Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2015, 22:13   #18
Aveane
 
Aveane's Avatar
 
Reputacja: 1 Aveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumny
Podróż mijała w ciszy. Co prawda Wolf powinien wypytać swojego towarzysza o zdolności strzeleckie i obycie w takich wypadach, ale ten temat mógł poczekać na jakąś inną okazję. Miał ważniejsze rzeczy do roboty.

Gdy tylko ruszyli, Harvey usiadł z tyłu i przysunął sobie swoje walizki z bronią. Założył na głowę hełm, jednak nie miał zamiaru się udzielać. Chciał po prostu być na bieżąco. Po kolei wyciągał każdą broń i dokładnie ją czyścił. Nie śpieszył się, miał cały dzień, o ile nie przydarzy się coś dziwnego. Teraz jeszcze nie powinno, pomyślał. Na wszelki wypadek jednak cały czas trzymał pod ręką MP5 lub HK G36C, w zależności od tego, którą sztukę akurat czyścił. Na koniec zostawił sobie karabin wyborowy. Ten był najrzadziej używany i musiał go najpierw rozkonserwować.

* * *

Musiał zrobić trzy kursy, żeby wypakować z pojazdu swój dobytek. Usłyszał, jak SToner wypytuje o miejsca noclegowe, więc postanowił nie powielać pytania.
- Wolf. Harvey Wolf - mruknął, przechodząc obok Caitlin. Zaniósł swoje rzeczy do narożnikowego pokoju, po czym sprawdził, czy okna są dobrze zamknięte i zszedł na dół. Reszta już siedziała przy kolacji.
- Smacznego - rzucił w eter. Jedzenie było o wiele lepsze niż to, czym zazwyczaj żywił się w Arkadii, więc wyprawa pod znakiem “postarajmy się nie zginąć” miała przynajmniej jakiś plus.

Po posiłku udał się do swojego pokoju. Założył gogle noktowizyjne i sprawdził, jaki ma widok ze swojego okna. Najbardziej w oczy rzucała się autostrada, poza tym trochę otwartej przestrzeni. Rozłożył swojego Barretta M107 i przymierzył się z nim do okna. Parapet był trochę za wysoki, żeby wygodnie celować, ale z drugiej strony nie szykował się do misji snajperskiej. Mógł pozwolić sobie na trochę niewygody. Jeżeli będzie potrzebny, to i tak oddam maksymalnie dwa strzały. Miał jednak nadzieję, że nie będzie to konieczne. Przygotował pas z przytroczonymi do niego kaburą i nożem, całą resztę odłożył na bok. O ścianę koło posłania oparł swój subkarabinek. Pistolet maszynowy pozostał na miejscu.

Ponownie zszedł na dół. Chwilę zajęło mu znalezienie Sandera, ale w końcu się udało.
- Widok na autostradę, wkbw gotowy przy oknie - poinformował go beznamiętnym tonem. - Wódka by się przydała - dodał po chwili i zniknął na schodach.

Siedział w pokoju oparty o ścianę i rozmyślał nad tym, jak łatwo życie może się zjebać. Gdyby nie pozwolił Marghareth iść na tę pieprzoną imprezę, może nadal by żyła. Może mieszkaliby razem w Arkadii i spokojnie patrzyli, jak na ulicy mija ich kolumna pojazdów kierująca się w stronę bramy. A tak siedzi tutaj z ludźmi, których w ogóle nie znał. W swoim plutonie wiedział, kto do czego jest zdolny i w jakich sytuacjach można na niego liczyć. O tych ludziach nie wiedział nic. Tego najbardziej się bał. Nie Głodnych, nie “ajdików”, nie wypadku. Bał się, że ktoś z jego grupy nie sprosta wymaganiom. Bał się, że ktoś, kto miał go osłaniać, zwyczajnie zawiedzie. Po jakimś czasie takich rozmyślań usłyszał kroki zmierzające ku pomieszczeniu, które zajmował. Stanęła w nich Caitlin, trzymając w ręku małą butelkę.
- Trzymaj - dziewczyna uśmiechnęła się lekko, wręczając mu napitek, o którym wcześniej wspomniał. Wolf odpowiedział uśmiechem i skinieniem głowy wskazał miejsce obok siebie.
- Nie, dzięki - odpowiedziała rudowłosa. - Muszę załatwić jeszcze sporo spraw. A ty lepiej wypij i idź spać, to może być ostatnia długa noc w najbliższym czasie.
- Może masz rację - Harvey odpowiedział zachrypniętym głosem i wzrokiem odprowadził odchodzącą dziewczynę. Na dobrą sprawę mogła być jego córką.
Czysta wódka ani honoru, ani munduru nie plami, zaśmiał się w duchu i wypił zawartość buteleczki. Zakąsił rękawem i poszedł spać.

* * *

Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz w życiu ze snu wyrwał go dźwięk alarmu. Choć trzeba było przyznać, że nie stało się to od wielu lat. Zerwał się na równe nogi. Minęła chwila, zanim zorientował się, co gdzie odłożył. Tracił wprawę, ale może ta wyprawa pomoże mu ją odzyskać. Założył hełm na głowę i odczekał dwie sekundy, chcąc upewnić się, że nie przerwie żadnej rozmowy.
- Strzelamy, żeby zabić czy uszkodzić?
- Zabić - padła krótka odpowiedź Sander’a.
Wolf uśmiechnął się szyderczo i usiadł przy snajperce, szukając celu.
- Rozkaz!
 
Aveane jest offline