Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2015, 00:36   #195
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
ROZDZIAŁ II: Łaska uzyskana, łaska utracona


Quelnatham Tassilar
Wnioski, do jakich doszedł Asdener były niepokojące. Co najlepszego uczynił Ocero? Wedle słów Lyesatha wyrzekł się swojej bogini, jak i przeciął sobie rękę tym piekielnym sztyletem… Czego on oczekiwał? Nie zdążyli sobie wiele wyjaśnić podczas ich ostatniego spotkania, a pytania wymagały odpowiedzi…

Nadejdzie na nie jeszcze czas.

Pozostała też kwestia drugiego mężczyzny, który podobnie, jak i Ocero wykonał część tego heretyckiego rytuału. Quelnatham nie znał go i nie wiedział czego po nim oczekiwać. Kim był? Co tam robił i czy nie miał czegoś wspólnego z tymi szalonymi kultystami? Niemniej, jeżeli był ofiarą, jaką był i Ocero, czy nie powinno mu się również pomóc?

O ile można było nazwać Ocero ofiarą, zważając na wynik tej bitwy…

Magia zauroczeń mogła być szczególnie niebezpieczna, szczególnie że nie mieli pojęcia z czym konkretnie mieli do czynienia. Czy był to geas? Nawet tak doświadczony czarodziej, jakim na pewno był Asdener Lather nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie, może więc mistrz Lyesatha, w którym ten pokładał taką ufność, będzie w stanie coś zdziałać?

Mistrz Denerain… Sarvelis Denerain. Jeden z najznamienitszych elfich magów, u którego nauka musiała być nie lada zaszczytem. Nic dziwnego, że Lyesath tak wierzył w jego umiejętności i możliwość rozwiązania tego problemu z nieznanym zaklęciem oraz sztyletem, i może faktycznie miał rację, co do tego. Quelnatham mógł mieć tylko nadzieję, że mistrz będzie skory do pomocy, chociaż za namową własnego ucznia i z powodu, iż był to skomplikowany problem magiczny, zapewne przystanie na ich prośbę… a przynajmniej taką miał nadzieję Tassilar. Czegokolwiek by nie mówić o Ocero oraz jakiejkolwiek jego winy się w tym wszystkim nie doszukiwać, był ich towarzyszem i należało mu się choć trochę wsparcia z ich strony.

Quelnatham zakończył następnego dnia naukę młodego adepta odpłacając się tym samym za przysługi Asdenera i wieczorem wraz z Lyesathem znajdowali się w wynajętym przez tego drugiego niewielkim mieszkaniu.

- Rozmawiałem dziś ze strażą. - odezwał się w pewnym momencie drugi mag siadając przy stole - Za jakieś dwa dni będziesz musiał wrócić i ja też.




Erilien en Treves

Oczekiwanie było nieznośne, ale jak powiedział mu Cavinuil - konieczne. Może i stryj miał rację, może i to była tylko kolejna próba, którą paladyn musiał przejść zanim stawi się przed swoim bogiem?

Nie mógł udać się na spoczynek. Nie nadchodził on mimo starań, za to w głowie Eriliena szalała gonitwa myśli. Wszystko, co się wydarzyło tylko odsuwało go od Corellona, ale nie znał w końcu całego obrazka. Ocero, Quelnatham… Co się działo, kiedy był nieprzytomny? Co się działo z Ocero, gdy wyparował tuż przed tym, jak en Treves dowiedział się niesamowitej prawdy o swoim boskim patronie i adoptował Aerona? Zbyt dużo pytań, zbyt mało odpowiedzi i zbyt wiele mętnych wyjaśnień…

I gdzie teraz był Quelnatham?

Do tego Aeron, jego młodszy brat… Z każdą nocą zdawało się być z nim gorzej i gorzej. Budził się z krzykiem, drżał później cały, ale co najgorsze odmawiał podzielenia się z kimkolwiek, nawet ze swoim bratem, cierpieniem jakiego doświadczał. To, co widział w snach tylko jemu było znane, a Erilien mógł tylko się zastanawiać czy brat w jakiejś młodzieńczej bucie nie tai istotnych wizji… i czy nie powinien porozmawiać o tym z przybranym krewnym.

Było już cicho, noc zapadła na Faerun rozświetlana łaską Selune, którą ponoć utracił Ocero, kiedy Erilien usłyszał z sąsiedniego pokoju przydzielonego Aeronowi, stłumiony głos brata. Paladyn zwlókł się z łóżka i po cichu wyszedł ze swojego pokoju, po czym skinąwszy głową pilnującemu pokojów strażnikowi, zajrzał przez uchylone drzwi do pokoju brata, aby zobaczyć coś wyraźnie niepokojącego.

Aeron chodził nerwowo po niewielkim pomieszczeniu zakrywając dłonią oczy i powtarzał w kółko:

- Nie wytrzymam tego, nie wytrzymam, nie wytrzymam…




Ocero Gazgo

Rana głowy nie bolała już tak bardzo, jak w dniu, w którym została zadana. Minęły także zawroty głowy i poczcie, iż żołądek wywraca się na lewą stronę. Nie zużyto na rannych wielu mikstur, co nie było bardzo zaskakujące w momencie, gdy magia kapłańska stała się towarem ekskluzywnym. Ocero aż bał się zapytać za ile teraz można dostać najsłabszą miksturę leczniczą…

Właśnie. Magia.

Sam moment, w którym adoptowany syn Tarniusa zrozumiał, że bogowie z jakiegoś powodu opuścili swoich kapłanów był dramatyczny dla Ocero,jednak wciąż on posiadał magię, o którą się wymodlił. Teraz jednak i to zostało mu odebrane, po tym akcie bezwiary, który mimo że wykonany tylko na pokaz musiał uderzyć za mocno… A może było w tym coś więcej? Niemożliwe, żeby Selune się od niego odwróciła, nie! Niemożliwe, aby jego Pani zabrała całą łaskę, jaką go obdarzała, swego wiernego sługę! Niemożliwe!

...prawda?

Czy Erilien miał rację w swoim bełkocie, czy nie - coś musiało być na rzeczy, że Ocero Gazgo stracił swoją magię pochodzącą wprost od bogini; ciężko przechowywaną magię, zapewne jedną z ostatnich w Faerunie. A teraz, teraz…

- Tarnius bardzo martwi się o ciebie, Ocero. - słowa Milanii, która przybyła do kapłana wyrwały go z rozmyślań - Opowiedz mi o tym, co ci się przytrafiło, dlaczego nie masz magii. Twój… ojciec nie był zbyt wylewny.




Theodor Greycliff

Te psy zaatakowały Arneliusa!

Czy Theodorowi zależało na tym krętaczu, czy nie, czy miał na względzie jego zdrowie, czy bynajmniej - nie miało to znaczenia. Co się naprawdę liczyło to był fakt, że najwyraźniej pieski kolanowe Machy szukały Theodora. Być może znaleźli się akurat pod Trzema Srebrniakami, bo poszukiwali Greycliffa wszędzie, gdzie tylko był kiedyś widziany? A może ktoś go wydał, tylko kto mógł to być?

Elerdrin raczej odpadał w przedbiegach, jako że Macha na niego także wystawił wyrok śmierci, ale kto wie… Może ten ćwierć drow wyczuł okazję do wykupienia swojego życia w oczach króla hazardu? Zdradziłby Monetę po tym wszystkim? Czy każdy nie jest w stanie zdradzić dla ratowania własnej skóry?

A Farell? Czy jemu też podawał tę lokalizację? Tak… Chyba tak. Pomimo iż rzekomo powrócił do łask Kruka, to jednak nie był osobą pierwszego zaufania.

Wszystko mogło być możliwe. Mógł to zawsze być jakiś zapijaczony, zadłużony u Arneliusa bywalec Trzech Srebrniaków, który w pijanym widzie rozpoznał jakimś cudem Theodora i doniósł temu, kto więcej płacił, bo wątpliwe było, aby Arnelius zgodził się wydać choć miedziaka za milczenie.

Teraz jednak siedział na krześle przed swoją lady, tą która mogła wiedzieć coś więcej. Rozmyślania musiał pozostawić na później.

- Azul Gato? - mruknęła kobieta patrząc uważnie na Greycliffa - Cóż to za znajomy, który chce igrać z Niebieskim Kotem? - machnęła ręką - W sumie nie jest to najistotniejsza kwestia. - wychyliła się ku Theodorowi - Istotną kwestią jest, że straciliśmy Machę.









Erilien en Treves, Ocero Gazgo, Quelnatham Tassilar, Theodor Greycliff

W końcu nadszedł ten dzień, w którym ci, którzy pozostali w twierdzy straży, jak i ci, których warunkowo z niej wypuszczono, zostali wezwani przed śledczych. Z Quelnathamem przyszedł Lyesath, zaś Theodora przyprowadzili jego… znajomi. Niemniej to tylko piątka - Ocero, Quelnatham, Theodor, Erilien i Aeron, zostali zgromadzeni w większej sali przesłuchań.

Theodor najlepiej znał Ocero, z którym jakimś cudem przeżył walkę w rezydencji Wildhawków. Quelnathama kojarzył jako tego czarodzieja, który w ostatnim momencie przybył im na pomoc, zaś Aerona i Eriliena tylko pobieżnie, z chwili, w której opuszczali wraz z resztą posiadłość służącą za bazę dla herezji. Reszta, prócz Eriliena, który dość szybko po wyjściu stracił przytomność, i Ocero, który miał więcej do czynienia z Theodorem, widziała Greycliffa tylko przelotnie.

A teraz wszyscy oni znajdowali się w jednym pomieszczeniu z trójką śledczych.

Jednym z nich był znany Ocero Marcis Pister, dobrze zbudowany, ciemnowłosy człowiek z równo przyciętą bródką stojący wraz ze szczupłym, około czterdziestoletnim Zanisem Overosem, którego tym razem to Theodor znał całkiem dobrze i blondwłosy pół elf, który przesłuchiwał Quelnathama, Aerona i Eriliena - Semoreth Silverwing. Wszyscy patrzyli cierpliwie, jak podejrzani zajmują miejsca w dużej sali przesłuchań i po krótkim wymienieniu swoich godności, Marcis Pister rozpoczął:

- Zebraliśmy wasze zeznania i przeanalizowaliśmy je. Są spójne, to muszę wam przyznać acz wdały się pewne wątpliwości oraz nie do końca wyjaśnione kwestie, które chcielibyśmy przedyskutować. Wszystko dla dobra śledztwa i sprawiedliwości, ma się rozumieć.









Gaspar Wyrmspike

Cała ta sprawa śmierdziała, ale co mógł z tym zrobić Gaspar czy Azul Gato?

Ubezpieczenie Amandeusa nie wypadek wyroku skazującego wydawało się być jedyną rzeczą, jaką mógł zrobić w stosunku do tego miernego wierszoklety. Niemniej sam fakt, że został on oskarżony, a jego własny ojciec pragnął śmierci syna… Był oburzający dla kogoś, kto znał przynajmniej część tej prawdy. Pozostawało jednak jeszcze trochę niewiadomych, na które nie otrzymał odpowiedzi. Gdzie się podział Naraltan, chociażby?

A część odpowiedzi, które mógłby chcieć uzyskać Gaspar właśnie teraz wyglądała tak bardzo pociągająco w tym uniformie strażnika miejskiego… to znaczy - zbierała dowody.

- Z Amandeusem raczej już nie będziesz mieć do czynienia. - Falina odezwała się nagle kończąc oględziny miejsca - Z tego, co mi wiadomo nie godzi się on na żadną ugodę i uparcie obstaje przy tym, że jest niewinny. - przetarła dłonią oczy - Może to prawda, może i nie… Sędziowie określą. - spojrzała na Gaspara - Ale ciekawi mnie jaki udział miał w tym Azul Gato, którego również oskarża nieobecny Naraltan Wildhawk…

Rozejrzała się jeszcze raz po głównej kaplicy i wróciła spojrzeniem do Gapara.

- Tu niczego nie znajdę. Może w rezydencji… Może ten mag, którego mamy w lochach… Kto wie. A może Azul Gato się objawi, przyjdzie złożyć zeznania i rozwiąże sprawę? - Falina zaśmiała się cicho.



 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.

Ostatnio edytowane przez Zell : 11-11-2015 o 05:34.
Zell jest offline