Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2015, 17:44   #12
Vivianne
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
- Rozbieraj się szybko, właśnie siadamy do kolacji! – przywitał ją w progu głos matki przedzierający się przez głośny śmiech ojca i Alice, jej najmłodszej siostry.

Nie spieszyła się, wręcz przeciwnie. Zdjęcie butów, odwieszenie kurtki i umycie rąk przybrały znamiona dziwacznego, powolnego rytuału, którego każdy najdrobniejszy element należało wykonać z pedantyczną dbałością o każdy szczegół. Do granic możliwości przeciągała ten moment, w którym w końcu usiądzie do posiłku z całą rodziną, przed którą nie będzie w stanie
ukryć, że coś się dzieje. Za dobrze się znali.

- Hej – rzuciła wchodząc do pomieszczenia. Ignorując pytające spojrzenie matki zajęła swoje miejsce przy stole. – Co na kolacje? – spytała nie kierując tego pytanie do nikogo konkretnego.

- Kaczka pieczona z jabłkami i żurawiną. Do tego mini marchewki i świeży groszek z odrobiną masła – odpowiedziała Kim z powagą godną szefa kuchni renomowanej restauracji, po czym zaczęła stawiać na stole talerze wypełnione szaro-beżowym kleikiem.
– Chodzą słychy, że w przyszłym tygodniu będzie duża dostawa świeżego mięsa – powiedziała stawiając ostatni z talerzy, po czym zajęła miejsce przy stole.

- Przydałoby się – wtrąciła Lily, średnia siostra. – Chryste, Kim, z czego wy to robicie. karmienie ludzi tym czymś powinno być karane! – syknęła krzywiąc się po przełknięciu pierwszej łyżki kleistej papki i smaku niczego.

- Fuuu, paskudne jak zwykle –
wtrąciła Alice, choć zajadała kolację z prawdziwym apetytem.

- Gdybym ci powiedział musiałabym cię zabić
– odpowiedziała rozbawiając tym samym sporą część rodziny.

Ted i Anna, rodzice czterech sióstr nie zwracali uwagi na rozmowę swoich dzieci. Ich oczy wpatrzone były w najstarszą córkę, która z kolei przyglądała się z wielkim zainteresowaniem zawartości swojej miski.
- Co jest – odezwał się mężczyzna. – Jakieś…- zanim zdążył dokończyć myśl w słowo weszła mu żona.

- Problemy w pracy? Złe wiadomości? Hmm? – Chwilę czekała na reakcję córki, która pozostawał głucha na ich pytania. – Meggie, spójrz na mnie – powiedziała łagodnym tonem.

- Dostałam polecenie wyjazdu z miasta – powiedziała spokojnym, opanowanym głosem.

- A po cholerę – babcia zrobiła zdziwioną minę – przecież jesteś strażnikiem bramy. Już nie mają tam kogo wysyłać?

- Co się tu wyprawia –
zaczął się burzyć Ted - tak z dnia na dzień zmieniają przydział do pracy, zobaczysz Anna – zwrócił się do żony – nie zdziwię się, jak zaraz przestaniesz pracować w szpitalu bo uznają, że będziesz świetnym barmanem – zaśmiał się ze swojego nieśmiesznego żartu. – No dobra, po co i na ile czasu wyjeżdżasz?

Meggie przełknęła kolejną łyżkę kolacji i westchnęła głęboko.
– Jadę do Alabamy. Zbawiać świat. Na długo.

Po chwili grobowego milczenia posypał się grad pytań. Na większość z nich nikt nie znał odpowiedzi.

~*~


Obudziła się na długo przed budzikiem. Włączyła jedną z ulubionych płyt, z głośników popłynęła pierwsza piosenka.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=-r679Hhs9Zs[/MEDIA]

Miała wystarczająco duża czasu na to, by jeszcze raz przejrzeć spakowany wczoraj plecak, i wziąć długi, gorący prysznic.

Chwilę przed siódmą, z plecakiem przerzuconym przez ramię zeszła na parter. Nie zdziwiło je to, że mimo wczesnej pory cała rodzina czekała na nią w kuchni. Nie obyło się bez smutnych słów pożegnania, gróźb, obietnic i śmiechu mieszanego się z gorzkimi łzami. Były też placki, coś na kształt naleśników z prawdziwym, słodkim dżemem jagodowym, jednym z tych, które babcia trzymała w piwnicy na specjalne okazje.

Miała do kogo wracać. Była pewna, że zrobi wszystko, by wrócić.

~*~


Przed budynkiem rady zjawiła się kilka minut przed ósmą.

- Ahoj przygodo! – sarknęła pod nosem rzucając swój niewielki plecak na odśnieżony chodnik.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"

Ostatnio edytowane przez Vivianne : 06-11-2015 o 19:38.
Vivianne jest offline