie całkowicie schowek - co zdecydowanie wpłynęło na ciężar plecaka - Stoner zamknął drzwi, po czym ruszył do domu, by nieco się przespać przed podróżą.
Tym razem, biorąc pod uwagę tak posiadany dobytek, jak i planowaną podróż, nie życzył sobie żadnych nocnych gości. Z tego też powodu nie dość, że zamknął starannie drzwi, ale jeszcze zastawił je stołem. Ewentualni goście musieliby się nieco napracować, a gdyby w końcu weszli... raczej by nie wyszli o własnych siłach.

Noc na szczęście upłynęła spokojnie.
Gdy budzik zadzwonił przed siódmą, Stoner już nie spał. Zjadł pospiesznie śniadanie, po czym zamontował prowizoryczną instalację, która miała zadbać o to, by jego roślinka nie padła podczas jego nieobecności.
A potem wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Wolał się zjawić na miejscu spotkania parę minut za wcześnie, niż za późno.
 
Kerm jest offline