Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2015, 15:09   #15
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Równo z wybiciem godziny ósmej, drzwi budynku rady otworzyły się wypuszczając Sandera i Beri. Pogrążeni w rozmowie, a raczej kłótni. Czego dotyczyła? Nie dane było dowiedzieć się piątce zebranych, gdyż z chwilą gdy ich wzrok spoczął na grupce wybranych, zamilkli.
- No dobra - zwrócił się do nich Thane. - Transport będzie tu za pięć minut. Takino i Larkis będą podążać z przodu, za nimi Wolf i Rohow, na końcu pojadę ja, wraz z Ruger’em, Johnson i Popkins’em, w transporterze. Układ zmienimy jutro w razie potrzeby.
- Anchorage zostało przejęte wczoraj więc chwilowo rezygnujemy z opcji morskiej - zabrała głos Beri. - Z początku będziemy trzymać się dróg, dopóki nie opuścimy kontrolowanego przez nas terytorium. Później trzeba będzie improwizować. Pierwszy przystanek planowany jest w budynku centrum meteo w pobliżu Hard Luck. O ile uda się nam dotrzeć tam na czas. Autostrada co prawda jest przejezdna ale nie mamy chwilowo informacji o tym w jakim stanie są mosty po drugiej stronie granicy.

Zapewne zamierzała dorzuć jeszcze parę informacji jednak przerwało jej pojawienie się pojazdów.

Pierwsze pojawiły się motocykle. Ciche niczym duchy, napędzane dualnymi silnikami.

Za nimi, nieco tylko głośniejszy, pojazd zwiadowczy z zamontowanym na dachu karabinem maszynowym.

Na końcu zaś przytłaczający swymi rozmiarami transporter.
- Wsiadamy i jazda - rozkazał Sander, gdy Beri zajęła swoje miejsce na jednym z motorów skinięciem głowy witając się z siedzącą na drugim Lucy.
- Broń została tak rozłożona, żeby każdy z was miał swój przydział pod ręką. Pozostały sprzęt, w tym prowiant, znajduje się w głównym transporterze - oznajmiła im Lakis, ponownie zakładając zdjęty na chwilę kask.
W obu pojazdach, poza niezbędnymi narzędziami zadawania śmierci w sposób wszelaki, czekały na nich także hełmy z komunikatorami.
Gdy już wszyscy byli gotowi, co zajęło nieco dłużej niż chwilę, wyruszyli. Nim jednak na dobre opuścili bezpieczne mury Arkadii, konwój zatrzymał się na chwilę przy bramie by Rohow mógł wyskoczyć na chwilę i zgarnąć Makarova.



*****




Droga w stronę granicy nie przyniosła ze sobą żadnych problemów. Od czasu do czasu natykali się na patrole Cieni lub Łowców wracających do miasta z dostawami świeżego mięsa. Spotkania te trwały jednak krótko i zwykle ograniczały się do wymiany informacjami o stanie drogi i ewentualnych grupkach Głodnych, które mogły sprawiać kłopoty.

Do wyznaczonego miejsca noclegu dotarli dwie godziny po zapadnięciu zmroku. Droga wiodąca do centrum była ledwie widocznym pasmem asfaltu prowadzącym do nijakiego, betonowego budynku otoczonego wysokim lasem. O tym, że nie jest on całkiem opuszczony świadczyło światło w jednym z nielicznych okien.
- Teren jest bezpieczny - odezwał się w słuchawkach głos Beri.
- Sander przygotuj paczkę - dołączył do niego głos Lucy, która jednocześnie rozmawiała z kimś przez krótkofalówkę. Efektem tej rozmowy było otwarcie drzwi, w których, oświetlona światłem padającym z wnętrza budynku, stanęła młoda dziewczyna.

- Zaparkujcie za centrum, mają tam chroniony garaż - ponownie odezwała się Lucy, wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi.
- No dobra, ruszcie tyłki. Podobno na kolację jest świeże mięso, a takim rarytasom nie ma co pozwalać na czekanie - Beri, w zdecydowanie dobrych humorze, poprowadziła swój motocykl podjazdem, który prowadził do wysokich, wzmacnianych drzwi. Najwyraźniej ktoś zadbał o to by były otwarte na przyjęcie gości, gdyż nie minęła chwila, a wnętrze garażu stanęło przed pojazdami otworem. To, że wszystkie się w nim zmieściły, świadczyło tylko o jego rozmiarach.
- Mięso! - przypomniała Beri tym, którzy się ociągali, po czym sama zniknęła w przejściu prowadzącym do - jak się okazało - długiego korytarza, wychodzącego na obszerną salę. Od niej zaś odchodziły schody prowadzące zarówno w górę jak i w dół. Były też liczne drzwi i rząd niedziałających wind.

Jadalnię znaleźć można było bez problemu kierując się samym tylko węchem. Znajdowała się na niższym piętrze, wraz z połączoną z nią kuchnią.
- Kolacja - rozległ się miły dla ucha głos, należący do młodej mieszkanki centrum meteo, której największą zaletą w danej chwili była niesiona przez nią taca pełna kawałków soczystego mięsa.
- Są tylko w dwóch rodzajach - dołączyła do niej Lucy. - Na wpół surowe lub całkiem spalone.



Po długim dniu i wypełniającej brzuchy kolacji, czas był idealny na odpoczynek.

Odpoczynek który wraz z nastaniem kolejnego dnia został brutalnie przerwany przeciągłym, głośnym wyciem alarmu.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline