Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2015, 20:04   #17
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Orest Rohow przyjrzał się dokładnie twarzom ludzi, z którymi spotkał się w miejscu wyznaczonej zbiórki. Chciał je zapamiętać. Wyglądało na to, że skład niewiele się zmienił od tego, który zobaczył na konferencji. Wtedy byli dla Rosjanina obcymi ludźmi. Teraz miał z nimi rozpocząć podróż, która mogła doprowadzić ich do wspólnego końca. Mężczyzna postanowił jednak nie wdawać się w zażyłe relacje, ani nawet próbować kogoś poznawać. Póki co stał na uboczu i słuchał uważnie, co mają do powiedzenia dowódcy tej wyprawy.
Kiedy pojawił się transport, Orest udał się do wyznaczonego przydziału. Pojazd terenowy. Osłonięty w przeciwieństwie do motocykli, ale także bardziej mobilny w trudnym terenie od transportowca. Rohow uznał to za dobry znak. Po krótkiej, bardzo rzeczowej wymianie zdań z niejakim Harvey'em Wolfem ustalili, iż to Orest usiądzie za kółkiem. Strażnik już od bardzo dawna nie miał okazji prowadzić pojazdu, jednak takich rzeczy ponoć się nie zapomina, tak jak jazdę na rowerze. Orest potrzebował kilku chwil, by rozeznać się w samochodzie, jednak wszystko zostało tam zaprojektowane bardzo intuicyjnie, jak to ma miejsce z wojskowym sprzętem. Rozsiadł się więc wygodnie i polecił pasażerowi, by zapiął pasy. Noszenie hełmu było dla Rohowa nowością, jednak jeśli miał to być ich jedyny system komunikacji, to wolał nie narzekać. W drodze do bramy wyjazdowej wyskoczył jeszcze na moment, by zabrać ze sobą wysłużonego boczniaka. Coś, co sprawiło, że poczuł się bardziej swojsko.

Droga mijała spokojnie i w milczeniu. Przynajmniej, jeśli chodzi o pojazd zwiadowczy. Co jakiś czas słyszał komunikaty w słuchawce informujące o sytuacji na drodze i ewentualnych krótkich postojach. Jak Orest mógł zauważyć, jego towarzysz Wolf był bardzo zajęty sprawdzaniem stanu sprzętu. Rosjanin był pod wrażeniem tego, ile uwagi można poświęcić kilku kawałkom stali. Jednak on, prosty cywil pewnie nigdy nie zrozumie wojskowego, więc wolał nawet nie wnikać, skupiając się na drodze. Korciło go, by rzucić swoim hełmem na siedzenie i założyć słuchawki, by umilić sobie podróż odrobiną muzyki, ale ostatecznie się powstrzymał. Był kierowcą i wolał wiedzieć z wyprzedzeniem o sytuacji przed nim.
Na miejscu Orest zaparkował wóz, tam gdzie mu kazano, a następnie zgarnął podręczny sprzęt. Karabin, który dostał w przydziale zostawił w pojeździe, zabrał natomiast przyrządy toaletowe, makarova i obosieczny nóż bojowy Proeliator, z którym miał zamiar trochę poćwiczyć. Miejsce, do którego trafili wyglądało dość ponuro i surowo, co też przypadło Orestowi do gustu. Żadnych zbędnych ozdób, puste, pokryte samym tynkiem ściany i betonowe podłogi jego kwatery przywiodły strażnikowi bramy na myśl cele więzienną. Było tu jednak nieco więcej przestrzeni i zdecydowanie schludniej. Dostęp do bieżącej wody, całe materace oraz nie najgorsze posiłki. Dla Oresta hotel pięciogwiazdkowy.
Po kolacji udał się zrobić mały rekonesans w rozkładzie budynku. Po kilku minutach znalazł to, czego szukał. Pomieszczenie podobne do wszystkich innych, wyłożone drewnianą mozaiką, a różniące się jedynie wyposażeniem. Sztangi, ławki, materace, drabinki, worki bokserskie, coś, czego potrzebował. Nie ociągając się założył zapasowe dresy i na bosaka żwawo wziął się za rozgrzewkę. Trochę gimnastyki, później zabawa z nożem, a na koniec małe zmagania z workiem. Ćwiczenia to było coś, czego mu brakowało. Spędzając swój wyrok za kratami często przesiadywał na siłowni. Tam też pobierając lekcje od kilku współwięźniów, nauczył się walki wręcz. Szybkie, brutalne wymiany ciosów, skupiające się na natychmiastowym powaleniu przeciwnika i przygwożdżeniu go w parterze. Zadowolony z pożytecznie wykorzystanego wieczoru udał się na spoczynek.

Wycie syreny wyrzuciło Rohowa z łóżka, jak gdyby ktoś oblał go wrzątkiem. Błyskawicznie wskoczył w ciuchy, zapiął na udzie kaburę oraz nałożył hełm. Upewniając się, że nóż dobrze siedzi za plecami przytwierdzony do pasa i ma łatwy do niego dostęp, wybiegł z pokoju. Wedle przechwyconych komunikatów zostali zaatakowani. Nikt nie wydawał mu poleceń, toteż z własną inicjatywą udał się na tył budynku. Chciał być blisko garażu, w razie, gdyby musieli wykorzystać pojazd zwiadowczy jako osłonę. O ile Rohow dobrze pamiętał, na jego dachu był zamontowany karabin maszynowy.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline