Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2015, 09:09   #13
cyjanek
 
cyjanek's Avatar
 
Reputacja: 1 cyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputację
Dawno się nie zapuszczał do tej części miasta i już zapomniał jak bardzo różni się od reszty. Zadbane budynki o elewacjach nieskażonych graffiti miały wszystkie szyby i rynny, a śnieg na trawnikach przed nimi wydawał się bardziej biały i puszysty. “Autosugestia” westchnął i pokręcił głową starając się otrząsnąć z czaru tego miejsca. Nie było to łatwe, gdyż wrażenie, że podróżuje w czasie narastało z każdym krokiem. Punktem kulminacyjnym tej podróży był budynek rady, który swoim wyglądem aspirował do top 10 noworocznej edycji Przeglądu architektonicznego z 2020 roku. Niewykluczone, że rzeczywiście tam go kiedyś widział. Gdy przekraczał obrotowe drzwi tej szklanej góry, poczuł niepokój, którego przyczyny nie był w stanie sprecyzować. Być może wywołały go chłodne spojrzenia strażników odzianych w czerń hełmów i kamizelek kuloodpornych, być może budząca się ponownie niepewność własnej przyszłości.
- Popkins, Mark Popkins - zwrócił się lakonicznie do recepcjonisty, by później, zgodnie ze wskazówkami udać się do windy. Spacer przez zdający się nie mieć końca hol budynku, okazał się kolejną mistyczną podróżą .Rozświetlone szkła, jasne kolory i śmiałe linie radośnie pięły się w górę, zapraszając do wniebowstąpienia. Jednak nie w tym kierunku ruszyła winda. Zjeżdżając przez najgrubsze kondygnacje, z jakimi kiedykolwiek się zetknął, bawił się myślą, że gdy drzwi się w końcu otworzą, to przywita go piekielny żar i jęki potępieńców. Na całe szczęście okazało się, że na dole czeka go elegancko zagospodarowana przestrzeń biurowa i typowe dla tego rodzaju pomieszczeń przyjemne światło 500 luxów.

****
- To chyba nie przypadek, że znalazłem się w grupie? Chodzi o moją podróż do Arkadii? O znajomość Alabamy? - miał nadzieję, że uda mu się zrozumieć nieco więcej z sytuacji, w której się znalazł. - Przez rok się co nieco musiało zmienić a i moja podróż nie wiodła najkrótszą trasą.
- Nie -
padła krótka odpowiedź ze strony Sandera.
- Zostałeś uznany za dobrego kandydata na stanowisko medyka w trakcie wyprawy. Niestety każdy lekarz w mieście jest na wagę złota więc musieliśmy wybierać spośród mniej wykwalifikowanych osób. Lucy zatwierdziła twoją kandydaturę, a ja ją poparłam. Już od jakiegoś czasu byłeś pod obserwacją, tak jak i pozostali. - Beri wyjaśniała obojętnym tonem. - Twoja znajomość miejsca jest tylko dodatkowym plusem.
- Więc wszystko jasne -
odpowiedział starając się być równie enigmatyczny co Sander i Beri, niestety ze słabym rezultatem. To nie oni byli pod jego obserwacją przez “jakiś czas”. - Do zobaczenia jutro. - Spojrzał pytająco, czy może odejść. Dwa kiwnięcia były jednoznaczne, więc nie zwlekając ruszył do windy.

****
Powracał zamyślony, nie zważając już na atrakcyjność zadbanego otoczenia. Miał przed sobą nową podróż w czasie, znacznie bardziej interesującą. Początkowe zmieszanie już mu minęło i coraz bardziej ekscytowała go perspektywa ruszenia w drogę. Ignorował myśli o tych wszystkich możliwych komplikacjach, jakie mogą się wydarzyć - po co miał psuć sobie humor. Teraz czuł, jak otwiera się przed nim możliwość zmiany na lepsze i tylko to się liczyło. “A na dodatek oficjalnie zostałem twardzielem” ta myśl go rozbawiła ale i połechtała próżność - na pewno nie był jedynym kandydatem.
Znalazł się pod domem, w którym mieszkał i zadarł głowę w stronę ciemnego okna na drugiej kondygnacji. Wyglądało obojętnie i pusto. Zdał sobie sprawę, że jeszcze jest za wcześnie na powrót, że potrzebuje ogrzać się w towarzystwie ludzi. Najlepiej Hannah, której miało nie być do czwartku. Uznał, że i tak warto sprawdzić, czy nie zmieniła planów i ruszył do Zamieci. W ulubionej knajpce jego przyjaciółki było nadspodziewanie pusto i cicho, w zasadzie nikogo oprócz barmana, który ożywił się na jego widok i zamachał ręką. Ruszył w jego kierunku ociągając się, gdyż już widział, że nie znalazł czego szukał.
- Coś mocniejszego? - pytaniu towarzyszył dźwięk nalewanej do szklanki whisky, tak jakby odpowiedź była oczywista. Była. Sięgnął i upił dużego łyka aż zapiekło w gardle.
- Nie, tyle mocy mi wystarczy - sapnął. Barman puścił oko i uzupełnił płyn w szklance, po czym odstawił butelkę.
- Ty się nie napijesz?
- W pracy nie mogę. - żal brzmiał tak przekonywająco, że postanowił to sprawdzić.
- A jeśli ja stawiam? - studolarówka nie opuściła jeszcze jego palców, gdy druga szklanka była pełna po krawędź.
- A w takim razie twoje zdrowie….
- Jonash -
skłamał, bo już nie lubił tego gościa. Wypili i nim zdążył powiedzieć, że starczy, szklanki znowu były pełne.
- Jonash… kłopoty z kobietą? - barman zmarszczył czoło, tak jakby się nad czymś zastanawiał. - Tak! Pamiętam! Kręciłeś się z taką czarnulką. Przepiękna i seksowna - upił łyk podłej whisky, kiwnął głową w potwierdzeniu - I przegrałem ją w pokera. - Niemal zakrztusił się palącym trunkiem na widok miny barmana, lecz kontynuował - Totalny pech, grałem na pewniaka z fullem damy na królach i taka niespodzianka. Wyobrażasz sobie moją minę? - mina barmana była bezcenna - to jeszcze i tak nic w porównaniu do tej, jaką miała, gdy Yegor zabierał ją na zaplecze - westchnął w udawanym żalu - To nic. Jeszcze się odegram.
Ledwie wypowiedział te słowa, poczuł jak uchodzi z niego para. Nagle miał dość i barmana, i swojej błazenady. Zdecydowanym gestem wypił whisky do dna, po czym z głośnym stukiem odstawił szklankę - Na mnie pora, raczej się już nie zobaczymy - machnął ręką w niezobowiązujący sposób i nie czekając na odpowiedź ruszył do wyjścia. Za drzwiami zdał sobie sprawę, że napiwek zdecydowanie był zbyt wysoki, lecz już nie chciał nic z tym robić.

Sen był jak okna jego pokoju - pusty i obojętny. Przez krótką chwilę, nim uniósł powieki, próbował przypomnieć sobie co wyprodukowała jego podświadomość w odpowiedzi na ostatnie zdarzenia. Zamajaczyło mu coś bezkształtnego, lecz równie dobrze mógłby się starać przypomnieć dzień, w którym nauczył się chodzić. Dłużej się nie ociągał. Wstał i wziął gorący prysznic, tak długi, że zużył ciepłą wodę na cały następny miesiąc.
Za pożegnanie zabrał się na samym końcu, gdy już był spakowany i pewny, że o niczym nie zapomniał.

“Tym razem to ja muszę wyjechać na parę dni. Trudno mi wyznaczyć dokładny termin powrotu, sprawa może się przeciągnąć. Jeśli… - zamazał długopisem ostatnie słowo, później zmiął kartkę i zaczął od początku na nowej - ...gdy wrócę i się spotkamy, to wszystko opowiem.
Do zobaczenia
MP”



W drzwiach się obejrzał. Pokój już teraz wydawał się obcy, tak jakby nigdy w nim nie mieszkał. Odnalazł palcami niemal niewyczuwalne zgrubiene przy szwie w mankiecie kurtki i drugie podobne w kołnierzu koszuli. Oba skrywały wąskie ostrza skalpeli. Uśmiechnął się i cichutko zamknął drzwi. Za ścianą przecież spały dzieci.
List zostawił u pani Jamm, Luca powinna się domyślić.
Za piętnaście ósma był pod budynkiem rady.
 

Ostatnio edytowane przez cyjanek : 07-11-2015 o 09:25.
cyjanek jest offline