Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2015, 12:06   #11
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Czerwona jak burak Liska kuliła się za postawnym Gnorstem. Collin i Jorebha byli tacy… tacy… obcesowi w swoich staraniach o pracę, że było jej za nich wstyd. Niby po tych liku wspólnych wyprawach powinna się przyzwyczaić… albo przynajmniej oswoić z ich zachowaniem, ale jakoś nie mogła. Nawet mimo tego, że nie raz i nie dwa dzięki niemu to właśnie oni dostali zlecenie. Nie żeby mieli w Orilonie duża konkurencję, no ale. Do tego Collin był taki… fizyczny… Na szczęście skupiona na potencjalnym pracodawcy Liska nie zauważyła obcesowych spojrzeń niziołka. Uf!

Zauważył je natomiast pies Leomundy o imieniu Tofik. Ktoś mógłby pomyśleć, że taka nieśmiała dzieweczka jak Liska powinna mieć do obrony kundla-mordercę, który nie da podejść do niej na kilometr. Nic bardziej mylnego - kundelek Liski bardziej przypominał skrzyżowanie sfilcowanej szmaty ze szczotką do kurzu i mogłoby się wydawać, że nie będzie wzbudzał respektu nawet w okolicznych kotach. Ponownie, nic bardziej mylnego - zajadły był niczym rosomak, nie bacząc wcale na przewagę przeciwnika. Co nie było trudne zważywszy na mikry wzrost Tofika. Poza tym psina była wiecznie głodna; niejeden w drużynie zachodził w głowę gdzie to wszystko się w tym psie mieści?! Co gorsza, Tofik wbił sobie do głowy, że Gałązka to wyjątkowo smakowity kąsek, przysparzając tym Lisce nieustannego strapienia. Lilius był pewien, że sprytna jaszczurka poradziłaby sobie z zajadłą kulą futra, ale dla świętego spokoju dziewczyny często rzucał Tofikowi jakiś soczysty kąsek. Nie znaczyło to wcale, ze pies polubił półelfa - ze wszystkich dwunogów rozszczekany czworonóg tolerował jedynie Liskę.

Bardka nie myślała teraz wcale o psie, który z głuchym bulgotem w gardle i nienawiścią w przekrwionych oczkach wpatrywał się to w białowłosego gnoma, to w Jorebhę nie mogąc się zdecydować którego zacząć masakrować najpierw. W miarę rozwoju rozmowy uświadamiała sobie, że oto nadszedł TEN czas. Nie sądziła, że kiedykolwiek opuści wioskę. Pamiętniki prababki traktowała bardziej jak wieczorne bajania, choć ojciec raz czy dwa wspominał, że jego babka była nie w ciemię bita i niejedno w swoim życiu przeżyła. Niemniej jednak żeby ona, Liska, miała wyruszyć na WYPRAWĘ? Zobaczyć ŚWIAT? To pozostawało nawet poza sferą jej marzeń. Z drugiej strony - czy bieganie z łukiem w towarzystwie rosłych (lub nie) mężczyzn po lasach i polach, rozważanie czy wybrać się na trolla, czy do podziemi również takie nie było? Gdyby onegdaj Lilius nie poprosił jej o pomoc do tej pory przycinałaby lotki do strzał i gięła łuki… Samo się zrobiło. Tak jak teraz. Towarzysze chcieli wyjechać z Orilonu, marzyli o tym, a ona? Zrobiło jej się wstyd własnej postawy; bezwolnego płynięcia z prądem. Zebrała się w sobie.
- U...u...umiem do...do… świetnie strzelać! Z łuku! - wyrzuciła z siebie podniesionym głosem. Tofik uznał, że to sygnał do ataku i z jazgotem rzucił się na pierwszą z brzegu nogę - od stołu.
 
Sayane jest offline