Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2015, 22:39   #31
Kaeru
 
Kaeru's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumny
Treal, Feylan, Ruatahl, Ellethiel


Łomot krwi w skroniach, łomot serca, wysilony oddech… Gwiezdny Miecz czuł reakcje swojego ciała, ból obrażeń i wysiłek mięśni. Poza tym nic.

To było frustrujące na jakimś czysto racjonalnym poziomie - nie to że nie dopadł bestii, ale to że całe zdarzenie nie wywołało w nim żadnego odzewu poza tym co musiał zrobić. Na zimno, bez emocji, bez wzruszeń które naprawdę wydawały się być wypalone na popiół.

Trudno.

Popatrzył na drugiego elfa i podniósł dłoń w krótkim, oszczędnym geście pozdrowienia. Swój magiczny miecz, Sakkante-hyanda, trzymał jednak ciągle w garści.
- Nie dogoniłem go, wracam do tamtych - rzucił, nie zamierzając tracić ani chwili więcej. Do tego czasu powrócił do postaci Tel’Quessir. Bestia tytułująca się Śmiercią Głupców mogła zawrócić by spaść na rannego chłopaka… po prawdzie sam by tak zrobił w obliczu przeważającej liczby wrogów.

Treal ruszył za kapłanem.
- Może to i lepiej. Wybacz bezpośredniość kapłanie, ale podążanie na ślepo za tą bestią nie mogło być rozsądnym wyborem. Dużo rzeczy mogło pójśc nie po twojej myśli.

Gwiezdny Miecz skinął krótko głową.
- Nie ma czego wybaczać - powiedział i ruszył z miejsca pełnym pędem i z elfią gracją w ruchach - Biegnijmy! *


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Ellethiel zerwał się do siadu, ale taka nagła zmiana pozycji nie wypłynęła pozytywnie ani na jego rękę ani na jego głowę. Pół elf syknął, przeklnął we wspólnym i położył się z powrotem na ziemi. Ten ból był… bolesny i nieprzyjemny. Chociaż nie powinien narzekać - mogło być o wiele gorzej! Mogło już go nie mieć co boleć, a taka alternatywa jest z całą pewnością znacząco bardziej... nie na rękę.
Minęło kilka oddechów. Kolejna próba podniesienia się do pozycji siedziącej była odrobine mniej nieudana od poprzedniej. Ellethielowi to jednak wystarczyło. W towarzystwie nie wypadało się tak wylegiwać.
- Co się stało? - zapytał, przyglądając się na przemian swoim rozmówcą. Dwóch mężczyzn. Ciekawe, we śnie wydawało mu się, że jest ich więcej. Tak, we śnie… Chociaż sny nie gryzą. Może to był zwykły wilk, a Ellethiel sobie coś uroił? A może nie? - Gdzie jest ta bestia?
Ellethiel zobaczył, że na szyi pochylającego się nad nim pół elfa uwieszony był symbol księżyca w pełni, od którego odchodził niebieski łuk.
- Spokojnie, nie ma już jej. - odparł kojącym głosem młody akolita.
Chwilę później do zgromadzonych nad Ellethielem dotarł Ruatahl, a za nim Treal.
Zadowolony z powrotu Treala, Fey podniósł się znad półelfa.
- Widzę, że wróciliście.- zauważył krótko, po czym dorzucił sentencjonalnie- Jak się Wam podobała pogoń za “Śmiercią”? Powiedziałbym, że w taki pościg udają się tylko głupcy...
Pół elf zaczął oglądać bliznę pozostałą po ugryzieniu mrucząc do siebie:
- Dziwne…
Treal się uśmiechnął do towarzysza.
- Owocne niczym szukanie pięknej orczej kobiety. Co tam z naszym niedoszłym "głupcem"?
- Rana została zaleczona. - odezwał się blond włosy pół elf - Ale zastanawia mnie, że pozostała tak duża blizna.
Słoneczny elf nachylił się w milczeniu nad ugryzionym, przyglądając się uważnie. Wreszcie odezwał się.
- Na chwilę obecną to musi wystarczyć. Może, jeśli odnajdziemy osiedle, znajdziemy tam lepsze warunki by mu pomóc.
Wyprostował się i spojrzał po zgromadzonych.
- Jestem Ruatahl Bellasvalainon, kapłan Corellona, a mój towarzysz to Netlin, akolita Sehanine Moonbow - powiedział beznamiętnie i przyłożył dłoń do serca w geście powitania. - Czy wiecie gdzie znajduje się najbliższa osada?
- Szczerze nie mam punktu odniesienia, aby się wypowiedzieć. - Treal wskazał na Dandrandina - Ja jestem Treal Naralthir, a to Feylan Dandrandin. Pojmaliśmy groźnego iluzjonistę, ale błąkamy się już jakiś czas po tym lesie.
- Jakiego iluzjonistę? - Gwiezdny Miecz zmarszczył czoło, nie wiedząc jak interpretować słowa krewniaka. - Czy to on przywołał tę całą magię? - wskazał dłonią naokoło na pokryte szronem drzewa.
Treal się zastanowił.
- Wątpliwe. Znam się odrobinę na tego typu magii i nie kojarzę, aby kontrolowanie pogody było w ich możliwościach. Druidzi i kapłani natury może. Poza tym, Śmierć Głupców mogła też być źródłem tego zimna.
- Możliwe - przyznał kapłan, zauważając subtelną odmianę temperatury i z westchnieniem schował broń. - Umknęła, więc przynajmniej w tej chwili nie uda się tego wyjaśnić.
Rozejrzał się i spojrzał na Netlina.
- Przyjacielu, spróbujmy odszukać osadę. Jeśli wola, poszukajmy jej wszyscy - coś dziwnego się tutaj dzieje. Oczywiście, jeśli innych planów nie macie - tu już przeniósł spojrzenie na nowo poznanych. - Temu młodzikowi na pewno przyda się by ktoś go przypilnował.
- Sam też się przypilnuję… - burknął Ellethiel, ale zwątpił po wydarzeniach dzisiejszego dnia. - W każdym razie dziękuję Wam za pomoc. Wiecie, jestem dość przywiązany do swojej ręki.
- Więc lepiej nie wsadzaj jej w zęby istot większych od siebie. - Treal pomógł pół-elfowi wstać - Więc, obieramy jakiś kierunek?
Ellethiel przyjął pomoc z wdzięcznością. Zrobił kilka przeskoków z nogi na nogę, żeby odpędzić od siebie odrętwienie. I było mu zwyczajnie zimno.
- Przyszedłem z tamtej strony. - Pół elf wskazał palcem w kierunku, który wydawał mu się właściwy. - Zostawiłem tam Thorendila, wydaje mi się, że mieszka gdzieś w okolicy.
Dandradin skinął głową, pewny, że iluzjonisty nie odnajdzie tam, gdzie go zostawił.
- Chętnie dołączę do Was, by to sprawdzić.- zgodził się- Treal i ja błąkamy się po lesie od wielu godzin i zdaje się, że nie duchy tej puszczy nie pozwalają Nam odnaleźć wyjścia…- przyznał się do sytuacji, w jakiej znaleźli się z towarzyszem.- Być może w grupie uda Nam się w końcu dotrzeć w jakieś bardziej cywilizowane obszary...
- Ruszajmy - potaknął Gwiezdny Miecz. - Zachowajmy też czujność, ta cała Śmierć Głupców może się na nas zaczaić czy wezwać innych. Czego od ciebie chciała? - zwrócił się do Ellethiela. - I jak się na nią natknąłeś?
- Myślałem, że to wiewiórka. Spacerowałem po okolicy i nagle zrobiło się tak zimno. A ona z nikąd pojawiła się za moimi plecami! Pogadaliśmy trochę, próbowaliśmy się zaprzyjaźnić… ale chyba niezgodność charakterów okazała się murem nie do przeskoczenia… - Ellethiel, zapewne ze wstydu, skrócił swoją historię do niezbędnego minimum.
Kapłan Corellona popatrzył na chłopaka z niedowierzaniem. Niewiele rzeczy potrafiło go zdziwić, ale półelfowi się to udało. Kapłan Stwórcy potrząsnął głową.
- Chodźmy.
Treal zaczął przecierać twarz, ale przestał gdzieś w połowie zdania młodzieńca. Spojrzał na niego spomiędzy palcy, aby upewnić się, że jest prawdziwy.
- Myślałeś… że… to… wiewiórka? - słoneczny elf spojrzał na Feylana - Czy w tym lesie rosną takie duże gryzonie?
 
Kaeru jest offline