Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2015, 22:04   #28
Fyrskar
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
WSZYSCY

Na szczęście Luis nie zaspał, do czego z pewnością przyczynił się płytki sen. Kiedy tylko się ocknął, uświadomił sobie że należy przygotować śniadanie, a ze starych zapasów pewnie nadaje się jedynie alkohol i wysuszone na wiór, twarde jak skała mięso. Czyli produkty, które w jego ocenie niezbyt pasowały do porannego posiłku.

Nim wszyscy powstawali i zdołali się zgromadzić w jadalni, Deullin postanowił zrobić szybkie zakupy. Chleb, mozzarella, pomidory i oliwki, a do tego świeżo mielona kawa były tym co pierwsze przyszło mu do głowy. Szczególnie, aromatyczna kawa wydawała się ambrozją, czyniącą cuda na niewyspanie.

Ledwo po przygotowaniu posiłku, gdy zasiadł przy kubku kawy i na powrót zanurzył się w swoim notatniku, pierwsi „domownicy” zaczęli się pojawiać zwabieni zachęcającymi zapachami.

- Dzień dobry. przywitał się uprzejmie ze wszystkimi. - Jak minęła noc? Muszę przyznać że nie spałem dziś najlepiej. - Luis pociągnął spory łyk kawy.

- Bez cienia wątpliwości była to najgorsza noc w moim życiu. - Ottone, na wpół odruchowo, zignorował zasady dobrego wychowania i ziewnął w zaciśniętą pięść. Chrząknął pod nosem. Rzadka, krótka broda i szczupłe policzki nadawały Włochowi nieco nieporządny wygląd, ale gdy zestawić je z podkutymi, sinymi powiekami, sprawiał wrażenie jeszcze bardziej niewyspanego niż był w istocie. A zmęczony był mocniej niż koło północy, gdy kładł się do łóżka. Sztywnym ruchem ręki zagarnął filiżankę kawy i pociągnął długi łyk, na raz pozbywając się połowy zawartości naczynia.

- Obaj panowie wyglądacie na niewyspanych. Ten dom ma swój klimat, trzeba się przyzwyczaić. Dzień dobry! - powiedział przyjaźnie i z uśmiechem Marc Vernier widząc Luisa i Ottona.

- Ale chyba trafiłem na coś interesującego... - dodał Luis. - Przed snem jeszcze wstąpiłem do obserwatorium Castora zobaczyć na co też po raz ostatni spoglądał mój wuj i wpadły mi w ręce ciekawe zapiski. Zwróciłem na nie uwagę, gdyż wydają się związane z listem który otrzymałem u prawnika. - Tutaj przesunął na środek stołu swój notatnik ze skopiowaną wiadomością:

Cytat:
„gdy jeden , który okaże się czterema, przejdzie obok oka Kullat, nastąpi pora przebudzenie tego, co uśpione czeka” sprawdzić jeszcze zapiski E. E.Barnard! Może napisać do Rufinno Zetticci, do Genui.
- Czterech stanie się jednym! - wpadł mu w słowo Levi - Dokładnie tak powiedział mi dzisiaj Castor.

Spojrzał po zebranych.

- Wybaczcie. Możecie uznać mnie za szaleńca, lecz... - szarpnął brodę, przeczesał ją palcami. - Śnił mi się zmarły. Mam głębokie przekonanie, że de Overneyes chciał mi coś przekazać. Te słowa: Czterech stanie się jednym! i dwa blade księżyce.

- Notatki Castora wskazują na to że bardzo interesował go gwiazdozbiór ryb, a w szczególności Eta Piscium. Również były tam inne jej nazwy i jedna wyróżniona. Zdaje się ze Babilońska: Kullat. To chyba o tej koniunkcji wspomniał w naszych wiadomościach. Ciekawe, nie sądzicie?

- Oczywiście. - Niewyraźny głos Lèmmiego odbił się echem od krawędzi trzymanego w palcach naczynia. Miał pewne podstawowe pojęcie o astronomii, ale była to wiedza nieusystematyzowana i Włoch zamyślił się, próbując przywołać z pamięci jakąś informację na temat, jak się zdawało, babilońskiej nazwy. Kullat, Kullat…

- To chyba oznaczało morską istotę, może rybę. - stwierdził po chwili namysłu. - A, jeszcze jedno - Ottone poszukał odpowiednich słów, starając się nie zabrzmieć jak ktoś przesądny i skłonny wierzyć w bujdy. - Tej nocy śnił mi się pan Overneyes, podobnie jak Claudowi. Jakkolwiek by się ten sen nie zmienił w koszmar, rozmawialiśmy o poszukiwanym przez niego dokumencie… o “Tryptyku z Dang Cai Ma” Czy któremuś z państwa ta nazwa coś mówi? Dziś pojadę do mojego antykwariatu i przejrzę w notatkach, jakie pozycje zamawiał u mnie Castor.

- Ciekawe wiadomości Panowie przynosicie. - Bertrand wyciągnął notatnik - Ale z konkretów, to mamy tylko Rufinno Zetticci z Genui. Spróbuję znaleźć jego telefon. Podsumujmy. Możemy sprawdzić sąsiadów. Wpaść do nich i pociągnąć za język. Przypominam, że nie wiemy nic o losie pozostałych spadkobierców. Mam na myśli Eugenio i Charlotte de Voltau. Ich adresy powinien, miejmy nadzieję, mieć du Bernande. Castor przepisał im jakieś nieruchomości. Może tam znajdziemy jakieś wskazówki. To była zdaje się posiadłość w Berre L’Etang z ziemiami i jacht „Gardien de la Elepchant” wraz z domkiem w Mejean. Z tego co pamiętam Eugenio jest kiepskiego zdrowia i może dlatego się nie zjawił.
Prunier uśmiechnął się pod nosem.
- A Charlotte jest szalona.

- Kullat… to ciekawe. - madame L’Anglais kiwała apatycznie głową, wpatrzona w punkt gdzieś na ścianie przed sobą. Te kilka godzin snu nie wystarczyło, by w pełni zregenerować siły po podróży i wrażeniach poprzedniego dnia, zresztą nigdy nie sypiała zbyt dobrze. - Castor w liście wspominał coś o wyjatkowych ułożeniu planet, bardzo rzadkim i… interesujacym. - przy tych słowach uśmiechnęła się nieznacznie, wracając do rzeczywistości i otaczających ją ludzi - Zajmę się tym, o ile nikt z panów nie ma nic przeciwko. Nie jestem zbyt… dobrym materiałem na zawieranie znajomości z naszymi sąsiadami.

- Chachur Fughurru. - powiedział nagle Marc Vernier siedząc przy stole i przysłuchując się rozmowom innych. - Nie przyśniły mi się te słowa: Castor zapisał je jednak w książce, którą mi pozostawił w testamencie, więc przy okazji sprawdzania słowa Kullat można i sprawdzić Chachur Fughurru. Ja bym pojechał sprawdzić jacht Castora.

- Na górze znajduje się obserwatorium Castora. Pomieszczenie na końcu korytarza. Minie pani mały salon, sypialnie i będą to ostatnie drzwi po prawej. Powinna tam się znajdować większość literatury i atlasów związanych z astronomią. No i może znajdzie pani więcej podobnych notatek. Oryginał tych zostawiłem na stoliku obok teleskopu. Skinął jej głową Luis. - Wiec zna się pani na astronomii? Dla mnie to bardziej narzędzie nawigacyjne i głębszej wiedzy, poza podstawowymi gwiazdozbiorami i ich położeniem nie posiadam.

- Ja przejrzałbym, za pozwoleniem pana Verniera - Claude skinął w jego kierunku głową - biblioteczkę zmarłego. - Marc jedynie kiwnął lekko głową w ramach zgody.

- Ja, jak już wspominałem wcześniej, pojadę do mojego antykwariatu i poszukam wskazówek, przeglądając listę pozycji dostarczonych panu Castorowi. Być może pan Vernier, jak widzę zaznajomiony z podobną twórczością, coś z tytułów, bądź samych utworów, wydedukuje. - Ottone odłożył filiżankę na stół. - Jeśli nikt z państwa nie chce mi towarzyszyć, ruszę natychmiast.

- Ottonie… - wstrzymał go Lévi-Strauss - jeśli byłbyś w stanie przejrzeć ze mną biblioteczkę de Overneyesa, zabrałbym interesujące mnie pozycje i chętnie ci potowarzyszę.

- Oczywiście. - Roztargniony Włoch skinął głową. - Chętnie pomogę.

- Ja w takim razie pójdę do prawnika i postaram się dowiedzieć gdzie mieszkają spadkobiercy, którzy nie zjawili się na odczycie testamentu. Jeśli mieszkają w Marsylii to odwiedzę ich i sprawdzę dlaczego nie przyszli na spotkanie. Zakomunikował Luis.

- Dziękuję, panie Deullin. - Sophie skinieniem głowy wyraziła wdzięczność za wskazanie drogi. Ograniczało to konieczność zbędnego włoczenia się po rezydencji, zaś zaoszczędzony czas dało się przecież wykorzystać w bardziej produktywny sposób. Kobieta czuła ekscytację na samą myśl o dobraniu się do zbiorów człowieka, który nawet po śmierci był dla niej naukowym autorytetem. Jakież tajemnice skrywała jego kolekcja, czego przyjdzie się dowiedzieć i co odkryje? Najchętniej z miejsca pobiegłaby we wskazanym kierunku, lecz kultura oraz dobre wychowanie nakazywały rozsądniejsze zachowanie.

- Zależy czy mówimy o astronomii, czy astrologii. Widzi pan, ludzie od wieków wierzyli w moc i boski aspekt widzianych nocą gwiezdnych znaków. Próbowali na ich podstawie wyczytać przyszłość, układali horoskopy aby przypisać magiczne właściwości cechom ludzkiego charakteru. Modlili się do nich. Każda ze starożytnych kultur poświęcała im wyjątkowo dużo czasu i uwagi, oddając cześć na tysiące najróżniejszych sposóbów - od cichych modlitw, poprzez ofiary z ludzi. Czy są czymś więcej prócz mapą pozwalającą na wygodne ustalanie pozycji podczas podróżny, nie tylko tych morskich… cóż. Wciąż nie znamy odpowiedzi, nie tylko na to pytanie. - naraz odkaszlnęła w zaciśniętą pięść i dodała lekko zrezygnowanym tonem - Proszę wybaczyć. Czasem zapominam że nie jestem na wykładach. Udam się do obserwatorium Castora. Gdyby któryś z panów czegoś ode mnie potrzebował, tam mnie znajdzie.

- Ależ nic się nie stało, a nawet zaczynało być bardzo ciekawie. Lecz nie będę już pani zatrzymywał. Każdy z nas ma sporo pracy na dzisiejszy dzień, choć mam nadzieję że nadarzy się bardziej sprzyjająca chwila aby kontynuować tę rozmowę. Skinął jej głową Luis i dopił resztkę kawy.

- Jeśli nie ma pani nic przeciwko to odprowadzę panią do obserwatorium. Niedaleko jest moja sypialnia, a muszę się jeszcze przygotować do wyjścia. Powiedział wstając. - Owocnego dnia wszystkim życzę i do zobaczenia, miejmy nadzieję na objedzie. - Skłonił się lekko zebranym, zabrał swój notatnik i ruszył w stronę drzwi. - Więc idziemy? Zapytał jeszcze Sophie.

- W takim razie ja odwiedzę naszych drogich sąsiadów i spróbuję ustalić dane Rufinno Zetticci - stwierdził Bertrand - Pewnie Castor ma gdzieś go zapisanego w notatkach.
 
Fyrskar jest offline