Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2015, 21:24   #27
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Wieczór był ciepły. Nie tak ciężki, upalny i duszny jak te spędzone w Afrykańskich równikowych puszczach ale też nie tak suchy i chłodny jak pustynne noce gdy siedzieli wtuleni w śmierdzące wielbłądem koce.

Teraz, idąc malowniczymi uliczkami Marsylii, wdychając słone powietrze, wsłuchując się w miarowy stukot laski o bruk, wspominał te dawne chwile spędzone na poszukiwaniach dawnych kultur i wierzeń.

Zastanawiał się, czy to właśnie miesiące spędzone w zasypanych piaskami grobowcach, czy zarośniętych bujną roślinnością starożytnych budowlach, w towarzystwie kilku zaledwie członków ekipy badawczej, w tym hermetycznym gronie, pośród twarzy, których rysy znał lepiej niż swojej własnej, sprawiły że pośród nie znanych mu ludzi czuł się obco i nieswojo, że wolał się wycofać, stać obok. Być obserwatorem niż uczestnikiem. Analizować.

Przystanął gdy bezpański pies przebiegając mu drogę szczeknął krótko. Poczekał aż zniknie w bocznej, ciemnej uliczce, do której nie doszła elektryczność.

A może to nie przez osoby lecz miejsce, które wzbudzało w nim nie wytłumaczony niepokój. Jak w katakumbach Mer-her-Ra, w której już od przekroczeniu progu mawiali, ściany miały oczy. Śmiał się wtedy z nich, żartował, choć sam czuł tą jeżącą włosy na karku, wręcz namacalną obecność czegoś. Śmiał się, by złamać to niepokojące wrażenie, przełamać atmosferę grozy. Tak było aż do czasu gdy uciekli wszyscy tubylcy. Gdy Kahmed, jego egipski przyjaciel został znaleziony martwy, z szeroko rozszerzonymi ze strachu oczami u progu wrót komory, w której złożono zabalsamowane zwłoki kapłana Ra. W posiadłości Castora czuł ten sam niepokój. Miał to samo wrażenie bycia obserwowanym.

I choć nie przyznał tego głośno przed nikim - nie chciał spędzać ani jednej nocy w tym domu. De Overneyes przywiózł coś, co obudziło moce, których nie znali, nie byli świadomi. Nie chciał...

Sanitariusz przywitał go z wyuczoną grzecznością. Levi odpowiedział mu zdawkowo, zaprzątnięty myślami. Chyba skomentował samotne spacery pod ugwieżdżonym niebem, po czym szybko zniknął w swoim pokoju.

Po szybkiej toalecie i przebraniu się w pidżamę, w lekkim szlafroku zasiadł do biurka. Uchylił okno, wpuszczając świeże, morskie powietrze i szum wieczornej Marsylii, przerywany z rzadka krzykiem mewy.

Rozłożył na blacie zestaw fajczarski. Najpierw wyciorem dokładnie wyczyścił fajkę, poczynając od główki, poprzez cybuch aż do ustnika. Powoli, starannie. Później z tytońcówki nabrał tytoniu, którym zapełnił główkę, dokładnie ubijając zawartość kościanym kołeczkiem. Odstawił fajkę na specjalnie do tego celu przygotowany stojak, sprzątnął pedantycznie wszystkie nieczystości z blatu, schował akcesoria i dopiero wtedy rozsiadł się wygodnie w fotelu, biorąc fajkę w dłoń i zapalił, przystawiając ogień do tytoniu, zaciągając się głęboko pierwszym dymem. Palenie tytoniu było dla niego czymś więcej niż tylko nałogiem. Wyuczony rytuał, wprowadzał pewien rytm do życia, pozwalał uspokoić myśli.

Wyjął z szuflady dziennik i pióro. Otworzył. Zaczął pisać.

Cytat:
16 lipca 1931r.
Marsylia

Zapisując wczoraj, że jutrzejszy dzień przełamie monotonię, byłem w głębokim błędzie. To tak, jakby stwierdzić, huragan wieje, lub (...)
Odłożył pióro. Odchylił się w fotelu i przetarł zmęczone oczy. Było już późno w nocy gdy położył się spać.

***

Czterech stanie się jednym!

Claude zawsze wierzył, że tuż tuż na granicy poznania, istnieje cienka bariera, która prowadzi do innego świata. Że prawda jest na wyciągnięcie ręki. Że patrzą i nie widzą. Teraz był tego bardziej pewien niż wczoraj, niż kiedykolwiek. Castor de Overneyes siegnął do niego przez kurtynę i krzyknął.

Czterech stanie się jednym!

Nie wiedział co zmarły chciał mu przekazać ale czuł, że jest to b a r d z o ważne.

W posiadłości Castora znowu chętnie skorzystał z okazji i wraz z Ottonem udał się do biblioteczki. Młody Włoch sprawił na nim bardzo pozytywne wrażenie już wczoraj i perspektywa wspólnego spędzenia dnia w jego towarzystwie, wśród zapachu ksiąg, wydawała mu się bardzo kusząca.

Zamierzał przejrzeć zawartość biblioteczki, wybrać najciekawsze pozycje i zatopić się w nich do późnej nocy. Chciał też ukierunkować Lemiego w jego poszukiwaniach, korzystając ze swojej wiedzy. Zapowiadał się długi, pracowity dzień.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline