Wątek: Rozdarcie
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2015, 19:35   #4
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Odwiedzanie większych skupisk ludzkich, jakimi bez wątpienia były miasta, nie należało do jej ulubionych czynności. Młoda demonica wolałaby raczej by jej towarzysz omijał je z daleka. Niestety, Gonael nalegał, a nie chcąc zostać samą na drodze, Tiria nie miała wyboru.
Wybór karczmy podyktowany został ogólną opinią jaką mieszkańcy mieli na jej temat. Ponoć jadło było dobre, pokoje czyste, a karczmarz nie próbował ograbić gości przy byle okazji, ani nie dolewał wody do trunków.
- Nie jest tak źle - powiedział cicho Gonael, gdy zajmowali miejsca przy jednym ze stojących w kącie stolików. - Zrobimy zakupy i przez tydzień nie zobaczysz żadnej gospody - obiecał.
- Wiesz, że ci o tej obietnicy przypomnę?
- zapytała, siadając na wolnym miejscu. Kaptur, który zwykle tkwił nasunięty głęboko, aż na sam nos, został ostrożnym ruchem, zdjęty. Tiria rozejrzała się dookoła kilka razy, z niezbyt pewną miną. Liczne kryształy zdobiące jej rogi, uszy i twarz, rzucały przy tym wielobarwne refleksy odbijając światło świec. Wyraźnie widać było, że nie czuje się w tym miejscu zbyt dobrze i wolałaby być wszędzie, tylko nie tutaj.
- Długo zostaniemy? - zapytała, zabierając się za dręczenie rogatej obroży jaką nosiła na szyi. Ruch ten był kolejnym objawem jej zdenerwowania, który Gonael miał okazję obserwować setki razy odkąd rozpoczęli wspólną podróż. Podobnie jak ściskanie torby czy pocieranie końcówek rogów. Zdecydowanie nie dało się rzec, że młoda demonica należy do osób odważnych, szczególnie gdy w grę wchodziły kontakty z innymi.
Gonael najchętniej strzepnąłby ze skrzydeł resztki śniegu, ale takie zachowanie nie wszystkim mogłoby się spodobać. Dlatego też jedynie usiadł w miarę wygodniej i odsunął z czoła mokre nieco włosy. Cały swój dobytek, w postaci torby, wsunął pod stół, jedynie łuk oparł o ścianę. Z kieszeni spodni wyciągnął sakiewkę i zważył ją w dłoni.
- Jedna noc, nie więcej - powiedział. - Kolacja, sen, zakupy i w drogę. Świat jest za mały, by życie spędzić w jednej karczmie, nawet jeśli ma ona taką interesująca nazwę.
- Ciekawe dlaczego akurat taka
- rzuciła, jednak bynajmniej nie wyglądała na chętną by zapytać o to karczmarza czy gnolki obsługującej gości. Poprawiła szkarłatną suknię, która swym kolorem współgrała z krótkimi, rubinowymi włosami, następnie zaś ponownie rozejrzała się wokoło. - Ciekawe czy mają tu jabłka - nadzieja w jej głosie była dość wyraźna.
- Zaraz się przekonamy - odparł, po czym skinął na gnolkę. - Kolację dla dwóch osób poproszę - powiedział, gdy ta podeszła. - I cztery jabłka.
Już po chwili pojawiły się przed nimi dwa talerze z kaszą, chleb i kiełbasa oraz piwem dla Gonaela i jabłecznikiem dla Tirii. Pojawiły się także jabłka. Piękne, czerwone, krągłe jabłuszka.
- Zimowe - oblicze Tirii wyraźnie się rozpromieniło i na chwilę znikło z niego napięcie. - Moje ulubione - dodała jeszcze, zanim oddała się ich degustacji. - Będzie trzeba kupić trochę na drogę - mruknęła między jednym, a drugim kęsem. Pozostałe jadło niezbyt ją interesowało i jak zwykle zostało odłożone na późniejszą porę.
Gonael, przyzwyczajony do tej specyficznej diety Tirii, nie okazał najmniejszego zdziwienia i spokojnie zabrał się za konsumowanie swojej porcji.
- Jak widzisz, warto było tu przyjść - powiedział. Wypił kilka łyków piwa. - Nieźle karmią.
- Nie lubię miast - odparła na jego stwierdzenie, zupełnie jakby nie słyszał tych samych słów tysiące razy przedtem. Humor jednak wyraźnie się jej poprawił, co bez wątpienia było zasługą owoców, które zniknęły niemal tak szybko jak się pojawiły. - W którą stronę ruszymy teraz?
- Może na południe? Dawno nie byliśmy na południu.
Południe było równie dobre co każda inna strona świata więc spotkało się z przyzwalającym potaknięciem ze strony jego towarzyszki.

Ten właśnie moment wybrała dwójka, pragnących pozostać anonimowymi, mężczyzn. Tiria z początku nie zwróciła na nich uwagi, zajęta rozmową, jednak wybuchu nie dało się już tak łatwo zignorować. Dziewczyna w pierwszym odruchu chciała zerwać się i uciec jak to uczynili niektórzy, jednak powstrzymała ją obecność Gonaela, który najwyraźniej nigdzie się nie wybierał. Albo żal mu było kolacji, albo nie chciał tracić widowiska, albo też uznał, że wyjście bez zapłacenia rachunku będzie nie na miejscu.
Gonael, który przez moment przyglądał się osobom rozgrywającego się w gospodzie dramatu, po wkroczeniu straży miejskiej jakby stracił zainteresowanie zdarzeniem.
- Zmieniamy plany? - spytał w końcu. - Znajdziemy inną gospodę?
Jego towarzyszka, która od jakiejś chwili starała się zespolić ze ścianą byle być mniej widoczną, pokręciła przecząco głową.
- Ktoś może potrzebować mojej pomocy - oświadczyła, niezbyt pewnym głosem, jednak wbrew jego brzmieniu, odkleiła się od bezpiecznej przystani i nawet postąpiła krok do przodu. - Nie możemy tak po prostu odejść.
- Serio? Chcesz tam iść? Trup bez głowy raczej nie potrzebuje pomocy. A strażnicy wyglądają na dość kompetentnych. Wiedzą, co robić w przypadku zabójstwa. Chyba że cię interesują motywy tego czynu.
- Nie -
odparła stanowczo, po czym dodała ciszej i nie tak pewnie. - Jednak… - Błagalne spojrzenie na anioła musiało najwyraźniej zastąpić słowa. Tiria, dla której podjęcie takiej decyzji do łatwych nie należało, ruszyła za tymi, którzy po schodach się wspięli. Szczęściem oczy wszystkich były zwrócone na elfkę, a nie na drobną postać za ich plecami. Uspokajająca obecność anioła, który dołączył do niej po krótkiej chwili, wzmocniła nieco pewność siebie dziewczyny, która odważyła się nawet wychylić by lepiej słyszeć słowa, które padły z ust umierającej elfki.

A potem już było za późno na taktyczne i dyskretne ulotnienie się, bowiem w gospodzie zaroiło się od strażników, a próba wyjścia bez ich zgody mogła się źle skończyć.
- Słyszysz? - Gonael zwrócił uwagę demonki na słowa kapitana.
Oczywistym było, że słyszała, wszak ciężko było nie słyszeć.
- Wybacz - mruknęła, ciaśniej otulając się płaszczem. Doskonale zdawała sobie sprawę, że to z jej winy nie zdołali zniknąć z karczmy na czas.
- Nie przejmuj się. Powiemy, co wiemy, a potem poszukamy innego lokum.
Tiria nie była tak całkiem przekonana o tym, że tak łatwo uda się im opuścić karczmę. Kto wiedział, co kapitan postanowi zrobić gdy usłyszy o słowach elfki. Wizja miękkiego łóżka i ciepłej pierzyny coraz bardziej zdawała się oddalać.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline