Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2015, 22:26   #12
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
dzięki wszystkim za wspólpracę

W czasie krótkiej pogawędki ludzi zamknięty w szkle twór zebrał w sobie tyle siły, by po kilku próbach podnieść w końcu rękę i przyłożyć ją do szyby od wewnętrznej strony. Cztery rozcapierzone paluchy o długich szponach, z czego dwa wyrwano razem z mięsem, trzęsły się z wysiłku, jakby nawet na drobna czynność wysysała z ich właściciela liche resztki posiadanej energii.

- Zaraza! - Czart obrócił się napięcie i nerwowo spojrzał po szklanym sarkofagu. Nie cierpiał, gdy coś nagle wybijało go z rytmu. W szczególności jeśli tym czymś był tak zmutowany i jednocześnie godny współczucia stwór. - Lepiej sama to zobacz… czy raczej ją. - W głosie Benneta zabrzmiało coś, co przy pewnej dozie uparcia mogło zostać wzięte za prawdziwe, nie odgrywane na siłę współczucie. Najemnik odgarnął z oczu splątane kosmyki włosów. - Wydaje mi się, że lepiej sprawdzisz się przy opisie i diagnozie niż ja. Śmiało, jestem psem, a nie wilkiem. Nie gryzę przyjaciół. - Na zachętę odsunął się o krok w tył, robiąc Abigail miejsce przy szklanej trumnie.

- Jesteśmy już przyjaciółmi? - tym razem blondynka naprawdę się uśmiechnęła. Krótko i dość nerwowo, ale z pewnością był to uśmiech niewymuszony. Szybko się stropiła, podchodząc do skrzyni jak do jadowitego węża. Rzuciła okiem na zawartość i z nietęgą miną odstąpiła prawie wpadając na Czarta.

- Co to kurwa jest? - sapnęła z mieszanką obrzydzenia i ciekawości. Stopień zdeformowania uzyskano przez zabiegi zajmujące zdecydowanie dłużej niż kilka dni. Wyglądały jak rozmyślna, wielotygodniowa, jeśli nie wielomiesięczna, sukcesywna praca osób trzecich. Czyżby to tą biedną kobietą zajmowała się grupa lekarzy z wizji Ryan? Co jej zrobiono i w jakim stopniu ingerowano w to kim bądź czym była poprzednio?
- I co z tym robimy? - zapytała wyjątkowo niepewnie nie mogąc oderwać oczu od przekrwionych białek - Na razie jest zamknięta i niegroźna. Pytanie co zrobi kiedy otworzymy wieko. Nie tylko w jej fizjonomii mogli grzebać, ale i w głowie.

William cofnął się kilka kroków i przywołał gestami resztę, wskazując na ślad trójpalczastej stopy: - Cokolwiek zrobiło ten bałagan, zostawiało takie ślady, bardzo podobne do kończyn tego czegoś. Czymkolwiek jest. Pytanie - tu potarł bezwiednie bolące jeszcze miejsca po wkłutych igłach - czy my tez mieliśmy się stać czymś takim? - zakończył głucho.

Niektóre pytania miały to do siebie, że mogły nie otrzymać odpowiedzi na swe istnienie. Tak było również w przypadku stanu wiedzy nowo poznanych ludzi, na temat tego miejsca. Sanderu - teraz Sanders - podszedł ostrożnie do sarkofagu. Odezwał się dopiero po chwili:
- Przepatrzyłem pobieżnie pomieszczenie, w którym się obudziłem. Znalazłem jakieś notatki, niewiele z nich zrozumiałem, ponadto te wyglądały na dość stare. Dało się odczytać poszczególne słowa - to rzucił do Abigail, która zdawała się pełnić w tej zgrai rolę mózgu. Ciemnowłosy spojrzał na mutanta. Z jakiegoś powodu nie potrafił nawet wykrzesać z siebie udawanego współczucia wobec niej… niego. - Co zaś tyczy się tego… tej kobiety - skinięciem głowy wskazał na uszkodzoną łapę wynaturzenia. - Zdaje się, że niewiele mogło zostać jej życia, by mogła nam zagrozić. Bardziej martwiłbym się tym sprawniejszym zagrożeniem - wskazał na ślad, który pozostawiła bliżej nieznana im abominacja.

- Chciałbym mieć takie pazury - stwierdził beztrosko Czart, po dziecięcemu zgiął palce w niby-szpony i podrapał powietrze. Posiadanie całokształtu otaczającej go twórczości w dupie mogło być pozą, wyszukaną rolą. Możliwe też było, że Bennettowi chciało się srać. - Zamierzamy ścigać tego stwora? To niezbyt rozsądne. Tą spluwą to nawet pająka byś nie ustrzelił, a co dopiero wielkiego, złego i pazurzastego mutanta. No i jeszcze, co robimy z nią - zerknął na Abigail, która zapewne trzech całkiem posłusznych samców wygrała w szpitalnej loterii.
To co działo się dookoła już dawno przekroczyło próg tolerancji Ryan na stres. Nie umiała walczyć, skradać się ani nie była twarda. Szybko się denerwowała i trudno przychodziło jej zachowanie rozsądku na tyle żeby nie schować się w kącie i nie zacząć kiwać się w napadzie choroby sierocej. Potrafiła tylko myśleć i na tym musiała się skupić. Wnioski wysnute przez Lennoxa nie podobały się jej ani trochę. Lubiła siebie, a zmiana w coś co widocznie urządziło sobie ucztę na zahibernowanych ludziach w żaden sposób nie wydawało się blondynce pociągające. Przyjęła podane dokumenty, przeczytała je i złożyła ostrożnie na cztery.
- Nie wiem… ale nie dajmy się zwariować bo żywi stąd nie wyjdziemy. - schowała kartki do kieszeni i przysiadła na najbliższej pustej trumnie - Ktoś nam pomaga. W pokoju w którym się obudziłam siedział trup. Nie wiemy co go zabiło, nie znaleźliśmy z Willem żadnej racjonalnej przyczyny, oprócz śladów na lewym przedramieniu takimi jak nasze. Siedział na liście i spluwie. Na drugim poziomie podobno jest komputer a w nim odpowiedź na pytanie dlaczego tu jesteśmy. Kod dostępu też zapisano. Trzeba się do niego dostać. Ostrożnie i cicho, skoro nie jesteśmy tu sami i możliwe że nie damy rady się obronić przed tym co tu żyje. Ośrodka nie opuszczono bez powodu. Zrobiono to w pośpiechu, usuwano świadków...tylko kto nas obudził? Awaria, jakiś mechanizm czasowy albo ktoś trzeci. Wszyscy potrzebujemy serum...czym i na co ono jest nie wiemy, ani gdzie go szukać. Dowiedzmy się. - zakończyła ze złością wyłamując palce - A naszą śpiącą królewnę albo zostawiamy, albo bierzemy ze sobą. Albo zabijamy żeby się nie męczyła i nie szła naszym śladem, bo musimy się stąd wydostać - to pewne. Nie widzę innych opcji. Chyba że macie inne propozycje?

Podczas, gdy reszta towarzystwa zastanawiała się nad tym, czy zajebać mutanta teraz czy później, Sanders wykorzystał chwilę, by połazić sobie po pomieszczeniu i samemu je zbadać. Zamiast myśleć nad losem potwora zamkniętego w trumnie (którego los najpewniej i tak był przesądzony), ciemnowłosy spojrzał uważniej na ślady pozostawione przez bestię. Dokładniej przez gadzinę. Dużą gadzinę, większą i cięższą od człeka. A potem bodaj sam los (a może też kto inny?) chciał, że na jednym z urządzeń zajmujących się podtrzymywaniem życia zwiadowca dostrzegł coś małego czarnego. Gdy Sanders tam podszedł, okazało się, że tym przedmiotem był pendrive wielkości połowy jego kciuka. Jegomość skonfiskował nośnik. Powrócił niezbyt szybko do ugrupowania, bo po drodze chciał znaleźć więcej wskazówek dotyczących tego miejsca. Jakkolwiek, - nie było mu to dane. Był skazany na niewiedzę na temat tego, na którym poziomie się znajdują.
- Można sprawdzić, co na tym nośniku się znajduje - tutaj zwrócił się do Abigail, pokazując jej pendrive, ale jeszcze nie dał go do jej rąk - a odnośnie mutanta, to zdaje się kolega chciał się z nim pobawić - po czym zerknął na Czarta, który coś odpierdalał przy trumnie. Czart popatrzył na niego morderczym wzrokiem. Oczy mu zaświeciły, na chwilę, po czym odsunął się w cień.
- Priorytetem jest przedostanie się na ten poziom z komputerem, tutaj chyba przeczesaliśmy wszystkie pomieszczenia? -Bardziej stwierdził niż zapytał. - A to - kiwnął głową w kierunku trumny - odłączmy system podtrzymujący życie. Nie możemy sobie zostawić za plecami takiego stwora - powiedział raczej bez emocji. Choć w środku wszystko w nim wrzało, zdawał sobie sprawę, że on i reszta też mieli stać się czymś takim.- Ta nazwa Har-Magedon, która Czart ma wypisaną na koszulce, mówi Wam to coś? - zapytał patrząc po reszcie.

- Ośrodek naukowy w dawnym silosie rakietowym, nie wiem gdzie dokładnie. Ja… nie pamiętam. Mam tylko jakieś strzępki w głowie. Wiele z nich na tą chwilę nie wycisnę - Abigail wzruszyła ramionami - Ten stwór był kiedyś człowiekiem. Chyba...chuj w to. Sam nie powinien dać rady otworzyć pudła, a skoro nie chcemy sobie brudzić rąk, odłączmy ją i chodźmy dalej.
Decyzja została podjęta. Sanders po chwili bezpardonowo odłączył aparaturę podtrzymującą życie potwora - i jednocześnie uśpił abominację. Prawdopodobnie na dobre.
Nie było żadnego zmiłowania, nie było żadnych sentymentów.
- Czy ktoś wie, na jakim poziomie się znajdujemy, a na jakim poziomie znajduje się ten komputer?
- Raczej nie, przynajmniej ja nie wiem. Poszukajmy jakiegoś wyjścia z tego poziomu? Sprawdźmy resztę korytarza i uzupełnimy zapas światła - wskazał na kończącą się pochodnię. - Z walającego się dookoła materiału zrobimy jeszcze kilka.
- Nie mam pojęcie, gdzie jesteśmy - rzucił z cienia Czart. Zrobił krok z powrotem w stronę reszty grupy. - W każdym razie doróbmy pochodnie, obejdźmy najbliższą okolicę i poszukajmy najbliższego wyjścia z tej nory.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline