Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2015, 14:50   #16
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Bogu niech będą dzięki, pomyślał Stoner, gdy okazało się, że Thane Sander jest człowiekiem równie małomównym, jak on. W ciągu pierwszej godziny wypowiedział zaledwie kilka zdań, a wszystkie dotyczyły drogi.
Jako że na dodatek Thane był dobrym kierowcą, Stoner nie narzekał.

Im dalej jechali na południe, tym Pani Zima stawała się coraz słabsza i słabsza, aż wreszcie śnieg zniknął.
- Już jesteśmy w Kanadzie. - Sander raczył się podzielić informacją, po czym ponownie skupił się na prowadzeniu.
A Stoner nie zamierzał mu w tym przeszkadzać.

- Gdzie się zatrzymamy? - spytał, gdy światła pojazdów zaczęły rozświetlać mrok zbliżającej się nocy. - Tam jest odludzie, jakaś zapomniana osada, czy tylko to meteo?
- To odludzie. Stacja jest tam jedynym budynkiem - rzucił, niezbyt chętnie jednak, Sander.
Stoner lekko skinął głową, po czym znów pogrążył się w milczeniu.

*****

Pozostawiając Sanderowi zamknięcie na głucho transportera Stoner zabrał broń i podręczny bagaż, po czym ruszył w stronę betonowego budynku, który nijak mu się nie kojarzył z ośrodkiem meteo.
- Stoner - przedstawił się gospodyni.
- Caitlin - usłyszał w odpowiedzi.
- Gdzie można się rozłożyć na noc?
- Na piętrze. Do wyboru, do koloru. Bierz co chcesz.
- Dzięki. - Stoner skinął głową, po czym ruszył w stronę stołu.

Wbrew ponurym przepowiedniom, wypowiedzianym przez Lucy, wśród podanych na stół kawałków mięsa można było znaleźć i takie, które można było zjeść bez szkody dla uzębienia. Do tego suchary z własnych zapasów i czysta, źródlana woda - można było iść spać z pełnym brzuchem. I na dodatek po porządnej kąpieli.

Po kolacji Stoner nie miał zamiaru brać zbytniego udziału w ewentualnych dyskusjach o niczym. Wolał obejrzeć aktualną siedzibę i zorientować się w jej możliwościach obronnych. Być może był paranoikiem, ale jedynym miejscem, gdzie nie spodziewał się ataku, była Arkadia. I to też nie w każdym zakątku tego miasta.
No i nie wszystko mu się tu podobało. Co prawda parter był zabezpieczony, ale piętro? Byle kmiotek z drabiną mógłby się dostać do okna i rozwalić szybę. Co prawda musiałby ze sobą przywieźć ową drabinę, ale nie takie rzeczy woziło się na ciężarówkach czy pickupach.
Schody na dach łatwo było znaleźć, ale najwyraźniej jakiś bystrzak pomyślał o tym, że i z dachu można wejść do środka, na dodatek nie robiąc przy tym zbyt wiele hałasu.
- Gdzie jest klucz na dach? - zagadnął Caitlin, którą znalazł po krótkich poszukiwaniach.
- Tutaj - Dziewczyna klepnęła kieszeń. - Chcesz się przewietrzyć?
- Lubię wiedzieć, co gdzie jest. Na wszelki wypadek.
- Podobno przezorni dłużej żyją - odpowiedziała. - Jak chcesz to ci otworzę jak tylko wrócę z rozstawiania czujników.
- Baterie słoneczne? - Stoner wskazał na dach. - Stanowiska ognia?
- Baterie - tak, stanowiska - prychnęła niezbyt miło. - To nie baza wojskowa tylko zapomniany przez Boga kawałek betonu na zadupiu. Nie oczekuj cudów.
- Nawet w twierdzy wojskowej nie oczekuję cudów.
- I dobrze, rzadziej będziesz chodził rozczarowany. Dobra.. ja muszę się zmywać. Jak chcesz sprawdzić dach to za godzinę pod drzwiami.
- OK.

*****

Dach, jaki jest, każdy wie.
Ten akurat był płaski, pokryty panelami słonecznymi. Wąski pas wolnej przestrzeni między nimi i wysokim na metr murkiem, pozwalał na obejście dachu i zapewniał tyle miejsca, by swobodnie przyklęknąć. Średniowieczne blanki to nie były, ale ewentualny strzelec mógł liczyć na pewną osłonę.
Z samego środka, między bateriami słonecznymi, sterczał wysoki na 5 metrów słup, ozdobiony paroma antenami.
Wszystko to wyglądało całkiem ładnie, ale uroda tego miejsca akurat Stonera nie interesowała. Bardziej widok.
A ten nie był aż tak zachwycający, nawet przez noktowizor, który w tej ciemności pozwalał dostrzec nieco szczegółów. Ogrodzenie było zniszczone, las za blisko, a na dodatek garaż zasłaniał znaczną część widoku.
Stoner odetchnął głęboko.
- Dzięki. Już wiem wszystko.
- Jak powiedziałam, cudów nie ma - odparła, kierując się w stronę drzwi.

*****

- Ale tu mają budzik - mruknął Stoner, gdy wycie alarmu wyrwało go z całkiem przyjemnego snu.
Najszybciej jak mógł wciągnął spodnie i buty, po czym, w niezapiętej bluzie i z karabinem w dłoni, wyskoczył na korytarz. Na głowę wcisnął hełm, zapewniający łączność z resztą drużyny.

- Goście? Zawsze się tak zapowiadają? - Stoner zagadnął Caitlin, która stała przy prowadzących na dach schodach.
Dziewczyna, uzbrojona w snajperkę, dopinała właśnie suwak kurtki, gdy jej w tym niespodziewanie przerwano.
- Tylko gdy są nieproszeni - odpowiedziała, raczej niechętnie, po czym sięgnęła do torby, którą miała przerzconą przez ramię. - Alarm wyłączy się za minutę - dodała, wyjmując macbooka.
Nie chcąc jej przeszkadzać w działaniach, być może związanych z obroną budynku, Stoner dopiął bluzę.
- Cholera - mruknęła ta po krótkiej chwili, po czym podając snajperkę mężczyźnie, po raz kolejny zagłębiła dłoń w torbie, z której tym razem wyjęła zestaw słuchawkowy. - Lucky? Odbierasz obraz? Tak, na dachu. Dobra - zakończyła, po czym wyciągnęła dłoń po swoją broń. - Mam nadzieję że dobrze sobie z tym radzisz - kiwnięciem głowy wskazała na karabin Stonera.
- Nikt nie narzekał. Ale zwykle nie chodziłem od osoby do osoby. Miałem wrażenie, że już nie są zbyt rozmowni.
- No to masz szansę dołączyć paru do kolekcji - skomentowała jego wypowiedź, łokciem otwierając drzwi, które najwyraźniej nie były zamknięte. - Kamery wyłapały tuzin, może ich być jednak więcej - dodała, wchodząc na dach i natychmiast padając na kolano.
Stoner bez wahania poszedł w jej ślady.
- Wady i zalety garażu - mruknął pod nosem Stoner.
- Skąd nadchodzą? - spytał, nisko schylony przyczaił się przy murku otaczającym dach. Począł obserwować okolicę. Termowizyjna luneta okazała się w tym bardzo pomocna.
- Z każdej strony - padła odpowiedź. - Trzech od autostrady, dwóch od strony garażu, reszta rozstawiona luźno.
Caitlin ustawiła się od strony wjazdu, macbook’a stawiając pod murkiem, z prawej strony i co chwilę na niego zerkając.
- Cholera - zaklęła po raz kolejny, po czym jej dłoń powędrowała do słuchawki w uchu. - Lucky to nie są Głodni.
- Widzisz ich? Mają kamizelki? - spytał cicho Stoner.
- Tak - odparła na jego pytanie. - I niezgorszą broń. Obraz nie jest najlepszy jednak… Jeżeli jest ich więcej to może nie być ciekawie. Myślałam że ta akcja miała być tajna...
- Też tak myślałem. - Stoner wymienił magazynek. Na kamizelki potrzebne były inne naboje. Nie zawsze można było strzelać między oczy.
Teraz wystarczyło poczekać, aż goście zechcą się pojawić w polu widzenia.
 
Kerm jest offline