Maureen Fosht'ka w rzeczy samej miala doświadczenie w opiece nad chorymi. Ciekawe, z czego to wynikało. Niemniej sposób w jaki opatrywała ranę łowczyni był sprawny, fachowy i delikatny zarazem. Maureen aż się bała zapytać czarownicę, jak teraz wygląda, bo zapewne odpowiedź pogorszyłaby jej samopoczucie. Zdecydowała się więc skupić na zatrzymaniu strużki krwi z czoła, reszta pewnie zniknie i zagoi się w miarę szybko.
- Ja mam zapasową szmatkę - powiedziała do Fosht'ki grzebiąc w plecaku i wyciągając fragment białej podartej koszuli, której nie tak dawno zresztą użyła sama do pomocy krwawiącemu Anzelmowi. - Proszę - wyciągnęła rękę.
- Jeśli moge się wypowiedzieć - łowczyni spojrzała na pozostałych - to uważam, iż w takim stanie faktycznie najlepiej byłoby trochę odpoczać, zregenerowac się i nie narażać na dalsze niebezpieczeństwa. W razie gdyby pojawił się kolejny czerw, lub, Zivilyn jedna wie jakie jeszcze ustrojstwo, będziemy skazani na pewną śmierć. Nathiel nie może podróżować a powóz opózni wyprawę i nie przeciśnie się przez wąskie drogi lub gęsty las, tak jak to zauważyła Phaere. Nasza misja, którą zresztą sami sobie narzuciliśmy, powinna chyba poczekać w takich warunkach. Poza tym nie sądze byśmy już i tak wpasowali się czasowo w to, co przedstawiała wizja Phaere. Nie sądzicie chyba, że ta tei'ner czeka na moment aż się zjawimy. Ogólnie - byłabym za tym, aby wracać do jakichś zabudowań. Jesli nie możemy wrócic do Rangaard to poszukajmy innego miasta, w którym nie mamy jeszcze zepsutej reputacji. Jeśli jednak upieracie się przy tych koniach, pójdę z Bastem o ile wcześniej nie wykrwawię się na śmierć - wysiliła się na dowcip Maureen
Ostatnio edytowane przez Ribesium : 18-04-2007 o 19:56.
|