Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2015, 20:03   #24
Cattus
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
- Cóż, nie chciałbym udawać, że jestem w stanie wymierzyć datę śmierci panny de Euge, ale to raczej pytanie retoryczne. Obie sprawy niemal na pewno mają ze sobą związek. - Lèmmi napił się wina ze smukłego kieliszka. Butelkę też wziął ze sobą i właściwym dla siebie refleksem wydedukował, że musi wyglądać, jakby opijał śmierć Castora. Z radością lub bez. Westchnął. - Przyniosę do biblioteczki kieliszki, alkohol i może jakąś przekąskę, o ile znajdę coś, co nie wymaga przyrządzania. - rzucił na odchodne i zniknął w głębi domu.

- Zobacz czy czasem nie znajdziesz jakiejś szkockiej. Sam bym z chęcią przepłukał gardło. - Luis powiedział Ottonowi i czekając na alkohol rozsiadł się w jednym z foteli. W zamyśleniu ściągnął rękawiczkę z lewej ręki i rozmasował dłoń. Pokrywała ją okropna blizna, niknąca pod mankietem koszuli. Gdyby ktoś się dobrze przyjrzał, dostrzegłby podobną na lewej stronie jego szyi, lecz niemal całkowicie zakrytą kołnierzykiem i widoczną tylko kiedy przechylał głowę.

- Panie Lèmmi? - Claude oderwał się od ściany, łapiąc laskę. - Pan poczeka, pomogę panu. I chętnie sam zwiedzę spiżarkę, było, nie było, moją przyszłą własność - uśmiechnął się kierując się za Włochem. Ottone zwolnił, czekając na bibliotekarza.

- A więc ta Rzecz została skradziona nim tu przybyliśmy. Czy ktoś ma pomysł co to w ogóle mogło być? Już wiemy ze było duże. I dla tej Rzeczy zamordowano kobietę… Niewyobrażalne. Musimy to zgłosić prowadzącym śledztwo. Przynajmniej dzięki czujnemu oku sąsiadów wiemy kto To stąd wywiózł. Zawsze jakiś trop. Podsumował. - Castor pisał że jest to niebezpieczne i jak widać podobnie sama wiedza o tym Czymś. Chyba musimy to odzyskać i to przed 12 października, mam rację? Zapytał zebranych. - W końcu tego zażyczyłby sobie zmarły.

Marc rozsiadł się na fotelu zajmowanym wcześniej przy lekturze Nienazwanych Kultów. Książka wciąż leżała na stole, przez nikogo nie ruszana. Ktokolwiek się tu kręcił - czyjąkolwiek Vernier wyczuwał obecność ten ktoś był wyjątkowo sprytny i zapobiegliwy. Być może nawet nie był kimś, a czymś - któż może wiedzieć ile Castor odprawił różnorakich rytuałów w biblioteczce.
- To była rzeźba. - wypalił w końcu Marc odpowiadając na pytanie Luisa. Zebrani Luis, Sophie i Bertrand spojrzeli z zaciekawieniem na Verniera, ale ten tylko powtórzył - To po prostu była ciężka rzeźba. Powinniśmy ją odzyskać, bo panna de Euge nie będzie ostatnią ofiarą. - powiedział spokojnie i głęboko odetchnął jakby pogrążając się w smutne wspomnienia.

Bertrand wyciągnął notatnik i zapisał nazwę firmy transportowej:
- Voltair i Syn. Trzeba sprawdzić w książce telefonicznej na poczcie, o ile tu takiej nie ma i odwiedzić ich jutro z rana. Tak przy okazji może w notatniku Castora będzie numer, ale to mało prawdopodobne.
Myślał na głos.
- Skoro się Panowie tu zainstalowaliście powiedzcie, które pokoje są wolne. Dobrze gdybyśmy mieszkali w miarę blisko. Tak przy okazji, czy ktoś obejrzał dokładnie drzwi do piwnicy? Może zawartość została już wywieziona, a my pilnujemy powietrza?
Prunier miał umiejętność zadawania niepokojących pytań.

- Jeśli byłbym hazardzistą to postawił bym na to że ciężarówka o której wspomnieli sąsiedzi wywiozła właśnie zawartość piwnicy. Ślady na dole wyglądają całkiem świeżo, jakby ktoś przeciągnął po podłodze coś dużego i ciężkiego. Wspomniano też o jednym kursie, a w całym domu wszystko pokrywa kurz i jeśli cokolwiek by niedawno zniknęło, to w tym miejscu ślady byłyby aż nadto widoczne. Odpowiedział Luis, wyciągając z wewnętrznej kieszeni marynarki cygaro i małą paczkę zapałek. - A więc rzeźba… Czemuż miałaby być aż tak straszna i obrazoburcza? Zresztą wystarczy że ktoś gotów jest popełnić zbrodnie, aby ją zdobyć. Więc sprawa jest ponura i potencjalnie niebezpieczna, lecz z wielu powodów nie odpuszczę i pomogę w poszukiwaniach. Jutro z rana z chęcią udam się do siedziby tej firmy. Czy mamy jeszcze jakieś tropy? Zakończył odpalając cygaro i wypuszczając mały obłoczek dymu.

Marc odetchnął głęboko jakby chciał coś powiedzieć, ale tylko spojrzał po wszystkim, a następnie zwiesił wzrok na księdze leżącej przed nim.
- To nie chodzi o to, że jest straszna i obrazoburcza, a o to, że… - Marc zawiesił wzrok, chwilę zastanawiał się nad kolejnymi słowami - … dla tych szaleńców to jest przedmiot kultu. Kultu ze składaniem ofiar z ludzi. - w końcu wydusił to z siebie i spojrzał po obecnych sprawdzając ich reakcje. Nie był tak bardzo zestresowany na jakiego wyglądał, a wypowiedzenie tych słów wcale nie sprawiło mu żadnych problemów. Vernier jednak chciał, żeby tak to wyglądało i najwyraźniej udało mu się.

- Kultu… Luis powtórzył w zamyśleniu. - A nazywa się jakoś ten kult? Co czci? Wydaje się pan dużo wiedzieć o całej tej sprawie. O tym że była to rzeźba i ktoś może ją chcieć ukraść. No i przed chwilą był pan niemal pewny śmierci pani De Euge.

- Wiele nie oznacza wszystko. - Vernier przetarł twarz ręką zastanawiając się nad pytaniami Luisa, odrobinę zbyt szczegółowymi jak na ten dzień. Postanowił odpowiedzieć spokojnie, ale również zmierzając do wycofania się z dalszych pytań - Jakbym wiedział wszystko i miał odpowiednie dowody to przecież już bym powiadomił organy ścigania o całej sprawie - powiedział trochę szorstko Marc, a chwilę później przepraszającym tonem: - Przepraszam. Poruszamy się w tym momencie w tematyce, która sprawia niedowierzanie, a pana pytania zabrzmiały jako wątpliwości w obliczu śmierci młodej kobiety. Oczywiście nie o to panu chodziło, prawda? - zadał retoryczne pytanie Marc po czym ciągnął dalej -Jeszcze raz przepraszam. Nie wiedziałem zbyt wiele przed otrzymaniem listu w kancelarii, a teraz wiem niewiele więcej. Dawniej zajmowałem się między innymi analizą kryminalną i z tego powodu czasem dostrzegam więcej, aniżeli osoby bez takich doświadczeń i to może sprawiać wrażenie jakiejś nadzwyczajnej wiedzy. Oczywiście nie należy wykluczyć takiej możliwości, że ktoś od tak w brutalny i bestialski sposób zamordował młodą kobietę, bo lubi unikatowe dzieła sztuki albo jest paserem. Ja jednak wykluczam. - zakończył Vernier swoją przemowę, a po chwili uniósł ze stołu księgę, którą próbował czytać, gdy Luis i Claude węszyli po domu i szukali nie wiadomo czego na strychu. Na okładce był tytuł ładnie zdobioną czcionką “NIENAZWANE KULTY” i wciąż ją trzymając - Wiele nazw. - przyjrzał się przy okazji zebranym, czy na kimś zrobiła wrażenie nazwa książki.

- Proszę wybaczyć. Odpowiedział przepraszająco Luis. - Nie chciałem żeby moje pytania przybrały ten ton. Jednak jestem tylko prostym inżynierem i… rzadko spotykam się z morderstwami w mojej pracy. Ten dzień okazał się być dłuższy niż można było przypuszczać. Jeśli ktoś sobie tego życzy to z chęcią pokażę gdzie znajdują się sypialnie. Wstając skinął głową damie i zgasił w pobliskiej popielniczce cygaro. - W obecnej chwili kąpiel i szklaneczka czegoś mocniejszego wcale nie wydaje się być złym pomysłem. Jeśli by mnie ktoś szukał to zajmę sypialnie możliwie blisko obserwatorium Castora. Dobrej nocy życzę.


***



Im dłużej w nim przebywał, tym dom jego wuja zdawał się coraz bardziej posępnym miejscem. Jakby całe życie zostało z niego odessane przez jakąś mroczną siłę, która teraz czaiła się gdzieś na granicy wzroku i tylko czekała na odpowiednią chwilę. Chwilę na co? Któż mógł to wiedzieć...
Dodatkowo od czasu dziwnego zdarzenia na strychu, kiedy to wydawało mu się że dostrzegł coś przyczajonego w ciemnym zakamarku, Luisa nie opuszczało wrażenie że jest obserwowany. Jakby coś go śledziło i spuszczało z oczu tylko na chwilę potrzebną do znalezienia kolejnej kryjówki.

Większość ludzi pewnie starałaby się to zignorować, zrzucając niewygodne uczucie na stare, opustoszałe domostwo, lecz Luis jak dotąd zawdzięczał życie swoim przeczuciom i nie chciał ich zupełnie wygłuszać. Wyglądało na to że najbliższa noc nie będzie należała do najprzyjemniejszych, a pewnie i podobnie będzie z kolejnymi do czasu aż nie przywyknie do całej tej sytuacji. Ale na to akurat nie mógł już nic poradzić.


Wieści o tragicznej śmierci pani De Euge i wieczorna dyskusja z resztą spadkobierców rzuciła nieco światła na obecną sytuację, lecz niestety światło to rzuciło jeszcze głębsze cienie na sprawę, piętrząc jedynie kolejne pytania. Nie zostało nic innego jak umyć się, postarać trochę odpocząć i jeszcze raz przemyśleć wszystko na spokojnie. Luis był pewien że decyzje które podejmie w najbliższym czasie, będą miały decydujący wpływ na jego dalsze życie. W końcu nie codziennie ma się do czynienia z dziwacznymi kultami, gotowymi w imię Bóg wie czego, popełniać najgorsze zbrodnie.

Gdy słońce schowało się za horyzontem i noc na dobre zawładnęła miastem, Luis poczuł wyraźne zmęczenie po całym dniu wrażeń. Życzył więc wszystkim dobrej nocy i nieśpiesznie udał się przygotować do snu. Starał się zająć pokój możliwie blisko obserwatorium. Chciał też na chwilę zajrzeć do pracowni astronomicznej Castora i przed spoczynkiem spojrzeć czy Castor obserwował coś konkretnego przed śmiercią. Istniała spora szansa że nikt nie ruszał teleskopu od czasu śmierci właściciela i soczewki ciągle skierowane są w to samo miejsce. Krótka obserwacja gwiazd przed snem wydawała się odprężającą czynnością.

Lecz nie zamierzał spędzać tam całej nocy. Przyszły dzień zapowiadał się pracowicie i możliwie wcześnie należało znaleźć podejrzaną firmę przewozową. Jedyny trop jaki obecnie mieli.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline